Potrafi śpiewać i grać na kilku instrumentach, a w jego artystycznym dorobku widnieje całkiem spora kolekcja płyt sygnowanych własnym nazwiskiem. Urodzony w Quebecu Daniel Lanois status legendy zyskał jednak dzięki współpracy z innymi artystami – wyprodukowane przez niego longplaye weszły do kanonu muzyki popularnej i przyniosły mu trzy nagrody Grammy.
"So" (1986)
Peter Gabriel był idolem dla fanów rocka progresywnego już od wczesnych lat 70., gdy występował w roli wokalisty zespołu Genesis. Potem zauroczył kinomanów ścieżką dźwiękową do filmu "Ptasiek". Jednak gwiazdę naprawdę wielkiego formatu uczynił z niego dopiero wydany w 1986 roku piąty solowy album "So". Spora w tym zasługa Daniela Lanoisa, który towarzyszył wokaliście od początku prac nad materiałem na tę płytę, odbywających się w posiadłości Gabriela na angielskiej prowincji.
Ostateczny efekt, słyszalny w takich utworach jak "Slegdehammer" czy "Don't Give Up", zauroczył fanów i dziennikarzy muzycznych – recenzent magazynu "Classic Rock" rozpływał się nad "nieskazitelnym ciepłem, dającym każdej nucie miejsce na oddech".
źródło: YouTube / Peter Gabriel
"The Joshua Tree" (1987)
Okazję do potwierdzenia producenckiego kunsztu Lanois dostał już kilka miesięcy później, gdy został zaproszony do pomocy w nagraniu kolejnej płyty grupy U2. I tym razem wybitnie przyłożył się do pracy, czego efektem jest jedna z najważniejszych płyt w rockowym kanonie. Producentowi udało się wycisnąć maksimum możliwości z muzyków, a brzmienie piosenek takich jak "With Or Without You", "I Still Haven't Found What I'm Looking For" czy "Where the Streets Have No Name" zachwyca do dziś.
"Pochylałem się nad każdą piosenką i każdą nutą. Oddawałem ostatnią kroplę krwi każdej nowej rzeczy, która pojawiała się na horyzoncie" – tak pracę nad nagrodzonym Grammy albumem wspominał Lanois, który wyprodukował też kilka innych płyt Irlandczyków.
źródło: YouTube / U2
"Achtung Baby" (1991)
Po gigantycznym sukcesie "The Joshua Tree" zespół U2 wydał chłodniej przyjęty krążek "Rattle and Hum". Jednak już kolejny album, okazał się jednym z kamieni milowych w historii grupy. Podczas jego nagrywania w studiu nie zabrakło oczywiście niezawodnego Daniela Lanoisa, tym razem w towarzystwie innego mistrza konsolety, Briana Eno.
– To był bardzo twórczy czas – wspominał prace nad "Achtung Baby" kanadyjski producent. – Jak zwykle duża część mojej pracy polegała na wyłapywaniu kluczowych elementów, nieważne jak małych, mogących posłużyć za inspirację. Czasem była to jakaś drobna zagrywka gitarowa wynosząca nas na zupełnie nowy poziom innowacyjności. W takich momentach musisz być świetnym słuchaczem i bystrzakiem wychwytującym rzeczy, które mają w sobie coś wyjątkowego.
źródło: YouTube / U2
"Wrecking Ball" (1995)
Na drugą w karierze nagrodę Grammy Lanois czekał do połowy lat 90. Przyniosła mu ją płyta nagrana wspólnie z amerykańską gwiazdą country, Emmylou Harris. Podobnie, jak w przypadku pracy z innymi artystami, producentowi udało się przekonać 48-letnią wokalistkę do wyjścia ze strefy komfortu, w wyniku czego powstał album uważany za jeden z najlepszych w jej dorobku.
Na longplayu znalazły się kompozycje wielu znakomitych artystów, m.in. Boba Dylana i Neila Younga, o których będzie mowa za chwilę.
źródło: YouTube / EmmyLouharris
"Time Out of Mind" (1997)
Już rok później Kanadyjczyk cieszył się z kolejnej statuetki Grammy, tym razem za album firmowany przez legendę rocka, Boba Dylana. Jak zwykle to on był autorem wszystkich piosenek, ale nad ich doszlifowaniem pracowało trio, w skład którego, oprócz Dylana i Lanoisa, wszedł jeszcze zaprzyjaźniony perkusista. Gdy przyszło do nagrywania ostatecznych wersji, do studia w Miami ściągnięto zespół liczący aż 11 muzyków.
Producent precyzyjnie poinstruował ich co do tego, jakich nut od nich oczekuje ("Chciałem, aby myśleli o sobie jak o drzewach, pejzażu, który ma otaczać główną postać"), a dodatkowo chwycił za kilka instrumentów, by osobiście zagrać na albumie, który okazał się jednym z ważniejszych w dorobku legendarnego barda. Lanois odpowiada również za brzmienie innej wybitnej płyty Dylana, "Oh Mercy" z 1989 roku.
źródło: YouTube / Bob Dylan
"Le Noise" (2010)
Jeden z najodważniejszych artystycznie albumów Neila Younga to również bezsprzecznie dzieło Lanoisa. Producent zaprosił artystę do specjalnie zaaranżowanego studia w Silver Lake, wypełnionego sprzętem pamiętającym jeszcze lata 50. – Gdy tylko Neil przestąpił próg, włożyłem mu do ręki moją gitarę. Pokochał jej brzmienie i zagrał na niej na płycie. Nawet nie użył swojej własnej – opowiadał Daniel. Warto dodać, że Young jest jedynym muzykiem, którego słychać na albumie, nagranym wyłącznie z użyciem głosu i gitary, pełnej jednak eksperymentów brzmieniowych.
Ostateczne miksy Lanois wykonywał siedząc na wózku inwalidzkim, bo pod koniec prac nad płytą miał poważny wypadek motocyklowy, w którym omal nie postradał życia. – Neil bardzo mi pomógł, obdzwonił paru lekarzy. Jego pomoc była nieoceniona i jestem mu za nią dozgonnie wdzięczny – mówił dzisiejszy jubilat.
źródło: YouTube / neilyoungchannel
kc