Z nieoficjalnych informacji wynika, że może na tym skorzystać nawet do 400 tys. osób. Wysokość składek płaconych na ZUS ma zależeć od wysokości przychodu firmy.
Joanna Żukowska Jeśli ktoś będzie miał miesiąc bez dochodów, to nic nie zapłaci.
– Dotychczas przedsiębiorca niezależnie od tego, czy cokolwiek zarobił w danym miesiącu, czy nie – musiał regularnie odprowadzać tę minimalną stawkę, która wynosiła w granicach 1200 zł. A teraz, jeśli ktoś będzie miał miesiąc bez dochodów, to nic nie zapłaci. Bo składki będą odprowadzane proporcjonalnie do uzyskanego przychodu – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 Joanna Żukowska z Instytutu Przedsiębiorstwa Szkoły Głównej Handlowej.
Małe przychody – mały ZUS
Wszystko więc wskazuje na to, że nastąpi koniec zryczałtowanych składek ZUS dla mikroprzedsiębiorców. W środę, 5 kwietnia, wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz przedstawiła projekt, który można zamknąć w haśle „małe przychody – mały ZUS".
– Na pewno jest to ruch w dobrym kierunku, ponieważ ta sztywna stawka składki ZUS w porównaniu do przychodów w małej działalności gospodarczej, czyli 60 tys. złotych rocznie, odstraszała od zakładania działalności. A z drugiej strony wypychała tych ludzi do szarej strefy – tłumaczy gość Jedynki Mariusz Pawlak, główny ekonomista Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Mariusz Pawlak Sztywna stawka składki ZUS wypychała tych ludzi do szarej strefy.
320 złotych zamiast 812 złotych
Niższe składki na ubezpieczenie społeczne zapłacą mikroprzedsiębiorcy, których miesięczny przychód jest nie większy niż 2,5-krotność minimalnego wynagrodzenia, czyli w tym roku to 5 tysięcy złotych.
– Zmiana zakłada, że dopiero od 2,5-krotności płacy minimalnej zaczynają obowiązywać dotychczasowe zasady i wysokość składki rośnie wraz z przychodem. Dla tego, kto uzyskuje przychód minimalny, czyli 2 tys. złotych, obciążenia wyniosą 320 złotych do ZUS i na Fundusz Pracy 25 złotych. Natomiast jeśliby ta ustawa nie weszła w życie, to na dzisiaj te obciążenia wynoszą 812 złotych do ZUS i 62 złote na Fundusz Pracy – tłumaczy wiceminister Jadwiga Emilewicz.
Jadwiga Emilewicz Dopiero od 2,5-krotności płacy minimalnej wysokość składki rośnie wraz z przychodem.
Chociaż niektórzy eksperci uważają, że jednak lepiej byłoby powiązać składki z dochodami, a nie przychodami.
– Powiązanie z przychodami premiuje osoby prowadzące samodzielnie działalność gospodarczą, a nie wielkie przedsiębiorstwa. To rozwiązanie szczególnie ma dawać wsparcie samozatrudnionym na początkowym etapie rozwoju biznesu, zmniejsza ich koszty – uważa Joanna Żukowska.
60 – 70 proc. przychodu dla państwa
Czyli od nowego roku ponad pół tysiąca złotych przedsiębiorca może zaoszczędzić, a to dla tych najmniejszych jest kwotą niebagatelną. Z danych Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wynika, że obecnie takie mikrofirmy muszą przekazywać państwu około 70 proc. wypracowanych pieniędzy.
– To jest ogromna kwota, często decydująca o tym, czy ktoś taką działalność prowadzi. Ponieważ osób fizycznych, które prowadzą działalność gospodarczą, jest ponad 2,1 mln, a tych, których obejmą te preferencyjne warunki jest 800 tys. Czyli to jest ogromna liczba osób, które utrzymują się, które samodzielnie walczą o własne utrzymanie. I zapewne dzięki tej zmianie ta liczba jeszcze się zwiększy. Bo składki na ZUS decydują tak naprawdę o tym, czy ktoś jest w szarej strefie, czy nie, i czy w ogóle prowadzi tę działalność – podkreśla Mariusz Pawlak.
Mariusz Pawlak Obecnie mikrofirmy muszą przekazywać państwu około 70 proc. wypracowanych pieniędzy.
Dlaczego te składki na ZUS tak bardzo ważą?
– Ponieważ są one proporcjonalnie bardzo wysokie. Często właśnie w tej grupie dochodów, jeżeli zsumujemy podatek, który nie jest wielkim obciążeniem, i obciążenia ZUS – to daje między 60 a 70 proc. przychodu. Ktoś, kto musi tyle daniny oddać państwu, nie ma jakiejkolwiek motywacji do tego, aby się rozwijać. A mikroprzedsiębiorczość jest najważniejsza, bo to z niej powstają czempiony – komentuje gość radiowej Jedynki.
Barierą są nie tylko składki ZUS
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego pierwszy rok działalności przeżywa około 70 proc. firm, natomiast po 5 latach to już tylko 30 proc.
– Ale to nie tylko składki na ZUS są barierą. Przeszkadzają też wg 50 proc. badanych firm skomplikowane regulacje, biurokracja i rozbudowane przepisy podatkowe oraz administracyjne. I to jest ten element, który wiąże im ręce. A samozatrudniony spędza 270 godzin w roku tylko na biurokratycznych przedsięwzięciach. Czyli nie zajmuje się pozyskiwaniem klientów, sprzedażą czy doskonaleniem swoich produktów, ale papierkową pracą… Ponieważ takie osoby nie mają odpowiedniego zaplecza, które się tym zajmuje w dużych firmach – komentuje gość Polskiego Radia 24.
Joanna Żukowska Samozatrudniony spędza 270 godzin w roku tylko na biurokratycznych przedsięwzięciach.
Dlatego też często nie nadążają oni za zmieniającymi się przepisami.
– I może warto pomyśleć właśnie o ułatwieniach także w tej dziedzinie legislacji. Na pewno ujednolicenie praw, ale także interpretacji. Bo to jest bardzo duży problem, wykluczające się interpretacje. I trzeba też usprawnić prowadzenie spraw sądowych, bo teraz terminy są bardzo odległe, i to też może być powodem likwidacji firm – dodaje Joanna Żukowska z SGH.
Więcej dla firm, mniej dla budżetu?
Jednak to, co przedsiębiorcy zaoszczędzą, będzie stratą dla budżetu. Według szacunków koszt zmian w wysokości składek wyniesie 180 mln złotych. Ale wiceminister Jadwiga Emilewicz liczy na inny efekt wprowadzanych zmian.
– Zakładamy, że dodatkowy wpływ do budżetu od każdego przedsiębiorcy, który z szarej strefy wejdzie do systemu, to będzie ok. 5,6 tys. zł. Zatem to także radykalnie obniży koszty wprowadzenia tego rozwiązania, koszty dla budżetu państwa – zauważa.
Jadwiga Emilewicz Dodatkowy wpływ do budżetu od każdego przedsiębiorcy, który z szarej strefy wejdzie do systemu, to będzie ok. 5,6 tys. zł.
Oczywiście trudno oszacować, ilu mikroprzedsiębiorców zdecyduje się dzięki temu na wyjście z szarej strefy. Ale nie tylko to.
– Pani minister pominęła jeszcze jedną naturalną cechę przedsiębiorcy. Otóż przedsiębiorca nigdy nie ma ambicji, żeby być mikroprzedsiębiorcą do końca życia. Dlatego oczywiście ta szara strefa zostanie ograniczona, ale wiele z tych podmiotów, które dzisiaj są mikroprzedsiębiorstwami, staną się średnimi i dużymi firmami. A wtedy mówimy już o poważnych kwotach, które będą dodatkowymi przychodami do budżetu. Ponieważ to nie chodzi o to, żeby jednorazowo komuś ulżyć, ale żeby uwolnić polską gospodarkę i polskich przedsiębiorców, ten potencjał, który tkwi w Polakach. Przecież w tak niesprzyjających warunkach oni sobie doskonale radzą. Myślę, że liderzy gospodarczy z Singapuru, czy ze Szwajcarii, w Polsce zginęliby po kilku dniach – zwraca z kolei uwagę główny ekonomista ZPP.
Mariusz Pawlak Liderzy gospodarczy z Singapuru, czy ze Szwajcarii – w Polsce zginęliby po kilku dniach.
Mniej szarej strefy, więcej składek
Według szacunków Ministerstwa Rozwoju koszt 180 mln złotych – na ile jest wyceniony ten projekt – zostałby zniwelowany, jeśli z szarej strefy wyszłoby 36 tys. przedsiębiorców.
– To nie jest wielka liczba. A ten projekt zachęci też inne osoby do zakładania działalności gospodarczej. I jeśli to jeszcze spowoduje, że część z tych osób, zamiast wkładać energię w to, aby wyjechać za granicę i tam znaleźć pracę, otworzy tutaj swój biznes, to są to korzyści nie do oszacowania. Bo to tworzy przyszłość każdej gospodarki – zaznacza Mariusz Pawlak.
I dodaje, że szara strefa w Polsce jest ciągle dużym problemem.
Mariusz Pawlak Mikrodziałalność gospodarcza, jak i sama praca są opodatkowane w sposób dyskryminujący.
– Dlatego, że i ta mikrodziałalność gospodarcza, jak i sama praca są opodatkowane w sposób dyskryminujący, czyli mamy tu odwróconą piramidę. Większy płaci dużo mniej, a ten mniejszy, który chce zarabiać tyle, aby utrzymać siebie i swoją rodzinę, ponosi cały ciężar wszystkich wydatków państwa – tłumaczy gość radiowej Jedynki.
Mikroprzedsiębiorca w pułapce średniego rozwoju
Z proponowanych uproszczeń, według szacunków resortu, może skorzystać 200 tys. firm. Natomiast z danych ZUS wynika, że w Polsce liczba samozatrudnionych wynosi 900 tys. Jeśli więc do tego dołożymy 650 tys. mikrofirm, to wychodzi, że tylko nieco ponad 13 proc. z tych najmniejszych skorzysta na nowych rozwiązaniach.
– Ciągle największą troską we wszystkich państwach jest to, aby tych małych przedsiębiorców nie zniechęcać. Często nie płacą oni nie tylko składek ubezpieczeniowych, ale też nie płacą żadnych podatków. Ponieważ koszt ich ściągania, czy też kontroli tych małych firm, także tych prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, jest ogromny. W interesie państwa jest to, aby mały przedsiębiorca stał się dużym, a nie, żeby go cały czas powstrzymywać w tej pułapce średniego rozwoju, jak mówił wicepremier Mateusz Morawiecki. A to są właśnie takie pułapki, które trzymają przedsiębiorców – zauważa Mariusz Pawlak.
Mariusz Pawlak W interesie państwa jest to, aby mały przedsiębiorca stał się dużym, a nie, żeby go cały powstrzymywać w tej pułapce średniego rozwoju.
Optymalizacja kosztów jako efekt uboczny…
Pojawia się jednak obawa, że ten nowy projekt skłoni pracowników do przechodzenia na samozatrudnienie, bo będzie się im to bardziej opłacać, i będziemy mieli wysyp de facto fikcyjnych firm, albo firmy będą zaniżać koszty po to, aby skorzystać z tych zaproponowanych ulg.
– To jest gra operacyjna, która trwa od wielu lat. Stworzyliśmy sobie taki system podatkowy jaki mamy, i on to umożliwia, i oczywiście, że może tak się zdarzyć. Jeżeli praca jest droga, jeżeli jest opodatkowana 40 – 45 proc., to każdy będzie szukał innych miejsc do optymalizacji – uważa ekspert ZPP.
Mariusz Pawlak Jeżeli praca jest droga, jeżeli jest opodatkowana 40 – 45 proc., to każdy będzie szukał innych miejsc do optymalizacji.
Globalne koncerny otwierają siedziby w tzw. rajach podatkowych, bądź korzystają z przywileju cen transferowych, i jest to czymś normalnym. Dlaczego więc przedsiębiorca ma nie optymalizować swoich kosztów, jakimi są koszty podatków, czy składek do ZUS.
– Jednak główną rolą, celem przedsiębiorcy jest realizowanie swojej wizji gospodarczej, a nie unikanie podatków. Dlatego często oni zaakceptują ten koszt, bo są w stanie pewien sprawiedliwy poziom takiego obciążenia zaakceptować, i po prostu będą szli do przodu – ocenia Mariusz Pawlak.
… i wysyp nowych firm, jako efekt oczekiwany
Jeśli jednak ten czarny scenariusz optymalizacyjny się nie ziści, to chyba możemy liczyć na taką kolejną falę przedsiębiorczości, ponieważ brak tych stałych, wysokich kosztów zachęci Polaków do zakładania firm.
– Taki chyba jest główny zamysł Ministerstwa Rozwoju, aby pobudzić nas do przedsiębiorczości. A Polacy są już bardzo przedsiębiorczy, co widzimy za granicą, gdzie w wysoce konkurencyjnych otoczeniach radzą sobie doskonale. Nie są oni głównymi beneficjentami programów socjalnych, lecz wprost przeciwnie, to bardzo sprawni przedsiębiorcy. Tylko jeśli porównamy kilka systemów prawno-podatkowych, to Polska przegrywa. Czyli jeśli przestaniemy dyskryminować polskich przedsiębiorców, to oni rzeczywiście tutaj stworzą bardzo atrakcyjną gospodarkę – komentuje gość radiowej Jedynki.
Mariusz Pawlak Jeśli przestaniemy dyskryminować polskich przedsiębiorców, to oni stworzą bardzo atrakcyjną gospodarkę.
Dzięki tym nowym przepisom może powstać nawet milion nowych firm.
– Jest bowiem taki trend wśród młodych ludzi pokolenia Y i kolejnego, którzy nie chcą pracować na etacie. Chcą realizować swoje pasje i przy okazji godnie zarabiać – podkreśla gość Jedynki Mariusz Pawlak.
A dzięki tym wszystkim proponowanym, ale i jeszcze postulowanym zmianom, powinno być przede wszystkim prościej.
Błażej Prośniewski, Elżbieta Szczerbak, Małgorzata Byrska