Logo Polskiego Radia
Jedynka
Urszula Tokarska 17.07.2013

Co oznacza nowelizacja budżetu dla obywateli i gospodarki?

Rząd będzie musiał szukać prawdopodobnie jakichś cięć, a to oznacza obciążenie dla gospodarki i słabszą sytuację na rynku pracy.
Co oznacza nowelizacja budżetu dla obywateli i gospodarki?Glow Images/East News
Posłuchaj
  • Co oznacza nowelizacja budżetu


Rząd zamierza zwiększyć deficyt budżetowy w tym roku o 16 mld zł. Co dla obywateli oznaczają te zapowiedzi, jak firmy i całą gospodarka mogą odczuć skutki rządowych decyzji?

Ignacy Morawski, główny ekonomista FM Banku PBP
, twierdzi, że finanse państwa są w złej kondycji, co nie jest dobrą informacją dla całej gospodarki i obywateli. Nowelizacja budżetu jest tylko objawem tej kondycji. Fakt, że dochody i wydatki finansów państwa się nie spinają sprawia, że nie możemy liczyć na obiecaną parę lat temu obniżkę podatku VAT i innych podatków. Rząd będzie musiał szukać prawdopodobnie jakichś cięć, a to oznacza obciążenie dla gospodarki i słabszą sytuację na rynku pracy. Natomiast zwiększenie deficytu jest lepsze niż gwałtowne szukanie oszczędności, bo to sprawia, że zły stan finansów państwa nie uderzy tak mocno w gospodarkę jakby uderzył, gdyby rząd zatrzymał deficyt na niezmienionym poziomie i zaczął ciąć gwałtownie wydatki.

- Rząd zapowiedział także zawieszenie na dwa lata działania tzw. pierwszego progu ostrożnościowego. W ustawie o finansach publicznych mamy w tej chwili trzy progi ostrożnościowe  Pierwszy, gdy dług publiczny wynosi więcej niż 50% PKB, drugi gdy wynosi 55%, a trzeci 60%.


Prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH mówi, że zwykle politycy mają chęć zwiększania długu i zwiększania dziury budżetowej, więc tu jest klasyczny przykład politycznego „majstrowania” przy progach ostrożnościowych. Z drugiej strony, to jednorazowe zawieszenie pierwszego progu jest koniecznością, ponieważ są zdecydowanie mniejsze wpływy z podatków do budżetu, a wydatki takie, jakie zapisano w ustawie budżetowej.

Jak tłumaczy Ignacy Morawski, pierwszy próg ostrożnościowy wskazuje, że po przekroczeniu przez dług publiczny poziomu 50% PKB relacja deficytu budżetu państwa do dochodów budżetu nie może przekroczyć określonego poziomu, więc gdyby respektować ten limit, nie można by zwiększyć deficytu, trzeba by gwałtownie ciąć wydatki.

- Co takiego stało się w gospodarce, że trzeba robić te zmiany?

Wysoki niedobór w kasie państwa w tym roku wynika z faktu, że gospodarka rośnie dużo wolniej niż oczekiwano i niż wynosi jej potencjał. Wzrost PKB plus inflacja ma w tym roku wynieść 2%, a miało być 5%. To jest dużo różnica, bo około 50 mld zł w samej wartości PKB. To oznacza dużo niższe wpływy z podatków. Deficyt budżetowy wynika z faktu, że gospodarka zwalnia, ale jest pytanie czy nie mielibyśmy mniejszego długu publicznego, gdyby kilka lat temu były podejmowane lepsze decyzje, np. w latach 2006, 2007, 2008.

Prof. Maria Drozdowicz-Bieć uważa, że i ten rząd i poprzednie nie zrobiły nic, jeśli chodzi o zmniejszanie wydatków. Ten udział wydatków „sztywnych” to jest podstawowa bolączka kolejnych budżetów, bo jeśli mamy ponad 70% tych wydatków w każdej kolejnej ustawie budżetowej, to nie ma miejsca na prowadzenie aktywnej polityki prorozwojowej.

- Czyli poprzednie rządy nie ograniczały wydatków?

Ignacy Morawski zgadza się, że w ciągu ostatnich 10 lat te wydatki mogły być niższe niż są, ale wydatki w Polsce są ograniczane. Nie tylko wydatki inwestycyjne, które były 2 lata temu na wysokim poziomie, więc trzeba było je ograniczyć. Są też ograniczane wydatki bieżące poprzez np. ograniczenie przywilejów emerytalnych, podniesienie wieku emerytalnego, poprzez zamrożenie wynagrodzeń w administracji publicznej.

- Może za mało, może za późno?

Błędy popełniane przez różne rządy, to były błędy po stronie przyznawania niepotrzebnych przywilejów pewnym grupom zawodowym. W ostatnich 3-4 latach wydatki publiczne dość mocno są ograniczane, co też jest jedną z przyczyn spowolnienia gospodarczego. My płacimy cenę za to, że w roku 2008 i w 2009 bardzo mocno był zwiększony dług publiczny, co było efektem obniżek podatków, głównie podatku dochodowego PIT oraz składki rentowej. Po drugie, zwiększone były wydatki inwestycyjne i powstała wielka dziura w finansach publicznych.

- Gdyby tej obniżki nie było, to nie mielibyśmy tak łatwej drogi do pokonania kryzysu.


Gdybyśmy wówczas nie dokonali obniżki PIT, to tkwilibyśmy w recesji, ale teraz rozwijalibyśmy się pewnie szybciej. To pokazuje, że pomaganie gospodarce poprzez gwałtowne zwiększenie deficytu ma swoje granice, bo trzeba potem za to płacić.

- Należałoby powrócić do wyższych podatków PIT?

To nie jest politycznie realne, ale można byłoby obniżyć obciążenie podatkowe dla uboższych kosztem zwiększenia tego obciążenia dla bardziej zamożnych.  Rząd musi oszczędzić w ciągu 4-5 lat około 30-40 mld zł, żeby zacząć obniżać dług publiczny. To będzie głównie po stronie wydatków: emerytalnych, inwestycyjnych oraz przez reformę OFE.

- Czy nie znajdziemy się zaraz blisko drugiego progu ostrożnościowego, bo koniunktura na rynkach nie jest dobra.


W tym roku raczej nie, ale w przyszłym jest takie ryzyko, ale może uda się tego unijnąć.

Rozmawiał Robert Lidke

Projekt powstaje we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej:

''