Kilka dni temu Dickinson musiał odwołać dwa zaplanowane występy w Wielkiej Brytanii, po której podróżuje z własnym, jednoosobowym show. Jak się okazało, przyczyną było wykrycie u niego koronawirusa, o czym poinformował w rozmowie z magazynem "Rolling Stone". – Trochę kichałem i przez parę dni czułem się osłabiony, tak jakbym miał grypę. Ale to wszystko. Mam 63 lata i nie mam wątpliwości, że gdybym się nie zaszczepił, byłbym w poważnych tarapatach – stwierdził muzyk.
Wokalista nie jest zwolennikiem sprawdzania paszportów covidowych u publiczności przychodzącej na jego występy, uważa jednak, że każdy powinien się zaszczepić dla swego własnego dobra. – Osobiście sądzę, że ludzie są po prostu bardzo źle poinformowani, jeśli nie decydują się na te dwa ukłucia najszybciej, jak się da. Nie po to, żeby wejść na koncert, ale dla własnego zdrowia.
Zdaniem frontmana Iron Maiden, zmuszanie ludzi do szczepień nie ma jednak sensu. – Nie można wprowadzić ustawy przeciwko śmiertelności. Jest wiele rzeczy na tym świecie, które zabijają ludzi i chociaż nie są one nielegalne, to wywołują nieszczęścia. Rak zabija mnóstwo ludzi, podobnie ataki serca i otyłość. Malaria zabija każdego roku od groma ludzi. Więc musimy w końcu powiedzieć, że prawdopodobnie będziemy musieli żyć z tym wirusem. A skoro tak, to szczepmy się.
Iron Maiden - "Writing on the Wall", źródło: YouTube / Iron Maiden
Tymczasem fani Iron Maiden, zarówno ci zaszczepieni, jak i nie, odliczają już dni do ukazania się nowego albumu brytyjskich metalowców. Siedemnasty longplay w dorobku zespołu nosi tytuł "Senjutsu", a jego premierę zaplanowano na 3 września.
kc