Były bokser alarmuje w radiowej Jedynce, że z polskim boksem jest bardo źle. - Na igrzyskach nie mamy żadnego reprezentanta jeśli chodzi o mężczyzn. Była tylko Karolina Michalczuk. Jest olbrzymi krach, nie ma co mówić o igrzyskach, gdzie przyjeżdżają najlepsi, ale to samo jest na mistrzostwach Europy czy Świata. Jest bardzo duży regres - powiedział gość "Sygnałów dnia".
Według byłego boksera, przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. - Forma szkolenia, brak funduszy. U nas najpierw trzeba zrobić wynik, a później dopiero są pieniądze. Młodzi chłopcy nie garną się do boksu. Jest to bardzo ciężki sport, trzeba mieć do tego psychikę, ale także bardzo dobre wyszkolenie - powiedział.
Paweł Skrzecz uważa, że w boksie amatorskim nie ma pieniędzy, na szkolenia, stypendia czy na żywienie. Zauważył, że do tego sportu nie przychodzą bogaci ludzi. - Mama nie ma dla niego na sprzęt sportowy, a co dopiero na nie wiadomo jakie wyżywienie - dodał.
Mimo to, były bokser ma nadzieję, że kiedyś usłyszy Mazurka Dąbrowskiego na igrzyskach.
Paweł Skrzecz odniósł się do występu Karoliny Michalczuk, jednocześnie zaznaczył, że nie jest zwolennikiem boksu kobiet. - Styl w jakim ona zaboksowała to tragedia, trenerzy żarli się, kto ma być w narożniku, zamiast ją w normalny sposób ustawić. Jej koncepcja walki była tragiczna. Dla tej zawodniczki, z którą boksowała, to był praktycznie szwedzki stół, bo tamta była zawodniczką kontrującą i walkę wygrała jak chciała - ocenił.
Skrzecz pogratulował także olimpijskiego medalu Zofii Klepackiej, którą poznał przed igrzyskami w Pekinie. - Była u mnie przed olimpiadą w Pekinie. Przyszła do mnie na salę, ponieważ trener powiedział jej, że jest za mało dynamiczna. Starałem się jej wpoić ducha walki. Szło jej bardo dobrze, jeśliby nie była medalistką w windsurfingu to byłaby w boksie - powiedział.
Rozmawial Krzysztof Grzesiowski.
to