Żółte tłumy zachwyconych kibiców wylały się ze Stadionu Olimpijskiego, zafalowały na Saganskiej i Rustaweliego, połączyły się na bulwarze Tarasa Szewczenki i skandując nazwisko innego Szewczenki, Chreszczatikiem dotarły na Majdan. Zabawa trwała do samego rana, ale to jest inny stan radości niż w bogatych krajach Europy. Niewiele jest akcentów w społecznym życiu świata, gdy Ukrainiec może być dumny: z siebie, swego kraju i rodaków.
Dzisiaj i przez następne kilka dni może, ba pewnie będzie musiał, bo taka jest kolej rzeczy. I to niezależnie od tego, czy jest ze wschodu czy z zachodu, czy głosuje na Janukowycza czy Tymoszenko. Futbol potrafi działać cuda, potrafi łączyć w sposób niezrozumiały dla nikogo i nie jest wykluczone, że po tym niespodziewanym zwycięstwie nad Szwecją działacze Partii Regionów rzucali się w ramiona tym z Batkiwszczyny. Gdyby jutro odbyły się wybory prezydentem, zostałby Andrij Szewczenko. W starciu tytanów okazał się lepszy od Zlatana Ibrahimovića.
Ukraina dostała mocny i energetyczny impuls, a sprawili to ludzie Błochina, a nie politycy, artyści czy naukowcy. Jutro w tym kraju będzie weselej.
Andrzej Janisz