Gdy została pierwszą damą, media często wychwytywały "gafy", które wynikały z tego, że Kaczyńscy nie mieli zamiaru rezygnować z okazywania sobie troski i uczuć. Mikrofony wyłapywały, jak Lech nazywał Marię "maluszkiem", kamery nagrywały, jak podczas oficjalnych spotkań Marii zdarzało się poprawić mężowi krawat.
- Było dla nas zaskoczeniem, że można mieć tyle czułości dla swojego męża, że można być tak blisko, mimo obowiązków. Ona dzwoniła do niego co kilkadziesiąt minut z pytaniem, jak się czuje, czy jadł – wspominała Elżbieta Jakubiak, szefowa gabinetu prezydenta Kaczyńskiego.
Teresa Sukniewicz-Kleiber, sportsmenka, przyjaciółka Marii Kaczyńskiej: - Ona siebie postrzegała w tym układzie przede wszystkim jako żonę. Żonę faceta, który jest lekko niedzisiejszy, który potrzebuje od niej miłości, czułości i opieki. I ona mu to dawała.
Zaangażowana pierwsza dama
Maria Kaczyńska postrzegała swoją rolę jako szansę na zwracanie uwagi na akcje dobroczynne i ich wspieranie. Była pierwszą laureatką "Bursztynowej róży", wyróżnienia przyznawanego osobom zaangażowanym w działalność charytatywną. Patronowała m.in. utworzeniu Kliniki Budzik specjalizującej się w leczeniu i rehabilitacji dzieci z najpoważniejszymi urazami neurologicznymi.
Zobacz także:
LECH KACZYŃSKI - serwis specjalny
Angażowała się w sprawy kobiet. Uczestniczyła też, razem z dwiema byłymi pierwszymi damami, w konferencji "Kobiety dla Polski. Polska dla kobiet" podsumowującej dwadzieścia lat transformacji z perspektywy kobiet pochodzących z różnych środowisk i reprezentujących różne światopoglądy. Nie bała się zabierać głosu w sprawach kontrowersyjnych. Była sygnatariuszką apelu kobiet mediów do parlamentarzystów o pozostawienie bez zmian zapisu w konstytucji w dziedzinie ochrony życia, zadeklarowała też poparcie dla metody in vitro. Spotkało się to z ostrą reakcją części środowiska politycznego jej męża, ale z drugiej strony - przysporzyło też sympatii społecznej za odwagę i własne zdanie.
- Żadni specjaliści od wizerunku niczego mi nie podpowiadali. Zawsze mówiłam to, co myślę, nawet jeśli bywałam za to krytykowana. Ale kiedy wypowiadałam się o in vitro, popierałam kompromis w sprawie aborcji, czy broniłam Rospudy – nie kalkulowałam, czy na tym wygram, czy nie. Może właśnie za tę autentyczność ludzie mnie zaakceptowali? - mówiła Maria Kaczyńska w wywiadzie z Marcinem Dzierżanowskim.
Była naturalna i ciepła. Wzbudzała sympatię za granicą – Holendrzy wyhodowali specjalny gatunek tulipana nazwany jej imieniem; serca Japończyków skradła, występując w tradycyjnym kimonie; podczas spotkań i uroczystości usadzano ją w miejscach wyższej rangi niż przewidziane protokołem. Jednocześnie nigdy nie chciała przyćmiewać męża.
- Czuła się zażenowana, gdy media więcej uwagi poświęcały jej niż mężowi – wyjaśniała Teresa Sukniewicz-Kleiber. – Nie godziła się z rolą ocieplacza wizerunku przy krytykowanym mężu.
Kresowa dusza
Urodziła się w Machowie w Lubelskiem, ale jej rodzina pochodziła z Wilna. Ojciec walczył w wileńskiej AK.
- Wszyscy podkreślali, jaką ciepłą była osobą. Czuło się od niej tę kresową siłę. Ludzie z Kresów, wierzę w to głęboko, są naznaczeni ogromną dozą "naiwności", która pozwala wedrzeć się do wnętrza człowieka. Są naznaczeni większą ilością dobra, ciepła i uśmiechu. Taka była właśnie Maria Kaczyńska - wspominała dziennikarka Krystyna Gucewicz.
Lech Kaczyński z żoną Marią. Warszawa, 10 marca 2005 roku. Foto: East News
Studiowała transport morski na Uniwersytecie Gdańskim. Pracowała w Instytucie Morskim w Gdańsku. Tam poznała swojego przyszłego męża. Pobrali się po dwóch latach znajomości. Po narodzinach córki Marty zajęła się domem - Lech Kaczyński łączył wówczas pracę naukową z działalnością opozycyjną. Podczas internowania męża, by zarobić na utrzymanie, udzielała korepetycji i tłumaczyła teksty. Znała biegle angielski i francuski, w mniejszym stopniu posługiwała się także rosyjskim i hiszpańskim.
- Pani Kaczyńska była uroczym człowiekiem. Nie miała w sobie niechęci do drugiego człowieka – wspominała sąsiadka Lecha i Marii Kaczyńskich z czasów, kiedy ci mieszkali na warszawskim Powiślu.
Lubiła chodzić do kina (jej ulubionym była nieistniejąca już warszawska "Femina"), była też wielką miłośniczką teatru.
- Pani Maria była najwierniejszym widzem naszego teatru - wspominał Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. - Nie opuściła niemal żadnej premiery, a nawet jeśli opuściła, to przychodziła później. Ale nie jako pierwsza dama, a jako normalny widz. To była jej pasja.
Gdy przez ulice Warszawy przejeżdżał uroczysty kondukt żałobny, pierwszą damę żegnały gęste szpalery warszawiaków. Później dziesiątki tysięcy Polaków przybyło do Pałacu Prezydenckiego, by po raz ostatni pokłonić się prezydenckiej parze.
Maria Kaczyńska miała 68 lat. Wraz z małżonkiem spoczywa w krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów na Wawelu w Krakowie.