Ta porażka potwornie boli Włochów

IAR
Aneta Hołówek 02.07.2012

Po upokarzającej wręcz porażce z Hiszpanami 0:4 Włosi pocieszają się, że doszli do finału, co przed mistrzostwami Europy wydawało się czystą mrzonką.

Komentatorzy usiłują przekonać kibiców, że przysłowiowa szklanka jest pełna, a nie pusta do połowy.
"Cosi fa male" - tak to boli. Tak na pierwszej stronie podsumowuje wczorajszy finał w Kijowie “La Gazzetta dello Sport”. Słowa te uzupełnia fotografia zapłakanego Mario Balotellego, która nie wymaga nawet komentarza. Naczelny dziennika Andrea Monti przekonuje, że mimo wszystko reprezentacji należą się podziękowania, bo choć przeciwnicy - zwłaszcza w tym ostatnim spotkaniu - nie oszczędzili Włochom niczego, oni sami zdobyli cenny skarb, jakim jest odkrycie na nowo narodowej dumy. Wyzbycie się żalu nie jest tym samym, co słodki smak zwycięstwa, przyznaje naczelny gazety, ale porażka z mistrzami planety nie powinna wywoływać goryczy. Tym bardziej, że - jak zapewnia - drugie miejsce nie jest nagrodą pocieszenia.

Andrea Monti zgadza się z opinią, że Euro 2012 było nadmiernie upolitycznione i przypomina słowa Winstona Churchilla, że Włosi przegrywają wojny, jakby chodziło o mecz piłkarski i mecze piłkarskie, jakby chodziło o wojnę, po czym stwierdza, że tym razem było odwrotnie: przez 24 dni turnieju graliśmy jedynie w piłkę, i to tak dobrze, jak nie udawało nam się od dawna.
Inny komentator sportowego dziennika ma wrażenie, że ojcem triumfu Hiszpanów jest Pep Guardiola, a tytuł mistrzów Europy tak naprawdę zdobyła Barcelona. Tyle że bez Leo Messiego.

IAR, ah

sortuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!