Polskie Radio

Jego świat nie zawsze był cudowny. Pół wieku bez Louisa Armstronga

Ostatnia aktualizacja: 06.07.2021 12:00
Choć nazywano go żartobliwymi przydomkami "Satchmo" i "Pops", nikt nie miał wątpliwości, że jest on prawdziwym królem jazzu. Dziś mija pięćdziesiąta rocznica śmierci artysty, dzięki któremu świat poznał "What a Wonderful World", jeden z najbardziej znanych standardów muzyki popularnej.
Woskowy Louis Armstrong w muzeum Madame Tussaud w Nowym Jorku
Woskowy Louis Armstrong w muzeum Madame Tussaud w Nowym JorkuFoto: Shutterstock / Alina Zamogilnykh

Piosenka "What a Wonderful World" to bezpretensjonalna afirmacja życia i otaczającego świata, prawdziwy hymn wszystkich optymistów. Zanim jednak 66-letni Louis Armstrong nagrał swój wielki przebój, jego własne życie nie zawsze było usłane różami. Niedługo po tym, gdy przyszedł na świat w 1901 roku w Nowym Orleanie, jego ojciec odszedł w nieznane, zostawiając na pastwę losu jego matkę, która miała wówczas niespełna 17 lat.

Jako 11-latek Louis porzucił szkołę i zaczął śpiewać wraz z grupą kolegów na ulicy, by zarobić parę groszy. Sylwestra 1912 roku postanowił uczcić salwą z podkradzionego ojczymowi pistoletu, za co trafił do aresztu, a następnie do przypominającego więzienie poprawczaka dla kolorowej młodzieży. Po jego opuszczeniu łapał dorywcze zajęcia w podejrzanych lokalach prowadzonych przez mafię, został też "opiekunem" pewnej kobiety lekkich obyczajów, z którą rozstał się po tym, jak ugodziła go nożem.

Mimo tak niesprzyjających warunków na starcie Armstrongowi udało się wyjść na ludzi, a ratunkiem dla niego okazała się muzyka. Pierwsze poważniejsze szlify sceniczne zdobył w zespole grającym na statku, który pływał po rzece Missisipi w okolicach jego rodzinnego Nowego Orleanu. W 1922 roku przeprowadził się do Chicago i tam jego kariera zaczęła nabierać rumieńców. Najpierw dał się poznać jako wyjątkowo utalentowany trębacz jazzowy, a później również jako nietuzinkowy wokalista, obdarzony charakterystycznym, zachrypniętym głosem. W trakcie trwającej blisko pięć dekad kariery zdobył miano jednego z najwybitniejszych jazzmanów w historii. Był też jednym z pierwszych czarnoskórych artystów zaakceptowanych przez białą publiczność w mocno podzielonej rasowo Ameryce.

Począwszy od pierwszej, niezbyt udanej sesji nagraniowej, w której wziął udział w 1923 roku, aż do śmierci w 1971 roku, Armstrong nagrał mnóstwo utworów traktowanych dziś jako standardy muzyki jazzowej, jednak kilka z nich zajmuje szczególnie miejsce w jego dyskografii.

"St. Louis Blues"

Najstarsze spośród tuzina dzieł mistrza, umieszczonych w Grammy Hall of Fame, pochodzi z 1925 roku. Napisanego dekadę wcześniej tęsknego bluesa zaśpiewała ówczesna gwiazda gatunku, Bessie Smith, a Louis wystąpił w roli akompaniującego jej trębacza. Co ciekawe, w tym samym elitarnym zestawieniu (GHoF) jest jeszcze jedna wersja tego utworu, którą Armstrong nagrał cztery lata później w towarzystwie orkiestry i innego wybitnego trębacza, Reda Allena. Jest ona w pełni instrumentalna i zagrana w o wiele szybszym tempie.

źródło: YouTube / 240252

"When the Saints Go Marching In"

Pochodząca z początków XX wieku kościelna pieśń opowiadająca o końcu świata paradoksalnie stała się jazzowym standardem, mimo że ten gatunek – przynajmniej na początku – przez ortodoksyjnych chrześcijan bywał uważany za dzieło szatana. Pierwsza zarejestrowana wersja utworu pochodzi z 1923 roku, a wykonuje ją zespół Paramount Jubilee Singers. Nagrana 15 lat później interpretacja Louisa Armstronga jest od niej o wiele żwawsza i weselsza – można nie tylko podziwiać umiejętności wykonujących ją muzyków, ale nawet tańczyć.

źródło: YouTube / xakyxak

"Hello, Dolly!"

Dzięki tej piosence, pochodzącej z musicalu o takim samym tytule, "Satchmo" doczekał się pierwszej w karierze nagrody Grammy. Artysta dostał ją w 1965 roku za "najlepsze męskie wykonanie wokalne" i była to jedyna statuetka Grammy, jaką mógł się cieszyć za życia (kolejną uhonorowano go pośmiertnie w 1972 roku za całokształt dokonań). "Hello, Dolly!" to też jeden z największych przebojów Armstronga – singiel z tym nagraniem strącił ze szczytu listy Billboard Hot 100 Beatlesów, którzy przebywali tam nieprzerwanie od 14 tygodni. W 1969 roku ukazała się kinowa wersja musicalu, z tytułową piosenką zaśpiewaną przez Louisa w duecie z Barbrą Streisand.  

źródło: YouTube / Austin Casey

"What a Wonderful World"

Bezsprzecznie największy hit Armstronga jest dziełem autorskiego duetu Bob Thiele i George David Weiss. O dziwo, wydany w 1967 roku singiel z tym utworem podbił serca fanów w Wielkiej Brytanii, ale w Stanach przeszedł bez echa. Ponoć kryła się za tym osobista decyzja szefa wytwórni ABC Records, Larry'ego Newtona, któremu piosenka nie podobała się do tego stopnia, że odmówił jej promowania. "What a Wonderful World" trafił po raz pierwszy na listę Billboardu dopiero w 1988 roku, po wielkim sukcesie filmu "Good Morning, Vietnam", w którym radiowy DJ grany przez Robina Williamsa puszcza ten utwór amerykańskim żołnierzom wysłanym na azjatycki front.

źródło: YouTube /Louis Armstrong

Tego sukcesu Louis Armstrong już jednak nie doczekał. W marcu 1971 roku trafił do szpitala z zawałem serca, którego doznał po serii nowojorskich koncertów zagranych wbrew opinii osobistego lekarza. W maju artysta został wypisany ze szpitala i niezwłocznie rozpoczął ćwiczenia z gry na trąbce przed dalszą częścią tournée. Niestety kolejny zawał, który dopadł go we śnie 6 lipca 1971 roku, okazał się śmiertelny. Podczas pogrzebu na jednym z cmentarzy w nowojorskiej dzielnicy Queens oprócz rodziny i fanów żegnali go m.in. Frank Sinatra, Bing Crosby, Ella Fitzgerald, Dizzy Gillespie i Count Basie. Dziś wszyscy oni grają razem z Louisem w Największej Orkiestrze Świata.  

kc

Czytaj także

"What a Wonderful World" Louisa Armstronga zmieniła świat?

Ostatnia aktualizacja: 03.02.2015 15:27
"What a Wonderful World" Louisa Armstronga to bez wątpienia jedna z najbardziej znanych piosenek w historii muzyki - uważa dziennikarz muzyczny Marek Ziemba.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zrujnowana planeta czy cudowny świat? Ziemia w piosenkach pop

Ostatnia aktualizacja: 22.04.2021 16:43
Obchodzony 22 kwietnia Światowy Dzień Ziemi zasługuje na odpowiednią oprawę muzyczną, w postaci zestawu przebojów muzyki popularnej nawiązujących tematycznie do naszej rodzimej planety. Obraz, jaki się z nich wyłania, nie nastraja optymistycznie…
rozwiń zwiń