Dobrze, że Euro 2012 nie będzie rozgrywane na autostradach, ale na stadionach, ponieważ w przeciwnym wypadku mistrzostwa trzeba by było odwołać.
– Plany budowy dróg na Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej od początku były nierealne – mówi Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. Wyjaśnia, że przygotowanie inwestycji takiej jak budowa autostrady trwa w najlepszym razie dwa lata. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad twierdzi, że drogi będą "przejezdne", ale w polskim prawie budowlanym nie ma takiego terminu. Droga albo jest gotowa w całości, albo nie jest gotowa. Jednak rzeczniczka GDDKiA przyznaje, że takiego terminu nie ma, ale ostatnio podpisane umowy przewidują, iż pod koniec przyszłego maja będzie można po A2 jeździć. Z tym że nie będzie dwóch ostatnich warstw asfaltu, które zostaną położone już po Euro 2012. Tych wyjaśnień Wojciech Malusi nie chciał nawet komentować.
Zdaniem gościa Jedynki w Polsce nigdy nie było serca do budowy dróg. Po wojnie trzeba było wyrównywać dysproporcje między zachodem a wschodem, gdzie na 100 km2 przypadało zaledwie 16 km utwardzonych dróg. Potem boom w budowie nastąpił za rządów Edwarda Gierka. Obecne ożywienie zawdzięczamy Unii Europejskiej. Wojciech Malusi podkreśla, że praktycznie drogi są budowane z funduszy europejskich. Państwo przeznacza na nie zaledwie trzy miliardy złotych, które są wydawane na remonty czy wykup gruntów. Pozostałe środki są albo z UE, albo z emisji obligacji. Prezes uważa, że konieczne jest ograniczenie w budżecie państwa wydatków konsumpcyjnych na rzecz zwiększenia inwestycji.
Zdaniem Malusiego w Polsce, oprócz braku pieniędzy, w budowie dróg przeszkadza niestety również zła organizacja. Przypomina, że minister Marek Pol zlikwidował Agencję Budowy i Eksploatacji Autostrad, która – w opinii gościa jedynki – była wymyślona do prowadzenia inwestycji infrastrukturalnych.
Rozmawiał Robert Lidke.