Zamknięcie tzw. szlaku bałkańskiego, którym uchodźcy kierowali się do Unii Europejskiej, wywołuje niepokój w Grecji. Istnieje obawa, że tysiące uchodźców może utknąć w tym kraju na dłużej. Najwięcej uchodźców znajduje się na greckiej wyspie Lesbos, ale także na wyspie Chios. W styczniu i w lutym tego roku docierało na tę wyspę ponad 400 uchodźców dziennie. Teraz dociera tam 14,5 tysiąca osób dziennie, płacąc przemytnikom po 300, 700 lub 1000 euro. Jeśli dojdzie do umowy między Unią Europejską a Turcją, wielu uchodźców może zostać odesłanych z powrotem do Turcji. Ankara ma otrzymać od Wspólnoty pieniądze na opiekę nad uchodźcami, tymczasem Grecja ma z nimi wielki problem. Tym bardziej, że sama wciąż przeżywa ogromne kłopoty finansowe. Grecy czują się osamotnieni i za swoją sytuację obwiniają Unię Europejską, oczekując od niej solidarności i finansowej pomocy.
Rozmowa z Pawłem Reszką, wysłannikiem Polskiego Radia do Grecji.