"Biełgazieta" pisze, że według oficjalnej wersji, osoby podejrzane o przeprowadzenie zamachu to robotnicy: tokarze i ślusarze. Tymczasem wyprodukowanie bomby uruchamianej na odległość wymaga dużej wiedzy. Tygodnik zastanawia się, dlaczego terrorysta, który zdetonował bombę zachowywał się tak nierozsądnie: po zamachu nie próbował się ukrywać, lecz jeździł metrem, gdzie został zauważony.
- Jeśli przestępca jest idiotą, to w jaki sposób udało mu się wyprodukować bombę, a po wcześniejszych zamachach, skutecznie ukrywać? - zastanawia sie tygodnik. Według oficjalnej wersji, mężczyzna ten jest odpowiedzialny za ataki w Witebsku w 2005 roku i w Mińsku 3 lata później.
"Biełgazieta" pisze, że po zamachu z 11 kwietnia Białorusini czują się mniej bezpiecznie. I przypomina, iż na każde 100 tysięcy obywateli tego kraju przypada półtora tysiąca milicjantów.
IAR, agkm
Dziewięciominutowy film ze stacji metra