Zieliński w Londynie wygrał rywalizację w kategorii do 85 kg. Najtrudniejszym momentem w zawodach była pierwsza niezaliczona próba w podrzucie ze sztangą ważącą 206 kg. - Byłem zdziwiony, ale sędziowie różnie opiniują podejścia. Niektóre są ładne i czyste, a oni widzą błędy techniczne. Nie wiem, czy mają spaczone oczy, może powinni udać się do okulisty. Światowa federacja powinna zmienić przepisy, bo przecież chodzi o to, aby sztanga była w górze - zaznaczył.
- Już na rozgrzewce trener mówił: jesteś spokojny, będzie dobrze. Wiedziałem, że trzeba podnieść 211 kg, bo ten wynik daje medal, nie sądziłem tylko, że złoty. Kolejni zawodnicy podchodzili do sztangi i się wykruszali (…) Byłem świetnie przygotowany, ale w rwaniu popełniłem błąd techniczny. Zaś w podrzucie sztanga mi nie "ważyła". Gdybym wcześniej zaliczył 211 kg, to może poszedłbym na wynoszący 215 kg rekord olimpijski, aby postawić kropkę nad i - powiedział po zdobyciu złotego medalu Adrian Zieliński.
Polski mistrz olimpijski podkreślił, że jego sukces ma "wielu ojców”. - Wiele osób przyczyniło się do tego medalu - trenerzy, rodzina, dziewczyna, Kołecki i inni. Chciałbym go jednak dedykować zmarłemu trenerowi Ireneuszowi Chełmowskiemu. To dla ciebie trenerze.
Londyn 2012 - serwis specjalny >>>
PAP/aj