Logo Polskiego Radia
Jedynka
Elżbieta Szczerbak 18.03.2011

Najbogatsze kraje świata pomagają Japonii

Słony rachunek za świat przyszło nam płacić w efekcie ostatnich wydarzeń w Egipcie, Libii i Japonii. Tylko w ciągu miesiąca wydatki przeciętnej polskiej rodziny mogły wzrosnąć o 220 zł. To skutek wyższych cen w sklepach spożywczych, na stacjach paliw i w bankach, które udzielają kredytów walutowych.
Najbogatsze kraje świata pomagają Japonii(fot. PAP/EPA/STR)
Posłuchaj
  • Pomoc Japonii
Jednak to niewiele w porównaniu z wydatkami, które spadły na Japończyków i japońskie firmy, które nie dość, że muszą ponieść koszty odbudowy zniszczonych kataklizmem zakładów, to zaczęły dodatkowo tracić na konkurencyjności swego eksportu z powodu umocnienia jena.
Zdaniem Mateusza Szczurka gł. ekonomisty ING Banku Śląskiego jest to zrozumiałe, ponieważ "w wyniku konieczności odbudowy, Japończycy będą musieli bardzo dużo wydać pieniędzy a specyfika japońska jest taka, że kraj ten, jego mieszkańcy mają bardzo dużo oszczędności, które lokują często za granicą. Więcej wydtków w Japonii, większy popyt na japońskie usługi i towary, a więc cena wszystkiego co japońskie musi iść do góry w stosunku do ceny wszystkiego co jest zagraniczne. A to oznacza mocniejszego jena w stosunku do reszty świata. To można inaczej jeszcze wytłumaczyć, sporo pieniędzy, które są rozsiane po całym świecie, również w Polsce, wróci do domu, bo tam właśnie będzie większa potrzeba ich wydania. Być może część rachunków ubezpieczycieli również tam trafi. Te wszystkie koszty trafią do Japonii."
Ale ponieważ umocnienie jena jest niekorzystne dla japońskiego eksportu i pośrednio niekorzystne dla światowej gospodarki, oprócz interwencji samego banku centralnego Japonii, który wpompował już na rynek ponad 300 mld USD, także grupa najbogatszych krajów świata G7 postanowiła przyjść z pomocą japońskiej gospodarce.
"Dzięki temu udało się wyeliminować i cofnąć umocnienie jena, które sięgało już 6-7 proc., do poziomu sprzed trzęsienia ziemi" - zauważa Mateusz Szczurek.
Paradoksalnie jednak, ten wielki ruch spodziewany i związany z odbudową zniszczeń w Japonii, może wpłynąć ożywczo na tamtejszą gospodarkę - podkreśla Konrad Biduliński z Xeliona, "rząd japński wpompował w rynek 15 bln jenów, jest to dosyć mocna dawka gotówki, a to bardziej jest ruch w kontekście stabilności jena i zapewnienia rynkom finansowym płynności. W kwestii jakiegoś zagrożenia i dalszego oddziaływania na rynki finansowe, wydaje mi się, że przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to co się dzieje poza makroekonomią w tym momencie, czyli tsunami i zniszczenia z tym związane, a dodatkowo mamy tutaj problem ze skażeniem radioaktywnym, jeżeli by do niego doszło, na pewno będzie to negatywnie oddziaływało na giełdy w Japonii, a przede wszystkim bezpośrednio na cały świat. Od strony czysto makroekonomicznej, zakładając, że wstrząsy wtórne ustaną bądź nie będą wysokie i sytuacja zostanie opanowana, mówię o reaktorze atomowym, tego typu tragedie, niestety, ale też stety napędzają gospodarkę. Można się spodziewać, że w długoterminiowym patrzeniu na gospodarkę japońską, ogólne oddziaływanie na świat, może być pozytywne. To wszystko co uległo zniszczeniu trzeba będzie odbudować."

Jednak to niewiele w porównaniu z wydatkami, które spadły na Japończyków i japońskie firmy, które nie dość, że muszą ponieść koszty odbudowy zniszczonych kataklizmem zakładów, to zaczęły dodatkowo tracić na konkurencyjności swego eksportu z powodu umocnienia jena.

Zdaniem Mateusza Szczurka gł. ekonomisty ING Banku Śląskiego jest to zrozumiałe, ponieważ "w wyniku konieczności odbudowy, Japończycy będą musieli bardzo dużo wydać pieniędzy a specyfika japońska jest taka, że kraj ten, jego mieszkańcy mają bardzo dużo oszczędności, które lokują często za granicą. Więcej wydtków w Japonii, większy popyt na japońskie usługi i towary, a więc cena wszystkiego co japońskie musi iść do góry w stosunku do ceny wszystkiego co jest zagraniczne. A to oznacza mocniejszego jena w stosunku do reszty świata. To można inaczej jeszcze wytłumaczyć, sporo pieniędzy, które są rozsiane po całym świecie, również w Polsce, wróci do domu, bo tam właśnie będzie większa potrzeba ich wydania. Być może część rachunków ubezpieczycieli również tam trafi. Te wszystkie koszty trafią do Japonii."

Ale ponieważ umocnienie jena jest niekorzystne dla japońskiego eksportu i pośrednio niekorzystne dla światowej gospodarki, oprócz interwencji samego banku centralnego Japonii, który wpompował już na rynek ponad 300 mld USD, także grupa najbogatszych krajów świata G7 postanowiła przyjść z pomocą japońskiej gospodarce.

"Dzięki temu udało się wyeliminować i cofnąć umocnienie jena, które sięgało już 6-7 proc., do poziomu sprzed trzęsienia ziemi" - zauważa Mateusz Szczurek.

Paradoksalnie jednak, ten wielki ruch spodziewany i związany z odbudową zniszczeń w Japonii, może wpłynąć ożywczo na tamtejszą gospodarkę - podkreśla Konrad Biduliński z Xeliona, "rząd japński wpompował w rynek 15 bln jenów, jest to dosyć mocna dawka gotówki, a to bardziej jest ruch w kontekście stabilności jena i zapewnienia rynkom finansowym płynności. W kwestii jakiegoś zagrożenia i dalszego oddziaływania na rynki finansowe, wydaje mi się, że przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to co się dzieje poza makroekonomią w tym momencie, czyli tsunami i zniszczenia z tym związane, a dodatkowo mamy tutaj problem ze skażeniem radioaktywnym, jeżeli by do niego doszło, na pewno będzie to negatywnie oddziaływało na giełdy w Japonii, a przede wszystkim bezpośrednio na cały świat. Od strony czysto makroekonomicznej, zakładając, że wstrząsy wtórne ustaną bądź nie będą wysokie i sytuacja zostanie opanowana, mówię o reaktorze atomowym, tego typu tragedie, niestety, ale też stety napędzają gospodarkę. Można się spodziewać, że w długoterminiowym patrzeniu na gospodarkę japońską, ogólne oddziaływanie na świat, może być pozytywne. To wszystko co uległo zniszczeniu trzeba będzie odbudować."