Logo Polskiego Radia
Jedynka
Paulina Jakubowska 28.11.2011

Kura domowa - siedzi w domu czy pracuje?

Kura domowa to pani, która nie pracuje zawodowo, a pracuje na rzecz domu i rodziny - mówi Sylwia Chutnik. Wiele osób wciąż jednak twierdzi, że "nic nie robi i siedzi w domu".
Sylwia ChutnikSylwia Chutnikfot. PR
Posłuchaj
  • Kura domowa - siedzi w domu czy pracuje?
Czytaj także

Sylwia Chutnik nie obraża się na określenie "kura domowa", choć potwierdza, że ma ono raczej wydźwięk mało sympatyczny. – Kura domowa to pani, która nie pracuje zawodowo, a pracuje na rzecz domu i rodziny – podkreśla Sylwia Chutnik z Fundacji MaMa, pisarka, autorka "Kieszonkowego Atlasu Kobiet". Ale – jej zdaniem – jeśli można by temu określeniu przywrócić pozytywny dla kobiet wydźwięk i panie byłyby dumne z tego, że są gospodyniami domowymi, to czemu go dalej nie używać.

– Jeszcze kilka lat temu trzeba było tłumaczyć mężczyznom, że praca w domu to też praca. To praca niedoceniana, deprecjonowana – niestety również przez same kobiety – tłumaczy w radiowej Jedynce Sylwia Chutnik. Jest to praca, za którą nie dostaje się pieniędzy i z tego co pokazują badania, kobiety wcale nie chciałyby dostawać pieniędzy za pracę na rzecz swojej rodziny. Jest to jednak praca, którą łatwo można by wycenić.

Narasta także duży konflikt między kobietami, które wybrały taki model życia i pracują tylko na rzecz rodziny, a tymi, które pracują również zawodowo. Te ostatnie twierdzą, że pracują i w domu, i w pracy – czyli de facto mają dwa etaty. A panowie, jak wyszło w badaniach, włączają się w bardzo niewielkim stopniu w obowiązki domowe, np. tylko około czterech procent mężczyzn robi w domu pranie. Te statystyki są druzgoczące. Z tego właśnie względu powstała akcja "Czy ustaliliście już podział obowiązków domowych?". – Jest to zwrócenie, głównie panom, uwagi na to, że kobieta i mężczyzna wspólnie prowadzą dom, a nie że kobieta prowadzi dom, a mężczyzna pomaga – podkreśla Sylwia Chutnik. Ta akcja ma zażegnać kolejną wojnę żeńsko-męską – tę o problem pracy domowej, kiedy kobiety z wyrzutem mówią "...bo ty zawsze, ...bo ty nigdy...". A mężczyźni "...ale jak to, przecież...".

Rozmawiali Sława Bieńczycka i Roman Czejarek.

(pj)