"Moje głębokie kondolencje dla rodziny, przyjaciół i fanów legendarnego producenta i wokalisty Rainforda Hugh Perry'ego, nazywanego pieszczotliwie 'Lee Scratch Perry'" – napisał na Twitterze Andrew Holness. W dalszej części wpisu szef jamajskiego rządu wymienił nazwy kilku wykonawców, z którymi współpracował nieżyjący artysta. Są wśród nich Bob Marley i grupa Beastie Boys.
Uczeń natury
Perry przyszedł na świat w 1936 roku w prowincjonalnym miasteczku Kendal na zachodzie Jamajki. Jego rodzina była bardzo biedna. Szkoła nie przypadła do gustu młodemu Rainfordowi: – Nie nauczyłem się tam niczego. Wszystkiego, co wiem, nauczyła mnie natura – wspominał po latach. Jako nastolatek przeprowadził się do stolicy, Kingston, gdzie znalazł pracę w słynnym Studio One, nazywanym "jamajskim Motown".
Muzyczny Noe
W 1973 roku Perry wybudował własne studio nagrań, które nazwał Czarną Arką (The Black Ark). To właśnie tam, z pomocą bardzo prostego sprzętu, wynalazł brzmienie, które stało się jego znakiem firmowym i dało podwaliny dla muzycznego stylu nazwanego dubem. Na pierwszy plan wybijała się w nim sekcja rytmiczna, w której – według definicji samego producenta – perkusja była odpowiednikiem serca, a bas stanowił substytut mózgu. – Dbaj o to, aby twoje serce nie było skażone, bo to, co wysyłasz w świat, wraca potem do ciebie – przestrzegał "Scratch".
The Clash - "Police and Thieves", źródło: YouTube / The Clash
Wśród artystów, których Lee zaprosił do swojej Czarnej Arki, był Bob Marley i jego zespół The Wailers, czyli najjaśniejsze gwiazdy muzyki reggae. Wpływ producenta na rozwój muzyki nie ograniczał się jednak wyłącznie do gatunków kojarzonych z karaibską wyspą. – To brzmienie Lee Perry'ego i jamajscy DJ-e zainspirowali mnie to tworzenia hip hopu – mówił nowojorczyk Afrika Bambaataa, jeden z pionierów rapu. Z dokonań Jamajczyka czerpali też brytyjscy punkowcy, na czele z The Clash, którzy na swym debiutanckim albumie umieścili własną wersję utworu "Police and Thieves" nagranego oryginalnie w The Black Ark przez Juniora Murvina.
Szaman czy szaleniec?
Najdalej w komplementowaniu Perry'ego poszedł bodaj Keith Richards, który w jednym z wywiadów określił producenta mianem "Salvadora Dalego muzyki". – Cały świat jest jego instrumentem. Jest więcej niż tylko producentem. Wie, jak inspirować duszę artysty. Posiada dar nie tylko słyszenia dźwięków płynących znikąd, ale również przetwarzania ich w muzykę. Scratch jest szamanem – stwierdził gitarzysta The Rolling Stones.
Muzyczny geniusz Perry'ego szedł ręka w rękę z jego ekscentrycznym charakterem, ocierającym się o szaleństwo. W 1979 roku spalił doszczętnie Czarną Arkę, tłumacząc to faktem, że ktoś ukradł ze studia jego ulubioną gumową piłeczkę, którą trzymał na stole mikserskim. W zakłopotanie mogły wprowadzać fanów niektóre wypowiedzi producenta – na przykład ta, w której zdradził, że nawiązał bezpośredni kontakt ze statkiem kosmicznym z obcej planety. Deklarujący głęboką wiarę Lee zapewniał też, że Bóg jest czarny, jako dowód podając m.in. kolor materiału, z którego produkowano płyty winylowe.
Lee "Scratch" Perry – "Panic in Babylon", źródło: YouTube / Duba Dub
To wszystko nie umniejsza jednak roli, jaką Lee "Scratch" Perry odegrał we współczesnej muzyce. Gdyby nie on, takie gatunki, jak reggae, hip hop, a nawet rock, brzmiałyby dziś zupełnie inaczej. A dub prawdopodobnie w ogóle by nie istniał.
kc