Bez nich igrzyska zaliczyłyby klapę

PAP
Aneta Hołówek 13.08.2012

Uśmiech i z daleka widoczny strój w jaskraworóżowym kolorze, to wyznaczniki każdego z 70 tysięcy wolontariuszy, bez których trudno byłoby o sukces organizacyjny igrzysk w Londynie.

Londyn 2012 - serwis specjalny >>>

Pochodzili z 70 państw. Najwięcej było Brytyjczyków, Amerykanów i Brazylijczyków, którzy gościć będą kolejne letnie igrzyska oraz Rosjan - gospodarzy zimowych zmagań sportowych w Soczi za dwa lata. Młodzi ludzie przybyli do Londynu także z tak egzotycznych miejsc świata jak Wyspy Salomona.
Byli przygotowani na wszystko, nawet na deszcz, gdyż z uwagi na angielską pogodę zaopatrzono ich w 250 tys. ciepłych swetrów, parasolki i płaszcze przeciwdeszczowe, które w razie potrzeby mieli rozdawać kibicom.
Swoim entuzjazmem wolontariusze z całego świata "zarazili" Brytyjczyków zarówno tych pracujących przy organizacji igrzysk - policjantów, kierowców transportu publicznego, jak i zwykłych mieszkańców podążających codziennie do biur, a także na zawody sportowe.
Dzięki nim spełniło się marzenie burmistrza Londynu Borisa Johnsona, który powiedział przed otwarciem igrzysk: "Potrzebujemy już tylko jednego. Musimy przezwyciężyć naszą wrodzoną, angielską rezerwę i dystans. Powinniśmy być bardziej otwarci, tak jak Australijczycy" - nawiązując do sukcesu organizacyjnego i atmosfery igrzysk w Sydney w 2000 roku.
W niedzielę przed północą, podczas ceremonii zamknięcia na Stadionie Olimpijskim, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Londyn 2012 Sebastian Coe powiedział, że bez wsparcia wolontariuszy igrzyska nie mogłyby się odbyć. Za tą służbę widownia podziękowała im długotrwałą owacją.

PAP, mr

sortuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!