Kampania przed referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej wkracza w decydującą fazę. Brytyjscy politycy rozjechali się po kraju, aby przekonywać elektorat na ulicach miast i miasteczek. Temperatura i nasilenie argumentów są coraz wyższe. Premier David Cameron mówił, że Wspólnota chroni Europę przed bratobójczymi wojnami. Ta "kampania strachu" - jak ją określają przeciwnicy Unii Europejskiej – pokazuje jak będzie źle i dla Unii i dla W. Brytanii po opuszczeniu przez nią Wspólnoty. Druga strona, czyli zwolennicy Brexitu z Borisem Johnsonem na czele, oparli kampanię na pozytywach. Niedawny burmistrz Londynu mówi, że wyzwolenie spod biurokratycznego ciężaru unijnych dyrektyw ulży Brytyjczykom, którzy zyskają więcej demokracji, będą szczęśliwsi i zamożniejsi. Sondaże wskazują, że różnica między obozami zwolenników i przeciwników Brexitu jest niewielka i nie pozwala przewidywać, który z nich zwycięży w zaplanowanym na 23 czerwca referendum.