Logo Polskiego Radia
Jedynka
Maja Bobrowska 29.08.2011

Kupić, nie kupić, ponegocjować warto

Mieszkań do kupienia przybywa, deweloperzy kuszą promocjami, ale czy to dobry moment na zakup własnego M? Zawsze możemy spróbować... negocjować cenę.

Deweloperzy w wielu miastach Polski oferują rabaty na gotowe mieszkania, gratis dorzucają meble, sprzęt AGD, zniżkę na garaż, wycieczkę, a nawet samochód - czytamy w dzisiejszej "Rzeczpospolitej". - Oczywiście wszystko jest wkalkulowane w cenę i jest to chwyt marketingowy, ale wiele osób poszukujących mieszkań się na to łapie - przyznaje analityk rynku mieszkaniowego z firmy Metrohouse & Partnerzy Marcin Jańczuk.

A samych mieszkań jest na rynku sporo. W Warszawie można kupić około 18 000 mieszkań, z czego gotowych jest prawie 5000. Cena gotowego lokalu wynosi już 3900 złotych za metr kwadratowy, górna granica sięga aż 37 000 tysięcy za metr. Ale w tej dolnej granicy na pewno nie kupimy kawalerki czy mieszkania dwupokojowego - podkreśla Marcin Jańczuk. - Kupimy mieszkanie 120 metrowe, na parterze, z widokiem na plac budowy, które czeka na swojego nowego właściciela już od 2 lat. A zatem - i tak jest w całej Polsce - im mniejsze mieszkanie, tym droższe. Te małe, jedno-, dwupokojowe sprzedają się najszybciej. Najdłużej zaś trwa sprzedaż mieszkań powyżej siedemdziesięciu, osiemdziesięciu metrów. One są kulą u nogi deweloperów.

Skoro zatem deweloperzy oferują rabaty na duże, trudne do sprzedania mieszkania, to może wybudowali niefunkcjonalne mieszkania, niespełniające oczekiwań klientów? - Po części z pewnością wina leży po stronie deweloperów - twierdzi Marcin Jańczuk. - Są to np. mieszkania 60-65 metrowe, dwupokojowe i mało funkcjonalne. A tymczasem obecnie najchętniej nabywanymi mieszkaniami są te w wielkiej płycie, trzypokojowe, pięćdziesięciopięciometrowe, które pozwalają na wydzielenie sypialni i pokoju dla dziecka.

Wiadomo jednak, że i tak dla osoby poszukującej mieszkania najważniejsza jest cena. Ciekawostką jest fakt, że ceny mieszkań rosną wraz z postępem prac budowlanych. - Na samym początku, gdy mamy do czynienia tylko z przysłowiową dziurą w ziemi czy z fundamentami, te ceny są niższe - mówi Jańczuk. - Istnieje także duże prawdopodobieństwo uzyskania dobrej ceny w negocjacjach. Wraz z postępem prac negocjować jest coraz trudniej.

Pytanie zatem, czy spieszyć się, czy poczekać z kupnem własnego M? Marcin Gołębiowski z firmy redNet Property Group mówi, że na rynku pierwotnym w największych aglomeracjach na pewno nie możemy spodziewać się wzrostów cen, gdyż mamy obecnie bardzo dużą podaż na rynku pierwotnym. - Ale też nie powinniśmy się spodziewać jakiś drastycznych spadków. Popyt jest bardzo stabilny, klienci poszukujący mieszkania posiadają zdolność nabywczą, czy to z własnych środków, czy wspomaganych kredytem, więc wygląda na to, że czeka nas raczej stabilizacja rynku. Natomiast na rynku wtórnym możemym obecnie zauważyć dużo większe rozeznanie w cenach i ofertach przez osoby sprzedające mieszkania. Nie zdarzają się już sytuacje, że mieszkanie zniszczone, drugiej kategorii, w gorszej lokalizacji jest sprzedawane po cenach średnich dla danej dzielnicy - gdyż taką właśnie cenę właściciel znalazł w jakiejś gazecie. Nawet na rynku wtórnym ceny zostały już urealnione, co oznacza w większości przypadków po prostu obniżkę cen, tak że zazwyczaj odzwierciedla ona realną wartość mieszkania.

Marcin Jańczuk podkreśla również, że stabilizacja jest najlepszym określeniem obecnej sytuacji na rynku mieszkań. - Musimy jednak pamiętać, że zarówno na rynku wtórnym, jak i pierwotnym mamy bardzo dużą podaż mieszkań. Być może nie będzie obniżki cen ofert, ale z pewnością będzie możliwość negocjacji - wyższa niż dotychczas. Wiele mieszkań czeka na właściciela dłużej niż rok, a cierpliwość kiedyś się kończy. Jesień na pewno będzie gorącym okresem transakcyjnym.

Już teraz kończy się natomiast rządowy program „Rodzina na swoim” na starych zasadach. I jak podkreśla Marcin Jańczak - rzeczywiście miał on bardzo duży wpływ, zwłaszcza na wtórny rynek mieszkań. Przy nowych, zmienionych limitach cenowych tego programu, trudno będzie oczekiwać dużej ilości mieszkań, które te limity spełnią. Jeśli jednak deweloperzy przygotują odpowiednią ofertę, to właśnie oni na tym najbardziej skorzystają. Mieszkań w szybkim tempie cały czas przybywa i teraz to od deweloperów zależy, czy, biorąc pod uwagę dostosowanie się do nowych limitów oraz ewenualne zmniejszenie marż deweloperskich, tempo sprzedaży na rynku pierwotnym wzrośnie.

Rozmawiała Halina Lichocka.