Jan Komasa zapytany, skąd wziął się pomysł na film "Boże Ciało" odpowiedział, że wszystko zaczęło się od tego, że do producenta i scenarzysty Krzysztofa Raka trafił reportaż Mateusza Pacewicza "Kamil, który księdza udawał".
- Krzysiek zadzwonił do Mateusza i namówił go, żeby napisał na podstawie reportażu scenariusz. Kiedy powstała pierwsza wersja tekstu, Krzysiek wysłał go do mnie z pytaniem, czy chciałbym ten film zrealizować. Przeczytałem go, naniosłem swoje poprawki.
Ponieważ było ich sporo, założyłem, że producent ze scenarzystą mogą ich "nie poczuć" i postanowić iść własną drogą. Tymczasem obaj wzięli je na poważnie, zmienili tekst i przesłali mi go znowu. Ta wersja była już bardzo bliska tego, co chciałem zobaczyć na ekranie. Podjąłem decyzję o wejściu w ten projekt - opowiedział.
Dołożyłem cały wątek o mrocznej przeszłości głównego bohatera i tego, że przeszłość do niego w końcu wraca. Wydaje mi się, że dodało to sporo dramatyzmu, takiego "pazura" całej akcji
Komasa wytłumaczył, że jego poprawki miały na celu jeszcze bardziej zdystansować się i oderwać od historii opisanej w reportażu Raka.
- Dołożyłem cały wątek o mrocznej przeszłości głównego bohatera i tego, że przeszłość do niego w końcu wraca. Wydaje mi się, że dodało to sporo dramatyzmu, takiego "pazura" całej akcji. Daniel ma swoje demony, musiałem go wzmocnić i pokazać różne konflikty, które go bardzo męczą.
- Zyskaliśmy mrok, choćby jego minimalną szczyptę, żeby "Boże Ciało" nie było czystym dramatem czy obyczajem, ale miało zabarwienie thrillera psychologicznego - powiedział.
"To zupełnie inna półka niż do tej pory"
"Boże Ciało" - jak przyznał Jan Komasa - różni się stylistycznie od jego pozostałych filmów, takich, jak "Miasto 44" czy "Sala samobójców". - Waga tematu, trudności z tym związane, wymagają określonych środków. Dlatego trzeba było skorzystać z innego worka, z innej grupy pomysłów. To zupełnie inna półka niż do tej pory - stwierdził.
Wskazał, że sposób realizacji "Bożego Ciała" to konsekwencja kilku czynników, przede wszystkim istotności tematu. - Nie spodziewałem się, że zajmę się duchowością. Mój klucz reżyserski polegał na tym, że chciałem za wszelką cenę odkryć tajemnicę Daniela, jakakolwiek by ona nie była - zaznaczył.
Nie spodziewałem się, że zajmę się duchowością. Mój klucz reżyserski polegał na tym, że chciałem za wszelką cenę odkryć tajemnicę Daniela, jakakolwiek by ona nie była
Reżyser zauważył, że podjął pewne ryzyko. - W "Bożym Ciele" kamera przez 95 proc. czasu stoi w miejscu. To jest bardzo rzadki chwyt. Tylko w pierwszej i ostatniej scenie kamera jest z ręki, tylko cztery czy pięć razy porusza się delikatnie na szynach, ale nie przejeżdża dłużej niż pół metra. Tego typu zabieg wymagał od nas bardzo dokładnego wymierzenia sceny, odległości między aktorami, opracowania i ustawiania kadru - zwrócił uwagę.
kinoswiat.pl/biuro-prasowe/
"Wiedziałem, na co go stać"
Skąd wziął się pomysł, by to Bartosz Bielenia zagrał główną rolę? - Lubię ryzykować. Myśląc o Danielu, pomyślałem o Bartku - androgenicznym chłopaku, piekielnie zdolnym, kojarzonym z eksperymentalnym teatrem. Wiedziałem, na co go stać, więc od razu zestawiłem go sobie w głowie z postacią głównego bohatera.
Bardzo lubię, jak reżyserzy sięgają po casting, który nie jest w pierwszej chwili oczywisty. Świetnie, kiedy udaje się dotrzeć do celu z najmniej spodziewanym wyborem. Ma się wtedy poczucie, że się coś odkrywa, a widz będzie mógł z nami przeżyć coś wyjątkowego.
To ten sam rodzaj ekscytacji, którą Bartek czuł, odkrywając w sobie Daniela, a Tomek Ziętek - odkrywając w sobie Pinczera. Jeżeli i aktor, i reżyser odczuwają podskórnie możliwości roli, nigdy nie wolno tego ignorować. Można wtedy naprawdę zdziałać więcej. To naprawdę ekscytująca sprawa - podkreślił Komasa.
Bartek jest bardzo inteligentnym i oczytanym człowiekiem, szczególnie zainteresowanym tematami z zakresów światopoglądowych i religii. Dowiedziałem się od niego bardzo wielu rzeczy
Reżyser ocenił, że "w Bartku to jest wspaniałe, że jest naprawdę światłym człowiekiem". - To nie jest chłopak, który po prostu starał się odzwierciedlić postać ruchami, wyglądem, zachowaniem, emocjami, ale ideologią. Był do tego absolutnie gotowy, też w warstwie psychologicznej. Bardzo się przygotowywał do roli. Namiętnie czytał Pismo Święte, katechizm, encykliki papieskie - wyjaśnił.
- Bartek jest bardzo inteligentnym i oczytanym człowiekiem, szczególnie zainteresowanym tematami z zakresów światopoglądowych i religii. Dowiedziałem się od niego bardzo wielu rzeczy. Wydawało mi się, że ja się przygotowałem bardzo starannie, ale okazało się, że miałem wspaniałego partnera, który wypełnił całą dawkę Daniela również światopoglądowo. Daniel nie jest filozofem, ale reprezentuje stanowisko i postawę, które można ująć w poważniejsze ramy. Trzeba być po prostu na to gotowym - stwierdził.
kinoswiat.pl/biuro-prasowe/
mat. promocyjne/kk