Logo Polskiego Radia
Jedynka
Maja Bobrowska 18.10.2011

Spada sprzedaż aut popularnych, wzrasta - luksusowych

Fabryki Fiata i Opla przerywają pracę, gdyż w Europie spada sprzedaż aut popularnych. Rośnie za to sprzedaż marek luksusowych eksportowanych do Azji czy Ameryki.
Spada sprzedaż aut popularnych, wzrasta - luksusowychfot. SXC

Kryzys dał o sobie znać i dotknął także rynek motoryzacyjny. Z opublikowanych dzisiaj przez "Rzeczpospolitą" danych wynika, że sprzedaż nowych samochodów w Europie, we wrześniu, wzrosła jedynie o 0,4 procent. A według prognoz – w przyszłym roku spadnie.

– Przemysł jest bardzo wrażliwy na spowolnienie gospodarcze, o czym mogliśmy przekonać się w 2008 roku – mówi Adam Woźniak z "Rzeczpospolitej". – W tym roku prawdopodobnie sytuacja się powtórzy. Jeżeli będziemy mieli do czynienia ze spadkiem sprzedaży, oczywisty będzie spadek produkcji, a w konsekwencji fabryki samochodów mogą zmniejszyć zatrudnienie. Póki co, koncerny decydują się na przestoje w produkcji. Fabryki, aby nie wypuszczać na rynek zbyt dużej liczby samochodów, które później nie znalazłyby nabywców, przerywają pracę. Tak jest w Oplu, tak będzie w Fiacie czy Fordzie. Także fabryki w Polsce decydują się na przerwy w produkcji.

Wygląda na to, że przemysł motoryzacyjny wyciągnął wnioski z kryzysu w 2008 roku. – Fabryki zrestrukturyzowały swoje zdolności produkcyjne, dostosowując je do aktualnej sytuacji – zauważa Woźniak. – Obecnie podejmowane cięcia i kroki oszczędnościowe są dla nich mniejszym obciążeniem. Łatwiej jest np. zmniejszać liczbę pracowników, bo większość z nich pracuje na podstawie umów na czas określony. Mniejsza jest także produkcja. Fabryki dysponują większą gotówką, co pozwala im łatwiej przetrwać ten najcięższy okres.

Polska jest specyficznym rynkiem. U nas od dawna więcej osób decyduje się na zakup samochodu używanego niż nowego. Czy zatem nasze fabryki także powinny obawiać się spadku sprzedaży? – Polacy zawsze kupowali samochody na rynku wtórnym – mówi Rafał Orłowski, analityk firmy doradczej AutomotiveSuppliers.pl. – Na naszym rynku od wielu lat jest znacząca dysproporcja pomiędzy zakupem samochodów nowych a używanych. Przewaga rynku wtórnego utrzymuje się stale od roku 1999, kiedy to sprzedawaliśmy dużo ponad sześćset tysięcy nowych samochodów, podczas gdy dziś – grubo poniżej trzystu tysięcy. Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar podaje, iż w tym roku tendencje są, z miesiąca na miesiąc, spadkowe. Myślę, że ludzie w pierwszej kolejności będą się starali ograniczać wydatki, a więc będą dłużej użytkowali posiadane samochody, niezależnie od tego, czy kupili je na rynku pierwotnym czy wtórnym. A zatem będziemy raczej obserwować ogólny spadek liczby rejestracji aut niż jeszcze większą dysproporcję pomiędzy rynkiem wtórnym a rynkiem dealerskim.

Jak zatem wygląda w Polsce ten rynek wtórny? – Jak twierdzą sprzedawcy z autokomisów – fatalnie. Popyt zdecydowanie zmalał, w autokomisach jest nie tylko mało kupujących, ale w ogóle mało kto samochody ogląda – przyznaje Adam Woźniak. – Spadły także średnie ceny transakcji. Jeżeli w dobrym dla branży okresie sięgały one dwudziestu kilku – trzydziestu tysięcy złotych, w tej chwili, przeciętnie, kupujący samochód w autokomisie zdecyduje się wydać nie więcej niż piętnaście – szesnaście tysięcy złotych. Na rynek wchodzą w tej chwili samochody mocno wyeksploatowane.

Obecnie, wobec nadchodzącej kolejnej fazy kryzysu, część zagranicznych koncernów z branży motoryzacyjnej przenosi swoje fabryki z Polski, z powrotem, do krajów macierzystych – Włoch czy Niemiec. Czy można to uznać za przejaw pewnego nacjonalizmu gospodarczego? Jak mówi Woźniak – każdy broni swoich interesów: – Fiat bronił swoich interesów i aby dać pracę robotnikom we Włoszech, ściągnął do siebie produkcję nowej generacji Pandy. Mogła ona z powodzeniem być produkowana w Tychach, tyskie zakłady są bowiem jakościowo doskonałe i zdecydowanie tańsze niż zakłady włoskie. Podobnie jest z Oplem. Część produkcji pięciodrzwiowej Astry IV jest przenoszona do Niemiec. Zadecydowały o tym związki zawodowe. Ich siła jest ogromna, pracownicy są członkami rad nadzorczych i mają taką siłę sprawczą, że są w stanie kierować decyzjami koncernu, gdzie, co i w jakich ilościach będzie produkowane.

Jednak kryzys, jaki dotyka branżę motoryzacyjną w Europie, nie dotyczy wszystkich marek samochodów. – Im lepsza i droższa marka, tym ma się lepiej, mówi Woźniak. – Samochody segmentu premium, czyli auta drogie, takie jak Mercedes, BMW czy Audi, sprzedają się dobrze. Zawsze jest grupa ludzi bogatych, która w czasie kryzysu nie ogranicza się finansowo. Trzeba jednak zaznaczyć, że te samochody obecnie najlepiej sprzedają się na rynkach azjatyckim i amerykańskim. Podczas gdy w Europie mamy do czynienia ze spadkami, tam wzrosty sprzedaży są dwucyfrowe. A zatem koncerny, które postawiły na współpracę np. z Chinami, tam wybudowały swoje zakłady i kooperują z Chińczykami, mogą wyjść z kryzysu obronną ręką. Bo – jak zauważa Adam Woźniak – Chiny to rynek perspektywiczny, który jeszcze przez wiele lat będzie wchłaniał dużą część produkcji tego typu samochodów.

Rozmawiał Robert Lidke.