Logo Polskiego Radia
Jedynka
Małgorzata Byrska 17.09.2013

Absolwentom jest coraz trudniej o pierwszą pracę

Z najnowszego raportu „Badanie ankietowe rynku 2013” – wynika, że sytuacja osób bezrobotnych jest wciąż ciężka. A największym problemem jest bardzo niewielka kreacja, czyli tworzenie nowych miejsc pracy przez przedsiębiorstwa.
Absolwentom jest coraz trudniej o pierwszą pracęsxc.hu/CC
Posłuchaj
  • Bezrobocie nie spada - raport

  Prof.  Joanna Tyrowicz z Instytutu Ekonomicznego Narodowego Banku Polskiego jest współautorką tego raportu. – Jest trudna i coraz trudniejsza. W ciągu ostatnich trzech lat bardzo zwiększył się czas, niezbędny dla osób, które szukają pracy i ją znajdują. Przeciętnie to już  ponad  rok. I jak sobie uświadomimy, że to jest tylko przeciętna, co oznacza że część osób potrzebuje znacznie więcej niż rok na znalezienie pracy, a potem rzucimy okiem na stan naszego konta, czy mamy wystarczające oszczędności w razie gdyby to nam przydarzyło się takie nieszczęście, widać że to zaczyna być coraz większy problem społeczny – czas poszukiwania pracy w Polsce, i stopa bezrobocia.

Czy Polacy dlatego szukają długo pracy, że  mają duże oczekiwania?

– Realizujemy to badanie już trzeci raz w tej formule i za każdym razem weryfikujemy, czy oczekiwania osób bezrobotnych są zgodne ze zdrowym rozsądkiem. Porównujemy, ile mogłaby dostać osoba bezrobotna o konkretnych kwalifikacjach, mieszkająca w konkretnym miejscu, w konkretnym wieku, konkretnej płci – z takim samym pracownikiem, czyli kimś o kim wiemy, że już jest zatrudniony, jakie jest jego wynagrodzenie. I takie porównanie wskazuje na to, że osoby bezrobotne mają bardzo rozsądne oczekiwania płacowe, tzn. nie są one zaniżone. To nie jest tak, że są one skłonne pracować za jakąkolwiek stawkę, ale także nie są one przesadzone. Czyli długie poszukiwanie pracy nie jest związane z tym, że chcemy zarabiać za dużo i potrzebujemy, żeby nam rynek utarł nosa, żebyśmy dostosowali swoje oczekiwania, tylko raczej z góry mniej więcej wiemy, czego się spodziewać.

Czyli wyniki tego badania po prostu potwierdzają, że sytuacja gospodarcza jeszcze jest trudna i firmy nie zatrudniają?

– Największym problemem, na który wskazuje raport, jest bardzo niewielka kreacja, czyli tworzenie nowych miejsc pracy przez przedsiębiorstwa. Ta niska kreacja bierze się z kilku istotnych barier dla rozwoju polskich firm. Po pierwsze wolniej rośnie popyt, więc firmy nie potrzebują zwiększać mocy wytwórczych, nie potrzebują więcej pracowników. Po drugie – korzystają z tego czasu spowolnienia, żeby przeprowadzić restrukturyzacje. Duża część nakładów inwestycyjnych, to są nakłady w wyniku których albo zmieniamy pracowników, bo potrzebujemy ludzi o innych umiejętnościach, albo wręcz zwalniamy pracowników, bo część osób jesteśmy w stanie zastąpić maszynami. Więc te trzy rzeczy  – charakter popytu, powolny wzrost gospodarczy i charakter procesów inwestycyjnych jednego, i drugiego rodzaju, przekłada się na to, że pracodawcy, chociaż ciągle tworzą nowe miejsca pracy, to tworzą ich coraz mniej.

A jak bezrobotnym pomagają instytucje, które zostały do tego powołane, urzędy pracy. Jak czytamy, jak wczytujemy się w wyniki tego badania, to zaledwie jedna na pięć osób zarejestrowanych w pośredniakach w rzeczywistości dostaje jakąkolwiek ofertę.

– Tak. Co roku zadajemy pytanie ankietowanym przez nas osobom bezrobotnym, czy otrzymały ofertę. I cenię owo pytanie, bo ono będzie miało sens, gdy będziemy mieli szereg czasowy i będzie można oceniać, jak to się rzeczywiście w czasie zmieniło. Na razie, przy trzech obserwacjach, trudno w jakikolwiek sposób to interpretować. Należy także podkreślić, że jeden na dziesięciu pracodawców kieruje ofertę do urzędu pracy. Jak w urzędzie nie ma ofert  pracy, trudno mieć co przekazywać osobom bezrobotnym, które szukają zatrudnienia. To, na co wskazuje właśnie raport, i co wydaje mi się bardzo ważne, to abyśmy o tym pamiętali, że choć często powtarzamy, iż ludzie rejestrują się pośredniakach tylko po ubezpieczenie zdrowotne, że to nie są osoby, które aktywnie poszukują pracy, to w dość inteligentny sposób staramy się to w tym badaniu weryfikować. I prawda jest taka, że większość osób bezrobotnych, zarejestrowanych w urzędach pracy – faktycznie aktywnie szuka pracy. Może niekoniecznie w urzędach, co mogłoby tłumaczyć, dlaczego ze strony służb zatrudnienia percepcja osób bezrobotnych jest taka, że raczej są to osoby bierne. Większość z nas, kiedy szuka pracy, szuka jej samodzielnie, przez znajomych, przez media, nieduże jest zaufanie do różnego rodzaju instytucji, które mogłyby nas wspierać, też niewiele tych instytucji jest. Więc to, że wiele osób faktycznie, aktywnie próbuje coś zrobić ze swoją sytuacją – albo znaleźć pracę, albo się przekwalifikować, jest istotnym aspektem, o którym warto pamiętać. Trzeba też podkreślić, że wśród osób, które chciałyby coś ze sobą zrobić, bo np. mają przekonanie, że nie ma zapotrzebowania na ich kwalifikacje – zaledwie co trzecia może sobie pozwolić na przekwalifikowanie ze środków własnych. Wszystkie pozostałe muszą otrzymać wsparcie ze środków publicznych albo nie przekwalifikują się, nie zmienią swoich kwalifikacji. A mamy co najwyżej 1/5 tych środków finansowych, które byłyby potrzebne na przekwalifikowanie osób bezrobotnych.

Ale jednak nasuwa się pytanie o sens istnienia urzędów pracy, przynajmniej w tej formule, skoro tylko co dziesiąty pracodawca zgłasza tam swoje oferty pracy, i tylko 2/3 osób faktycznie poszukujących pracy dokonuje rejestracji w urzędach. Czyli i jedna strona, i druga strona nie ufa urzędom pracy.

– Patrzymy też na to z tej drugiej strony. Często powtarza się takie stwierdzenie, że chociaż ponad 2 mln osób jest zarejestrowanych w urzędach pracy, to tak naprawdę prawdziwych bezrobotnych jest znacznie mniej, bo część z nich nie szuka pracy. Po pierwsze staramy się w NBP „postawić cyferkę” na tym, jaka część osób nie szuka pracy – i to jest poniżej 20 proc. Po drugie weryfikujemy na podstawie…

Czyli ten mit jest obalony.

– …ilościowo – na pewno. Czyli na pewno są takie osoby, i na pewno nie stanowią większości. Ale staramy się także spojrzeć od drugiej strony, tzn. sprawdzić, kto nie ma pracy, faktycznie jej szuka, a nie deklaruje, że zarejestrował się w urzędzie pracy. I takich ludzi, jest co do liczby osób  – tyle samo, czyli te 2 100 tys.  – 2 200 tys.  – 2 300 tys. To nie jest nieprawdziwa liczba. Ona oczywiście częściowo zlicza te osoby, których nie powinna, ale nie dolicza osób które należałoby uwzględnić, więc …

Czyli te statystyki nie są zafałszowane – czy są zafałszowane w inny sposób?

– …liczba się zgadza. Tak to nazwijmy.

No dobrze, a co z osobami młodszymi na rynku pracy? Jak one mogą sobie teraz radzić, np. absolwenci szkół?

– Absolwenci szkół mają w Polsce od kilku lat bardzo duży problem, dlatego że liczba nowo tworzonych miejsc pracy jest znacznie mniejsza, w tej chwili o ponad połowę mniejsza niż liczba absolwentów opuszczających same tylko uczelnie wyższe, w każdym roku. To można porównać do takiej zabawy w krzesełka, jak w przedszkolach. Są krzesełka, są dzieci, krzesełek jest mniej niż dzieci i kto pierwszy usiądzie, ten wygrał. Niestety, tak jest.

Również ten, kto ma lepsze kwalifikacje, kto odbył więcej praktyk w czasie studiów…

– Jeśli mówimy o tym, że miejsc pracy jest ponad połowę mniej niż absolwentów tylko uczelni wyższych, wszystkich nowych miejsc pracy, czyli także dla osób bez wysokich kwalifikacji, to chyba nie jest to tylko kwestia praktyk. Oczywiście, jeśli ktoś ma więcej argumentów na swoją korzyść, to na pewno łatwiej znajdzie pracę, ale tych miejsc dla młodych ludzi jest po prostu za mało.

Na pewno teraz przed nami trudny czas na rynku pracy – jesień, zima. Przypomina o tym dr Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP. – Nie spodziewałabym się fali nowych zatrudnień, nowych propozycji pracy, bo idzie zima. Statystyki od wielu lat pokazują, że w sezonie, kiedy jest chłodniej – pracy jest mniej. Jednak w późnojesiennych i zimowych miesiącach stopa bezrobocia zawsze rośnie. I to wynika z tego, że kończy się sezon urlopowy, i usługi dla hotelarstwa, dla gastronomii pomału, w niektórych przynajmniej miejscach są ograniczane. Pod koniec roku stopa bezrobocia, myślę że będzie wynosiła ok.14 proc. – uważa ekspertka.

Teraz bezrobocie wynosi ok. 13 proc., takie są szacunki MPiPS. A czy z Państwa badania wynika, że takie aktywne formy zwalczania bezrobocia –minister pracy to postuluje, chce uwolnienia kolejnych środków – czy one rzeczywiście pomagają tworzyć nowe miejsca pracy?

– Nie mieliśmy danych, które pozwoliłyby zweryfikować, czy tak jest czy nie jest. Wiemy także, że polskie instrumenty są dość drogie, więc nawet jak będzie więcej pieniędzy, to na pewno nie wystarczy ich dla wszystkich osób, które tego wsparcia będą wymagały.

Jeszcze jeden, z co najmniej kilku ciekawych wątków z Państwa badania: umowy czasowe, których jest w Polsce coraz więcej.

– Nie, nie jest ich coraz więcej, jest ich bardzo dużo. Na tle europejskim jest ich rzeczywiście bardzo dużo, ale to nie jest nic nowego. To jest wielkość, którą powtarzają i media, i wielu komentatorów od ponad  3 – 4 lat, że to jest co czwarty zatrudniony, prawie 30 proc. Tak rzeczywiście jest, natomiast my próbowaliśmy zadać sobie pytanie, z czego to wynika. Można oczywiście przyjąć hipotezę, że to dlatego, że  polscy pracodawcy nie chcą zatrudniać na umowy bezterminowe, nie lubią młodych ludzi, w ogóle nie lubią zatrudniać – można mieć różne pretensje do pracodawców. Tymczasem myśmy się przyjrzeli temu, kim są te osoby które otrzymują umowy czasowe. I jak się porówna Polskę do innych krajów, szczególnie krajów kontynentalnej Europy, to okaże się, że w Polsce ryzyko utraty pracy jest znacznie większe. Niekoniecznie większe bezrobocie, np. w tej chwili w Hiszpanii jest wyższe, natomiast tych osób, które tracą pracę i muszą znaleźć nową, proporcjonalnie jest na polskim rynku pracy, w polskim społeczeństwie znacznie więcej niż we Francji, w Niemczech, w Holandii, we Włoszech. I ponieważ utarło się , że pierwsza umowa to jest umowa na okres próbny, druga umowa jest powiedzmy na rok, czyli umowa czasowa i dopiero trzecia staje się umowa bezterminową, to w każdym momencie mamy w Polsce dużo ludzi, którzy są akurat w trakcie budowania relacji z nowym pracodawcą. I oni są na tej drodze do umowy bezterminowej, choć na pewno nie w przypadku wszystkich osób ona będzie bezterminowa, ale to że mamy tak wysoki odsetek osób pracujących na umowy czasowe, jest pochodną tego, że tak łatwo stracić pracę. A następnie, nawiązując kontakt z nowym pracodawcą  – wchodzimy przez umowę czasową, stąd nie jest powodem to, że pracodawcy nie chcą tworzyć stałych miejsc pracy.

Rozmawiał Krzysztof Rzyman.

Projekt powstaje we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej:

''