>>> Zobacz Serwis Polskiego Radia o Euro 2012
Pomocą ludziom, którzy przyjechali na mistrzowski turniej na Ukrainę służą wolontariusze. Jest ich dużo, wyróżniają się kolorem koszulek, ale z kompetencjami bywa różnie. Najmilsi i najbardziej przydatni są ci na ulicach. We Lwowie ubrani w żółte koszulki jak Oksana i Marta, o których pisałem wcześniej, w Kijowie w zielone. Mają mapy, wiedzą jak wytłumaczyć gdzie dojechać, są sympatyczni i uczynni jak Mychajło i Andrij, którzy stoją na przesiadce z autobusu z lotniska na metro Borispolska. Powiedzą jakich taksówek unikać, zastanowią się nad czasem podróży, a to jest dla każdego najważniejsze.
W biurach prasowych i na stadionach koszulki są niebieskie i różnie z tym bywa. Narzucają się z pomocą, chcą mówić po angielsku, ale jeśli trzeba szybko zareagować, przeważnie robią głupie miny.
W Doniecku, gdy niebo otworzyło się nad stadionem i lały się strugi wody, doskonale się bawili. Wyjęli aparaty i telefony, robili zdjęcia przerażonym dziennikarzom i technikom, którzy ratowali sprzęt.
Dopiero gdy wielki Holender złapał, któregoś za poły, podniósł i wykrzyczał w twarz żądanie pomocy, obudzili się. Zaczęli biegać, przynosić płachty folii, którymi przykrywaliśmy stanowiska. Dali radę. Podobnie jak ci, którzy pomagają znaleźć połączenie z innym miastem, wyszukać bilet na pociąg, poradzić jak pojechać.
Najgorzej jest jednak, gdy trafia się na królewny. Te najczęściej urzędują na wyspie, czyli okrągłym biurku. Są najważniejsze i mają baczenie na wszystko. Wszystkie są piękne, a przynajmniej bardzo ładne, doskonale zrobione i wyglądają tak jakby czekały na księcia z bajki. Po angielsku z reguły mówią znakomicie, tyle tylko, że nie niewiele mają do powiedzenia, bo najczęściej im się nie chce.
Bilet na pociąg Hyundaya? - Już nie ma. - A inny?. - Nie jeżdżą.
Jak to nie jeżdżą jak są w rozkładzie? – Może są , ale biletów nie ma. – Możesz sprawdzić? – Nie, bo nikt nie odbiera telefonu. Naburmuszone do granic przyzwoitości, rozchmurzają się, gdy na horyzoncie pojawia się łup. To najczęściej płowowłosy, wysoki Skandynaw, lub długowłosy Włoch typu latino lover. Zbroja spada, pojawia się uśmiech i pomoc.
Królewny są jednak na samym szczycie piramidy. Im niżej tym fajniej. Może dlatego, że ci najważniejsi często na swoich stanowiskach zjawili się po znajomości. Inni bardzo chcieli, ale ta możliwość nawiązywania kontaktów przyda się im wszystkim.
Niejedna królewna pewnie dobrze wyjdzie za mąż.
Andrzej Janisz