- Właściciele ubojni w Kalinowie pod Ostrowią Mazowiecką dopuszczali się nielegalnej praktyki pozyskiwania mięsa od tzw. "leżaków" - krów, które z powodu choroby są na granicy wycieńczenia. Zgodnie z obowiązującym w naszym kraju prawem, mięso można pozyskiwać wyłącznie od zdrowych zwierząt.
- Mięso pochodzące z rzeźni w Kalinowie trafiło do "więcej niż 20 punktów w Polsce", ale też w Europie. W sumie z nielegalnego uboju pozyskano 9,5 tony mięsa, z czego ok. 2,5 ton sprzedano za granicę.
- Z informacji Komisji Europejskiej wynika, że mięso z tzw. "leżaków" trafiło łącznie do 14 krajów, w tym do: Polski, Czech, Estonii, Finlandia, Francji, Hiszpanii, Litwy, Łotwy, Niemiec, Portugalii, Rumunii, Szwecji, Słowacji i Węgier.
- Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski mówi, że taki proceder to incydentalna sprawa, która "została wyolbrzymiona do niewyobrażalnych rozmiarów". Jego zdaniem, grozi to wizerunkowi mięsa z Polski i całej polskiej żywności na świecie. Minister wskazał, że Polska jest jednym z głównych graczy na światowych rynkach żywności, a podkreślanie patologii może zaszkodzić temu wizerunkowi.
- Polska eksportuje od 400 do 450 tys. ton mięsa wołowego. Głównym odbiorcą są kraje UE, gdzie trafia aż 85 procent rodzimej wołowiny. Resztę skupuje Turcja, Chiny, Izrael czy Kazachstan, ale nie są to duże ilości w stosunku do możliwości produkcyjnych Polski. Zatem ilość mięsa pozyskana od chorych krów to zaledwie ułamek krajowej produkcji.
Kontrola KE
W poniedziałek inspektorzy Komisji Europejskiej rozpoczęli w Polsce badanie sprawy nielegalnego uboju krów. Ich misja potrwa do piątku. W ciągu miesiąca powinien być gotowy raport KE w tej sprawie – poinformowała w poniedziałek rzeczniczka KE Anca Paduraru.
- Grupa audytorów Komisji Europejskiej przybyła do Polski i rozpoczęła ocenę sytuacji. (...) Misja potrwa do piątku, 8 lutego. Raport będzie gotowy w ciągu około miesiąca, ponieważ musi zostać wysłany do Polski, a potem z powrotem do KE - powiedziała Paduraru na konferencji prasowej. Eksperci Komisji będą na miejscu współpracować z przedstawicielami polskich władz.
Kto kupuje polską wołowinę?
- W UE największym odbiorcą są Włochy, które importują od nas 80-85 tys. ton, Niemcy 55 tys. ton, Holandia 30-40 tys. ton, dalej są Hiszpania i Włochy - wylicza profesor prof. Stanisław Stańko z Wydziału Nauk Ekonomicznych SGGW, dodając, że najwięcej polskiego mięsa skupują stare kraje UE.
Zdaniem eksperta ograniczenie importu do krajów UE może spowodować chwilowy spadek cen o 0,10-0,20 gr na kilogramie. - Odbiorcy mogą się wstrzymać z zakupem, a produkcja się nie zmniejszy, stąd możliwe spadki - tłumaczy naukowiec. Ograniczenie eksportu w dłuższej perspektywie mogłoby oznaczać "zatkanie" się polskiego rynku. Polacy są w stanie skonsumować rocznie około 120 ton mięsa wołowego, reszta musi zostać sprzedana poza terenem naszego kraju.
Jednak taki czarny scenariusz jest mało prawdopodobny. - Jeżeli w dłuższym okresie zostaną wprowadzone odpowiednie zabezpieczenia, jeśli zastosujemy się do zaleceń KE, to po tym szoku wszystko wróci do normy - uspokaja ekspert.
Ubojnia do likwidacji
Rzeźnia w Kalinowie pod Ostrowią Mazowiecką, przedstawiona w "Superwizjerze" została zamknięta i usunięta z listy zakładów, których produkcja jest dopuszczona do sprzedaży. Ministerstwo Rolnictwa, uspokaja, że informacje o rynkach, na które trafiało mięso z tej rzeźni, pojawiły się w unijnym systemie RASFF (System Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach) a mięso, które trafiło na zagraniczne rynki, jest wycofywane.
Ministerstwo zaznaczyło ponadto, że mięso pochodzące z ubojni pod Ostrowią Mazowiecką zostało zabezpieczone i przebadane. "Nie stwierdzono zagrożeń biologicznych" - czytamy w komunikacie opublikowanym przez resort.
źródła: IAR/RMF24/TVN24/Twitter
Paweł Kurek/PolskieRadio24.pl