Mam na imię Alicja. Z wykształcenia jestem psychologiem - zaczyna swoją opowieść Pani Alicja...
Od początku lat 80-tych ubiegłego wieku ważne wydarzenia w naszym kraju przeplatają się z ważnymi chwilami mojego życia.
Rok 1981, to czas wielkich nadziei. Dopiero co zarejestrowano „Solidarność” – niespotykany w dziejach zryw całego narodu, zwany świętem wyprostowanych ramion i podniesionych głów. Był to czas także moich osobistych radości i nadziei. W styczniu tego roku wyszłam za mąż za Piotra, a w październiku urodziłam syna, Sebastiana. Rok 1981 zakończył się wielką katastrofą narodu – wprowadzeniem stanu wojennego.
Dalsze lata 80-te, to degrengolada naszego państwa. Trwało bezlitosne mordowanie naszej nadziei – największej nadziei, jaką każdy Polak przeżył w swoim narodowym życiu. Szło to w parze z moim życiem osobistym, również pełnym napięć, zdrad i wyrafinowanego zabijania nadziei. Zakończyło się to rozwodem we wrześniu 1988 roku.
Huśtawka znowu podskoczyła w górę w roku 1989. Dzień 4 czerwca, dzień nie do końca demokratycznych, ale przełomowych dla naszej demokracji wyborów, spędziłam na ulicy i przed lokalami wyborczymi, do końca prowadząc kampanię wyborczą na rzecz odrodzonej „Solidarności”; nie było jeszcze wtedy ciszy wyborczej. Robiłam to z Grzegorzem, prawnikiem z wykształcenia, który walczył z komuną najpierw w uniwersyteckich strukturach NZS-u, a potem na różnorodne sposoby, o których wtedy nie rozmawiało się i nie pytało o nie. Wiadomo: konspiracja. Nadzieja znowu przychodziła do Polski i do mnie osobiście. W sierpniu 1990 r. wyszłam za mąż za Grzegorza.
Kolejne lata, to czas sukcesu i stabilizacji. W Polsce rozwijała się demokracja, a gospodarka powstawała z prochu i pyłu, w które obrócił ją komunizm. W 1991 r. Grzegorz został wybrany na posła w pierwszych od II wojny światowej wolnych wyborach parlamentarnych. W latach 90-tych miałam ciekawą i satysfakcjonującą pracę, w której mogłam wykazać się swoją inicjatywą i pracowitością. Syn, Sebastian, skończył bardzo dobre studia wyższe i od stycznia 2009 roku pracuje w Szwajcarii w najlepszej firmie w branży internetowej na świecie.
Podobno najlepiej w Polsce udała się reforma samorządowa. Pewnie było tak na początku. Później, wprowadzenie bezpośrednich wyborów burmistrzów i prezydentów miast, powoli prowadziło do wynaturzeń w krystalicznie wyimaginowanym systemie. Burmistrzowie i prezydenci przestali należeć do partii politycznych, przez co nie ma nad nimi politycznej kontroli. W miastach całej Polski powstawały tzw. „układy” samorządowo-biznesowe, które są praktycznie nie do ruszenia. Tak jest i w moim mieście. Nie byłam z „układu”. Nie miało znaczenia, że byłam najlepszym menadżerem gminnej jednostki samorządowej, a pewnie – najlepszym w Polsce, co kiedyś przyznał nawet włodarz naszego miasta. Zwolniono mnie z pracy w 2011 roku. Nie pomógł mi polski wymiar sprawiedliwości, który jaki jest – każdy widzi…
Huśtawka znowu leci w dół. Nadszedł czas, aby ponownie coś zmienić w swoim życiu. Nadszedł czas, aby ponownie coś zmienić w Polsce!...
Autor: Alicja Kazimierska
Odwiedź nasz profil na Facebooku poświęcony wyborom 4 czerwca 1989 roku >>>>