W Unii Europejskiej z zaskoczeniem przyjęto stwierdzenie liderki francuskiego skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, że aneksja Krymu przez Rosję była legalna. Według Marine Le Pen, mieszkańcy półwyspu w referendum "życzyli sobie przyłączenia na powrót do Rosji". W mediach pojawiła się informacja, że Front Narodowy zechce uznać rosyjską przynależność Krymu w zamian za kolejną pożyczkę od Rosji na prezydencką kampanię wyborczą. Podobny stosunek do kwestii Krymu ma także najważniejszy kandydat francuskiej prawicy Francois Fillon. Najprawdopodobniej po wyborach prezydenckich relacje Francji z Rosją się poprawią, a na pewno zmienią. Przede wszystkim rządzić mogą przestać socjaliści, którzy dotychczas trzymali Rosję na dystans i opowiadali się za sankcjami, które nałożyła Unia Europejska za działania na Ukrainie. Wszyscy najważniejsi kandydaci w najbliższych wyborach prezydenckich we Francji są za zakończeniem tych sankcji i za powiązaniem europejskiej polityki obronnej z Rosją. Rosję uważają za najlepszego sojusznika w walce z terroryzmem islamskim. W kampanii wyborczej duże emocje budzi też temat Unii Europejskiej. Marine Le Pen zapowiada referendum w sprawie wyjścia kraju ze Wspólnoty lub przynajmniej ze strefy euro. Pozostali kandydaci są mniej lub bardziej, ale prounijni. Badania wykazują jednak, że francuska opinia publiczna jest nieprzychylna Unii Europejskiej.
Gość: Jerzy Szygiel, wieloletni korespondent mediów we Francji.