43:56 2021_04_06 13_10_20_PR1_Muzyczna_Jedynka.mp3 Artyści wspominają Krzysztofa Krawczyka. Cz. 1. (Muzyczna Jedynka)
43:42 2021_04_06 14_09_09_PR1_Muzyczna_Jedynka.mp3 Artyści wspominają Krzysztofa Krawczyka. Cz. 2. (Muzyczna Jedynka)
Krzysztof Krawczyk w latach 1963-1973 i 1976 był wokalistą zespołu Trubadurzy, a od 1973 artystą solowym. Wypromował wiele znanych przebojów, między innymi: "Parostatek", "Chciałem być", "To, co dał nam świat", "Mój przyjacielu", "Trudno tak", "Bo jesteś ty". Jego popularność wyznaczają liczne trasy koncertowe w Europie i na świecie oraz wiele nagród i wyróżnień.
"Piosenki Krzysztofa Krawczyka". Nowy kanał muzyczny Polskiego Radia
W swojej karierze śpiewał i nagrywał płyty z różnorodną muzyką od popu poprzez rhythm & bluesa, swing, soul, rock and rolla, country, tango, aż po dance, folk, funky, reggae, muzykę cygańską i biesiadną.
Zaczęło się w Łodzi
Ryszard Poznakowski wspomina początki kariery Krzysztofa Krawczyka. - W latach 60. byłem kierownikiem muzycznym Telewizyjnej Giełdy Piosenki i do moich obowiązków służbowych należało m.in. szukanie młodych talentów. Kasia Gaertner powiedziała, że jest trzech chłopaków, którzy świetnie śpiewają i jedziemy do nich, bo trzeba ich pokazać. Wsiadłem do jej samochodu i pojechaliśmy do Krzyśka Krawczyka do Łodzi na ul. 11 Listopada. Krzysiek usiadł do pianina i chłopaki zaśpiewali "Słoneczniki kwiaty". Zachwyciłem się i zatrudniłem ich do Giełdy Piosenki. Powiedzieli wtedy: "Rysiek, brakuje nam czwartego do brydża. Czy nie chciałbyś z nami grać?". I w ten sposób zostałem trubadurem - zdradza Ryszard Poznakowski.
Ryszard Poznakowski zapamięta Krzysztofa Krawczyka jako artystę, który zawsze śpiewał całym sobą oraz sercem. - Kwintesencją jego talentu jest dla mnie utwór "Nim zgaśnie dzień" z 1972 roku - słyszymy.
Szansę na zaistnienie Krzysztofowi Krawczykowi i zespołowi Trubadurzy dał również Andrzej Korzyński, szef Młodzieżowego Studia Rytm.
- Daliśmy im możliwość nagrania, co było ryzykiem, ponieważ zespół nie był znany. Wcześniej nie miał utworów, które pretendowałyby do list przebojów. Nagrali jednak jedną z pierwszych piosenek i zrobili błyskawiczną karierę. To była "Kasia", która bodajże przez trzy miesiące znajdowała się na pierwszym miejscu naszej listy przebojów. Każda ich piosenka była wtedy przebojem. Mieli trochę skłonności do ludowości, ale to było zalecane, modne i był to też parasol ochronny, bo nie można było przyczepić się, że śpiewają amerykańskie przeróbki. Polska młodzież śpiewała polskie piosenki - opowiada Andrzej Korzyński.
Andrzej Korzyński był pod wrażeniem głosu Krzysztofa Krawczyka. - Wyróżniał się z palety głosów, które wtedy się pojawiły. Był silny, potężny, czysty i o piękniej barwie. Myślę, że zespół trochę zawdzięczał Krawczykowi sukces, bo był on bardzo rozpoznawalny - uważa.
Źródło: T.Love/Muniek i Krzysztof Krawczyk, "Lekarze dusz"
Mógł zaśpiewać wszystko
- Krzysztof był moim kolegą, z którym znałem się od końca lat 90. Zrobiliśmy wspólnie jedną piosenkę "Lekarze dusz", w tamtych czasach napisałem też teksty na jego płytę. Przez ten czas spotykaliśmy się kilkakrotnie i raz byliśmy nawet całym zespołem T.Love na obiedzie u niego pod Łodzią. Później spotykaliśmy się w trasie czy na różnych festiwalach. Krzysztof był przeuroczym facetem, fantastycznym, dobrym, hojnym i towarzyskim człowiekiem, a jednocześnie zdystansowanym do siebie i całego show-biznesu. Był też bardzo pracowity. Takimi osobami są tylko ci najwięksi na świecie: Elvis, Sinatra czy Tom Jones, a w Polsce Wodecki, Niemen i właśnie Krzysiu. Mógł zaśpiewać wszystko i nie sposób było go nie kochać - mówi Muniek Staszczyk.
Koncert Krzysztofa Krawczyka: największe przeboje [ZOBACZ WIDEO]
- Cieszę się, że udało się nam nagrać utwór "Lekarze dusz". Pamiętam, jak dużym wyzwaniem było dla mnie napisanie tego tekstu. Musiałem napisać uniwersalny tekst, w którym jednocześnie byłbym sobą, tak samo jak Krzysztof. Spodobał mu się ten kawałek - dodaje.
Muniek Staszczyk przyznaje, że po 2000 roku Krzysztof Krawczyk postanowił zmienić swój wizerunek muzyczny.
- To była udana próba i wspaniałe duety z Edytą Bartosiewicz, Piaskiem, świetna płyta z Bregoviciem i praca ze Smolikiem. To był Krzysztof Krawczyk na nowo, ale absolutnie był też sobą. Był skromnym człowiekiem, który na pewno miał poczucie swojej wartości, ale miał też taki moment, że chyba na początku nie był pewien, czy uda mu się ta zmiana wizerunku. Wyszło świetnie - twierdzi Muniek Staszczyk.
Za przemianą Krzysztofa Krawczyka stał Andrzej Smolik, znany kompozytor i producent. - W pierwszej fazie pracy zupełnie nie myśleliśmy, żeby pokazywać go inaczej. Ta praca miała jednak organiczny charakter i po pierwszych spotkaniach uświadomiłem sobie, że Krzysztof właściwie nigdy nie pokazał się z takiej strony, ale też, że ma ogromny potencjał jako wokalista, który jest bardziej subtelny, jeśli chodzi o używanie swojego potężnego głosu. To było dalej słychać i czuć, dlatego poszliśmy w tę stronę - wspomina Andrzej Smolik.
- Wykonawstwo, jakość, aparat głosowy i to, czego nauczył się w życiu, nie miałoby znaczenia, gdyby nie prawda, szczerość oraz ciepło, które z niego emanowało i przemawiało przez jego głos. Był jedyny w swoim rodzaju, co czuje się pomiędzy wierszami. To na zawsze pozostanie w jego piosenkach - uważa Andrzej Smolik.
Bardziej brytyjski niż amerykański?
Wojciech Trzciński skomponował wiele przebojów Krzysztofa Krawczyka. Po raz pierwszy z piosenkarzem spotkał się w latach 1972-1973. Krzysztof Krawczyk poprosił go wtedy, żeby napisał piosenkę dla jego żony. Z czasem nawiązali współpracę. - Krzysztof był artystą, który śpiewał we wszystkich gatunkach i mógł zaśpiewać wszystko. W połowie lat 70. widzieliśmy w nim piosenkarza bardziej brytyjskiego niż amerykańskiego. Śpiewał tym wspaniałym, szerokim barytonem, ze znakomitą dynamiką i świetnym feelingiem - opowiada Wojciech Trzciński.
Zdaniem Wojciecha Trzcińskiego Krzysztof Krawczyk swoim stylem bardziej zmierzał w kierunku Toma Jonesa.
- Pracowaliśmy wspólnie dziesięć lat z przerwą na jego pobyt w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze piosenki napisane przeze mnie, Jarka Kukulskiego i innych kolegów w latach 1976-1979 były fundamentem pod jego późniejszą karierę po powrocie z USA. To była baza, na której mógł budować swoje następne pomysły i projekty - dodaje Wojciech Trzciński.
Z kolei Andrzej Piaseczny zapamięta go jako ciepłego, otwartego człowieka. - Ilekroć spotykaliśmy się na trasie, w studiu telewizyjnym czy gdzieś zupełnie przypadkowo, był człowiekiem, którym przede wszystkim otwierał ramiona. Czuliśmy do siebie ogromną sympatię, która nigdy nie przeminie. Jego piosenki są największą wartością, ale myślę o nim również jako o człowieku, którego ilekroć spotykałem, to zawsze widziałem jego uśmiech, przychylność i otwartość. Takich ludzi najbardziej lubię i cenię - przyznaje piosenkarz.
- Krzysiek był wielkim artystą i pozostanie w naszych głowach i myślach. Możliwość poznania takiego człowieka była największym prezentem, który można dostać od losu - wspomina Andrzej Piaseczny.
Czytaj także:
***
Tytuł audycji: Muzyczna Jedynka
Prowadziła: Maria Szabłowska
Goście: Ryszard Poznakowski, Andrzej Korzyński, Muniek Staszczyk, Andrzej Smolik, Wojciech Trzciński, Andrzej Piaseczny
Data emisji: 6.04.2021
Godzina emisji: 13.00-15.00
DS