Logo Polskiego Radia
Jedynka
Małgorzata Byrska 19.12.2013

Polska emigracja: ile na tym tracimy, a ile zyskujemy

Od 1 stycznia Wielka Brytania ograniczy prawa imigrantów do świadczeń. Dopiero po 3 miesiącach po przyjeździe będzie im wolno ubiegać się o zasiłek dla bezrobotnych. Natomiast ci bezrobotni, którzy nie mają perspektywy zatrudnienia, po 6 miesiącach stracą prawo do zapomogi.
Polska emigracja: ile na tym tracimy, a ile zyskujemyGlow Images/East News
Posłuchaj
  • Red. Sylwia Zadrożna rozmawia o polskiej emigracji z Rafałem Beneckim, głównym ekonomistą ING Banku Śląskiego.

Ponad 2 miliony Polaków przebywa obecnie za granicą, najwięcej w Wielkiej Brytanii – 637 tysięcy, w Niemczech 500 tysięcy, w Irlandii, Holandii i we Włoszech (według danych GUS-u).  Z opublikowanego właśnie raportu Komitetu Badań nad Migracjami PAN wynika, że w efekcie tej emigracji spada liczba urodzeń w Polsce, o kilkadziesiąt tysięcy rocznie, a także przyspiesza proces starzenia się naszego społeczeństwa, a to może mieć konsekwencje dla naszej gospodarki.

Emigranci zyskują, kraj traci

Migracja może mieć pozytywne i negatywne konsekwencje. – Wśród tych pozytywnych możemy wymienić zdobywanie doświadczeń, zarabianie pieniędzy. Osoby, które wyjeżdżają za granicę mogą wrócić, wykorzystać nowe kwalifikacje i zainwestować zarobione pieniądze. Ale są też minusy tak dużej emigracji. Po pierwsze, przy dużym odpływie młodych ludzi może nastąpić załamanie systemu emerytalnego, proporcja między osobami pracującymi, młodymi, a tymi które odbierają emeryturę – niekorzystnie się zmieni. Druga sprawa wynika z tego, że wszystkie długoterminowe modele wzrostu gospodarczego wskazują, iż pomyślność gospodarki w długim okresie zależy od tego, ile potencjalnie pracujących osób jest w danej gospodarce, a my właśnie je tracimy, przez tę olbrzymią emigrację – wyjaśnia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Brak poczucia bezpieczeństwa

Przez emigrację spada liczba urodzeń w Polsce, ponieważ wyjeżdżają przede wszystkim osoby młode, jednak dzietność Polek za granicą jest dwukrotnie wyższa niż w kraju. – To świadczy o tym, że cały czas Polacy, młodzi ludzie którzy zakładają rodziny,  nie czują się pewnie w kraju, dlatego dzietność osób mieszkających w Polsce jest dużo niższa. Natomiast ci którzy jadą za granicę, np. do Wielkiej Brytanii, i nie wykonują tam nawet jakiś zaawansowanych zadań, ale mimo wszystko w tych nowych warunkach mają więcej dzieci. To jest coś, o czym politycy powinni myśleć, jak to zmienić. Od tego zależy bowiem pomyślność każdego gospodarstwa domowego i pomyślność polskiej gospodarki – apeluje Rafał Benecki.

Jest też inne zadanie dla polityków, gdyż emigracja prowadzi do nasilenia procesu starzenia się społeczeństwa, dodatkowo rozpadają się rodziny wielopokoleniowe, co doprowadzi do konieczności zapewnienia opieki osobom starszym, których dzieci i wnuki przebywają poza granicami Polski. – To może bardziej zakres problematyki społecznej, nie tylko gospodarczej, ale bardzo ważny. Tam gdzie nie ma tych wielopokoleniowych rodzin, tam musi się rozwinąć rynek usług dla osób starszych – uważa ekspert z ING Banku Śląskiego. W naszym kraju ten rynek praktycznie nie istnieje. Po części wynika to z tego, że Polaków na to nie stać, a po części ponieważ nie było takiej potrzeby, która w tej chwili się właśnie pojawia.

Rynek pracy słabo reaguje

Choć jest to nieco niespodziewane spostrzeżenie, ale emigracja nie wpłynęła znacząco na rynek pracy. – Zaskakujący jest niewielki wpływ na polski rynek ogromnego odpływu ludzi za granicę, w poszukiwaniu pracy. Tak duży ubytek siły roboczej powoduje procesy zniżkowe, jeśli chodzi o poziom płac. Tymczasem ten poziom w niewielkim stopniu wzrósł, poza wyjątkowymi grupami zawodowymi, gdzie działały również inne czynniki, np. w zawodach medycznych. Jednak poza tym, wielkich efektów tej migracji nie ma – mówi prof. Marek Okólski, ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Płace nie wzrosły znacząco, ale też ciągle mamy dość wysokie bezrobocie, mimo że tak wielu Polaków wyjechało. Chyba, że to bezrobocie byłoby jeszcze wyższe. – Musimy pamiętać, że ok. 2 mln osób wyjechało z Polski. Bez tej emigracji bezrobocie na pewno byłoby większe, ale nie dokładnie o 2 miliony. Dlatego, że spora część osób które wyjechały, nie rejestrowała jako osoby bezrobotne. To byli ludzie, którzy nie szukali pracy albo pracowali w szarej strefie  – zauważa Rafał Benecki. Dlatego w statystykach tego aż tak bardzo nie widać, natomiast w rzeczywistości to bezrobocie byłoby naprawdę bardzo duże, tzw. bezrobocie strukturalne.

Zwłaszcza, że wyjeżdżają ci, którzy mają pracę, a nie bezrobotni. Chyba że młodzi, zanim jeszcze weszli na rynek pracy.– Dlatego spadek bezrobocia nie był aż tak bardzo znaczący. Uważam, że spora część osób które wyjechały, to byli ludzie młodzi, często z małych i średnich miejscowości, którzy nie mieli szans na zatrudnienie albo byli zatrudnieni w szarej strefie, więc w statystykach nie jest to tak bardzo widoczne, ale w komforcie życia tych rodzin, i ludzi którzy wyjechali, na pewno bardzo odczuwalne – podkreśla Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Coraz rzadziej wracają

Polacy wyjeżdżają z kraju na dłużej i przysyłają coraz mniej pieniędzy.  Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w drugim kwartale tego roku przekazali 998 mln euro, czyli o 68 mln mniej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Podobnie jak w poprzednich kwartałach, dominowały przekazy od zatrudnionych w Niemczech, w Wielkiej Brytanii i Irlandii.

Wyraźnie widać, że emigracja w coraz większym stopniu  ma charakter osiedleńczy, że Polacy chcą zostać za granicą na dłużej, a takie osoby nie przesyłają transferów do rodzin, tylko inwestują w swój rozwój lub ściągają rodziny za granicę. Chyba że, także ich dotknął kryzys i mają mniej pieniędzy. Można zatem założyć, że pomimo wzrastającej liczby emigrantów,  transferów może być coraz mniej. – To jest taki wskaźnik, który pokazuje, że te negatywy emigracji chyba zaczną przeważać. Tak długo, jak mieliśmy nadzieję na powrót tych ludzi, z nowymi doświadczeniami, kwalifikacjami i oszczędnościami mogliśmy podejrzewać, że ta emigracja będzie pozytywna. Ale jeżeli te osoby podejmują decyzje o osiedleniu się na stałe, np. w Wielkiej Brytanii czy w Irlandii, to tam będą odprowadzać podatki, tam będą płacić składki emerytalne i tam będą pracować, przyczyniając się do dobrobytu tych gospodarek, a nie Polski – tłumaczy Rafał Benecki.

Ci, którzy zostali

Nawet te coraz mniejsze pieniądze od emigrantów wydawane są przede wszystkim na bieżącą konsumpcję.  – Bardzo niewielka część tych środków jest przeznaczana na oszczędności, które mogłyby być zamienione na inwestycje, zwłaszcza inwestycje produkcyjne. W niektórych regionach, z których następował bardzo duży odpływ ludności, widać zjawisko zupełnie paradoksalne, a mianowicie stosunkowo niski poziom bezrobocia, ale też bardzo niski poziom aktywności ekonomicznej. Czyli odpływ ludności przyczynia się do bierności, bezczynności  i nieposzukiwania pracy  przez tych pozostających – dodaje prof. Marek Okólski. 

Z jednej strony bierność tych, którzy zostali, a z drugiej ta konsumpcja, która ma wpływ przede wszystkim na budżet centralny poprzez VAT. Natomiast negatywnie przekłada się to na budżety samorządów lokalnych, bo nie ma wpływów z PIT-u i CIT-u, ponieważ nie ma inwestycji lokalnych. – To oczywiście wynika z faktu, że emigranci nie płacą w Polsce podatków PIT i CIT, a robią to w krajach, do których wyjeżdżają, niestety – zauważa ekspert z ING.

Jest to realne zagrożenie dla rozwoju niektórych regionów Polski. Emigracja mogła spowodować, że różnice jeszcze bardziej mogą się powiększyć. Ponieważ ten kapitał ludzki, młodzi ludzie, kreatywni, odważni, którzy podjęli decyzje o emigracji, zrobili to i będą pracować za granicą. Nie wykorzystają swoich pomysłów i potencjału w kraju, w miejscach, z których pochodzą. Szczególnie niektóre regiony w sposób bolesny odczuwają emigrację. Najwięcej osób wyjechało z województwa śląskiego, małopolskiego i dolnośląskiego, ale w porównaniu do ludności faktycznie zamieszkałej – liczba emigrantów jest największa na Opolszczyźnie, Podlasiu, Podkarpaciu oraz na Warmii i Mazurach. Dodatkowo, w ostatnich latach obserwuje się wzrost migracji z województw, w których zjawisko to nie było do tej pory zbyt silne.

A może jednak zaczną wracać

Od 1 stycznia Wielka Brytania ogranicza prawa imigrantów do świadczeń, nowo przybyli imigranci z Unii Europejskiej będą musieli odczekać 3 miesiące, zanim będzie im wolno ubiegać się o zasiłek dla bezrobotnych. Obecnie mogą się o zasiłek starać już kilka tygodni po przyjeździe. Prawo do zasiłku mają też tracić bezrobotni, którzy nie mają realnych szans na znalezienie pracy. Czy to może ograniczyć skalę wyjazdów Polaków? – Myślę, że kroki które podejmuje Wielka Brytania bardziej są nastawione na zatrzymanie nowej fali emigracji z Rumunii i Bułgarii, natomiast Polacy wyjechali już tam wiele lat temu, są osadowieni na tamtejszym rynku pracy, mają doświadczenia i kwalifikacje językowe, i te kroki rządu brytyjskiego raczej nie spowodują znaczących powrotów do Polski – uważa Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Sylwia Zadrożna

''