Londyn 2012 - serwis specjalny >>>
Już w sobotę Komitet Organizacyjny zapowiedział, że przeprowadzi dochodzenie, dlaczego tak się dzieje, mimo iż tylu chętnych nie zdołało nabyć biletów w długim, niemal dwuletnim procesie ich dystrybucji.
Mówiąc o pustych miejscach, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Igrzysk, były długodystansowiec, lord Sebastian Coe, tłumaczył dziennikarzom na konferencji prasowej zjawisko pustych miejsc: - To nie jest coś nieznanego we wstępnych rundach eliminacyjnych - zaznaczył.
Dodał jednak, że aby zapełnić miejsca, w sobotę i w niedzielę na trybuny zaproszono nauczycieli i uczniów ze szkół w najbliższej okolicy. Wiele miejsc zajęli też żołnierze, którzy akurat nie pełnią służby przy ochronie olimpiady.
Co dalej?
Lord Coe wyjaśnił, że niezajęte miejsca są zarezerwowane dla członków ekip narodowych, działaczy, sponsorów i polityków. Jak mówił: - Oni sami starają się dopiero ustalić jak podzielą swój czas między różne dyscypliny, jakie mają jeszcze zadania i jak i kiedy stawią się w różnych obiektach. Nie sądzę, żeby to okazało się problemem w dalszym przebiegu igrzysk - stwierdził.
W sobotę brytyjski minister sportu Jeremy Hunt dodał, że w niektórych obiektach wprowadzono system wimbledoński - zdawania biletów przez opuszczających stadion, tak aby ich miejsca mogli zająć inni chętni.
IAR, mr