Poniedziałek w podróży. Opóźniony samolot, a gdy juz pasy miałem zapięte, kapitan poinformował o awarii samolotu. Pasy należało odpiąć i wyjść na lotnisko. Oczekiwanie na nowy samolot nie trwało zbyt długo. W jednym z lotniskowych barków było sympatycznie. Tak jak przed laty w Moskwie, gdy lecieliśmy na piłkarskie mistrzostwa świata do Meksyku. 2,5 godziny opóźnienia, ale awarii w kolejnym samolocie już - na szczęście - nie było i o 19.00 czasu miejscowego lądowanie w Londynie.
Ciepło. Jak na Londyn to upalnie. Poczułem się jak na Karaibach. Bardzo szybka i sprawna procedura akredytacyjna. Życzliwość na każdym kroku. Zdumiał mnie Anglik, który w metrze pomógł wtaszczyć moje bagaże. Polak Polakowi często nie pomoże. Anglik poczuł się gospodarzem igrzysk, widząc człowieka, który ciągnął torby niczym kupiec przed laty na Stadionie X-lecia.
W centrum Londynu już niemal wieczór. Pierwsze spojrzenie na Big Bena. Właśnie przymierza się do bicia na 21.00. Niedaleko od Westminsteru hotel. Inne zakwaterowanie w porównaniu choćby z poprzednimi igrzyskami w Pekinie. Przytulny pokój. Na 3 tygodnie będzie moim nowym domem.
W tym nowym już domku okazało się, że torba w podróży została zalana. Ubrania mokre. Konieczne pranie. Niezły początek. Rano słońce wdarło się brutalnie, ale miło. Karaiby!!! Upalnie. Kończę rozpakowywanie i wyjmuje 5 kopert. 600 dni temu 5 polskich sportowców napisało na kartkach swoje olimpijskie marzenia. Koperty zakleiłem. Nie znam treści. Zapowiedziałem wtedy, że koperty otworzę w Londynie.
Jakie są olimpijskie marzenia Moniki Pyrek, Marka Kolbowicza, Marka Plawgi, Majki Włoszczowskiej i Michała Ruciaka?
Jest jeszcze 6. koperta. Nieoczekiwanie jej zawartość może okazać się najciekawsza. Ale czy nabierze olimpijskiej mocy? O tym zadecydują najbliższe godziny. Zatem ta 6. koperta niech otoczona będzie londyńską mgiełką tajemnicy. Tyle tylko, że w Londynie na mgłę się nie zanosi. Ale deszczem straszą nawet w tak piękny dzień.
Przez 600 dni przyglądałem się ich przygotowaniom. Bliżej lub z większego dystansu. sam jestem ciekaw, co znajdę na ich kartkach. Zwłaszcza na kartkach Majki i Marka Plawgi, dla których Londyn z różnych względów stał się nieosiągalny.
Witam z Londynu. Pora na pierwszy prawie olimpijski spacer...
Tomasz Zimoch