Polskie Radio

Prorok zimnej fali. Ian Curtis dziś skończyłby 65 lat

Ostatnia aktualizacja: 15.07.2021 10:35
Obdarzony barytonem, charyzmatyczny wokalista grupy Joy Division żył jedynie 23 lata i nagrał ledwie dwa albumy, a mimo to wywarł wielki wpływ na rockową scenę XX i XXI wieku. Gdyby żył nadal, dziś obchodziłby 65. urodziny.
Ian Curtis
Ian CurtisFoto: PAP / Photoshot/ Martin O'Neill / Retna Pictures

Ian Kevin Curtis urodził się 15 lipca 1956 roku w miasteczku Stretford pod Manchesterem i chociaż pochodził z robotniczej rodziny, od dziecka przejawiał zamiłowanie do książek, ze szczególnym uwzględnieniem poezji. Uczył się dobrze, w szkole otrzymywał wyróżnienia, a równolegle z pasją literacką rozwijał zainteresowania muzyczne, zafascynowany takimi postaciami jak David Bowie czy Jim Morrison, wokalista The Doors. Śpiewał też w kościelnym chórze.

Mimo wysokiego ilorazu inteligencji nie posmakował w studenckim życiu. Szybko pożegnał się z uczelnią i skupił na samodzielnym zgłębianiu interesujących go tematów. W wieku 19 lat poślubił swoją młodszą o rok dziewczynę z czasów szkolnych, a cztery lata później został ojcem córki o imieniu Natalie. Niedługo cieszył się ojcostwem, bo zaledwie rok po narodzinach swego jedynego dziecka powiesił się na sznurze do suszenia prania we własnym mieszkaniu.

Joy Division - "Atmosphere", źródło: YouTube / Joy Division 

Jak doszło do samobójstwa 23-letniego wokalisty, który wraz ze swym zespołem Joy Division właśnie nagrał drugi album "Closer", następcę świetnie przyjętego debiutu "Unknown Pleasures"? Głównym powodem była epilepsja, z którą muzyk zmagał się od kilku lat. Pierwsze ataki dopadły go pod koniec 1978 roku, a w kolejnych miesiącach choroba coraz bardziej utrudniała mu życie. Było to szczególnie uciążliwe na koncertach, niejednokrotnie kończących się zasłabnięciem Curtisa i zniesieniem go ze sceny. Lekarstwa, które zażywał, aby zminimalizować problemy z epilepsją, powodowały u niego częstą i gwałtowną zmianę nastroju. Dodatkowo, wbrew zaleceniom lekarza, nie zrezygnował z palenia i picia alkoholu, a jego tryb życia był mocno niehigieniczny.  

Charakterystyczny sceniczny taniec, z którego słynął wokalista Joy Division, też był następstwem jego choroby. Uważa się, że Ian imitował podczas koncertów niekontrolowane ruchy ciała, które pojawiały się u niego przy atakach padaczki. Niestety, zdarzało się, że przechodziły one w prawdziwe ataki, zwłaszcza gdy nieostrożny oświetleniowiec uruchomił w trakcie występu światła stroboskopowe. Wokalista coraz wyraźniej zdawał sobie sprawę, że jego choroba uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie i że sam staje się ciężarem dla zespołu.

Joy Division - "Love Will Tear Us Apart", źródło: YouTube / Joy Division 

W marcu 1980 roku grupa Joy Division nagrała drugi i - jak się miało okazać - ostatni album "Closer". Curtis nie dożył jego premiery, która odbyła się w lipcu tego samego roku. Rankiem 18 maja żona muzyka, Deborah, znalazła jego zwłoki w ich mieszkaniu w Macclesfield. Został pochowany na cmentarzu w tym samym mieście, a na jego nagrobku, tuż pod datą śmierci, jest wyryty napis: "Love Will Tear Us Apart" ("Miłość nas rozdzieli"), będący tytułem największego przeboju w krótkiej, ale znaczącej karierze Joy Division.

Pozostali członkowie zespołu założyli formację New Order, działającą z sukcesami przez kolejne dekady. Bez Joy Division nie byłoby zapewne grup Interpol i Editors, święcących triumfy na początku XXI wieku. Echa dokonań Curtisa i spółki słychać też w muzyce takich gigantów rocka jak U2 czy The Cure.

kc

Czytaj także

Foo Fighters czy Bob Dylan – kto wyznacza koncertowe trendy na najbliższe miesiące?

Ostatnia aktualizacja: 04.07.2021 09:00
Czego mogą się spodziewać w nadchodzących miesiącach fani muzyki na żywo? Czy masowe koncerty wreszcie powrócą, czy może nadal będziemy oglądać wielkie gwiazdy tylko na ekranach telewizorów, laptopów i smartfonów?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Metalowiec bez rdzy. 70. urodziny Marka Piekarczyka

Ostatnia aktualizacja: 13.07.2021 11:44
Gigant heavy metalu o hipisowskiej duszy, grający w musicalu Jezusa? Brzmi co najmniej niekonwencjonalne, ale taki właśnie jest Marek Piekarczyk, wokalista grupy TSA, który dziś kończy 70 lat!
rozwiń zwiń