Urodzony 27 kwietnia 1946 roku w miasteczku Verwood na południu Anglii Gordon Haskell na muzycznej scenie spędził ponad pół wieku. Mimo tak długiego stażu można go określić mianem One Hit Wonder – artysty jednego przeboju. Co wyjątkowe, swój jedyny wielki hit Brytyjczyk wylansował grubo po pięćdziesiątce.
Śpiewana niskim, lekko zachrypniętym głosem ballada "How Wonderful You Are" idealnie wpisuje się w klimat zadymionej, portowej knajpy (w czasach, gdy jeszcze wolno było tam palić). Nie ma w tym przypadku, w karierze Haskella był bowiem okres, gdy śpiewał on w tego typu miejscach przez siedem nocy w tygodniu. Było to już po przygodzie z grupą King Crimson, którą opuścił po nagraniu albumu "Lizard", ze względu na różnice artystyczne dzielące go z jej liderem, Robertem Frippem.
W pierwszej połowie lat 80. Gordon, pogrążony w długach, wyjechał do Danii, by występując w tamtejszych barach, podreperować swój budżet. – To nie był stracony czas. Ćwiczyłem. Spotkałem w tych barach wiele naprawdę interesujących postaci, które zainspirowały moje piosenki – wspominał po latach wokalista.
Gordon Haskell - "How Wonderful You Are", źródło: YouTube / Gordon Haskell
Wielki sukces przyszedł w 2001 roku. Nie stały za nim pieniądze żadnej wytwórni płytowej, utwór "How Wonderful You Are" zyskał popularność wyłącznie dzięki fanom, którzy usłyszeli go na antenie radia BBC 2, w audycji popularnego DJ-a Johnniego Walkera, i masowo zaczęli się domagać kolejnych emisji. W prestiżowym, bożonarodzeniowym notowaniu UK Singles Chart piosenka zajęła drugie miejsce, tuż za niemiłosiernie promowanym kawałkiem "Somethin' Stupid" superduetu Robbie Williams & Nicole Kidman.
Album "Harry's Bar", zawierający wspomniany przebój, zdobył status Złotej Płyty w Wielkiej Brytanii i kilku innych krajach… i na tym właściwie skończyła się dobra passa Haskella. Jego kolejne krążki nie wzbudziły już wielkiego zainteresowania, nie doczekał się też piosenki, która by się choćby zbliżyła popularnością do "How Wonderful You Are". Inna sprawa, że chyba nie miał wielkiego ciśnienia na bycie gwiazdą pop, skoro aż na 8 lat zaszył się na egejskiej wysepce Skopelos (znanej głównie za sprawą nakręconego tam musicalu "Mamma Mia"), gdzie nawet zaczął posługiwać się greckim nazwiskiem Hionides.
15 października 2020 roku, kilka lat po powrocie do ojczystej Anglii, Gordon Haskell zmarł na raka płuc. Z okazji 75. urodzin artysty warto jeszcze raz włączyć sobie tę wyjątkową, kojącą piosenkę, zaczynającą się od słów: "Wychodzę z domu niemal każdego wieczoru, przyciągany przez światła, by posłuchać jazzu w barze Harry'ego…".
kc
