MACIEJ GAWEŁ: To szósta edycja "Biegnij Warszawo". Jaki jest dotychczasowy rekord frekwencji i jakiej spodziewa się Pan w tym roku?
BOGUSŁAW MAMIŃSKI: W ubiegłym roku bieg ukończyło około dwunastu tysięcy, więc wszystko wskazuje na to, że teraz będzie zdecydowanie więcej . Spodziewamy się trzynastu, czternastu tysięcy zawodników, którzy ukończą bieg.
MG: Limit na przebiegnięcie 10 km wynosi dwie godziny. Czy to oznacza, że każdy, nawet "najbardziej amatorski amator" jest wstanie się w nim zmieścić?
BM: Myślę, że można to zrobić nawet maszerując. Generalnie zawodnicy przebiegają ten dystans w ciągu godziny, z duża rezerwą. Ten limit czasu jest wydłużony po to, żeby uczestnicy bawili się bieganiem, a nie koniecznie współzawodniczyli.
MG: Są jednak nagrody. Jeśli ktoś pobije rekord Polski, to może zgarnąć 10 000 złotych czyli 2500 euro. Do "Biegnij Warszawo" zgłaszają się bardziej profesjonalni zawodnicy, tacy, którzy żyją z biegów ulicznych?
BM: Oczywiście. W tym roku udział potwierdził ubiegłoroczny zwycięzca Michał Kaczmarek, podobnie Iwona Lewandowska, która także wygrała poprzednią edycję. Jest też zainteresowanie z innych krajów, m.in. z Kenii. Myślę, że ten bieg będzie rekordowy nie tylko pod względem frekwencji, ale również ze względu na wynik sportowy.
MG: Kiedy Pan zorganizował po raz pierwszy otwarty bieg dla zwykłych ludzi, amatorów?
BM: Projekt "rozbiegiwania” Polaków zaczęliśmy tworzyć od 2003 roku. Tak, to jest ten czas.
MG: Powiedział Pan: "projekt rozbiegiwania Polaków". To było tak, że dawny mistrz biegania pomyślał: "ach, zarażę innych swoją pasją"?
BM: Takich nawyków nabrałem podczas mojego pobytu we Włoszech, na kontrakcie. Zazdrościłem Włochom jak fajnie potrafią się bawić na masowych imprezach biegowych. Pojawił się partner, który chciał zainwestować duże środki, jedna z firm sportowych, i realizując program ośmioletni, bardzo zwiększyła się liczba tych, którzy spędzają czas aktywnie.
MG: Kiedy Pan zaczynał to była niemal pustynia. Dzisiaj w Polsce biegi są liczone w setkach, jeżeli nie w tysiącach. Skąd Pana zdaniem wynika ta eksplozja popularności biegania?
BM: Przede wszystkim swoje robi uświadamianie. Poza tym ludzie są już w innej sytuacji. Mają problem z tym jak rozładować swoje napięcie i stresy, a wysiłek fizyczny jest na to najlepszym lekarstwem.
MG: Czyli rozwój kraju pomaga w rozwoju i popularyzacji sportu?
BM: Zdecydowanie tak. Ale na to są też potrzebne środki, żeby bawić się w turystykę biegową, żeby wyjeżdżać na zagraniczne imprezy - to też jest zależne od sytuacji ekonomicznej. Na szczęście stało się tak, że każdym mieście z roku na rok zwiększa się liczba uczestników.
MG: Ile czasu zajęłoby kompletnemu amatorowi, który nie biegał od czasów szkolnych, przebiegnięciu w spokojnym tempie 10 km na "Biegnij Warszawo"?
BM: Godzina i piętnaście minut to wystarczający czas, żeby się przemieścić od startu do mety dla średnio-, lub w ogóle nie przygotowanej osoby do takiego dystansu
MG: A jeśli ktoś chciałby zacząć biegać, to jak powinien zaczynać? Od kilometra, dwóch, pięciu?
BM: Z reguły to jest kwestia pierwszego miesiąca, apotem już człowiek na stałe zostaje w rodzinie biegowej.
MG: Czyli... aż do maratonu?
BM: Ja akurat nie jestem jego zwolennikiem. To jest zupełnie inny wysiłek, inna praca. Ja jednak wolę takie biegi masowe, żeby uczestnicy czerpali z tego radość. I przede wszystkim systematycznie trenowali, a niekoniecznie przechodzili na to "amatorskie zawodowstwo”.
bor