Polskie Radio

Leonard Cohen – wieczne życie w piosenkach

Ostatnia aktualizacja: 21.09.2022 11:47
Choć od blisko sześciu lat nie ma go już na tym świecie, jego piosenki wciąż żyją i mają się świetnie. W 88. rocznicę urodzin Leonarda Cohena przypominamy kilka jego słynnych utworów, w wykonaniu takich artystów, jak Nina Simone, Jeff Buckley, Johnny Cash czy… Bogusław Linda.
Leonard Cohen nie przestaje inspirować
Leonard Cohen nie przestaje inspirowaćFoto: Igor Vidyashev / ZUMA Press / Splash News/EAST NEWS

Jeden z najbardziej wpływowych i zarazem tajemniczych muzyków XX wieku wydał za życia czternaście albumów studyjnych (piętnasty ukazał się trzy lata po jego śmierci). Mimo że zawarte na nich piosenki na ogół nie były typowymi radiowymi przebojami, nazwisko Leonard Cohen zaskakująco często widnieje w kanonie muzyki popularnej, a utwory autorstwa kanadyjskiego barda włączają do swego repertuaru artyści młodsi od niego o kilka pokoleń.

Cohen stał się klasykiem już praktycznie w momencie wydania debiutanckiej płyty zatytułowanej po prostu "Songs of Leonard Cohen". Ukazała się ona w 1967 roku, a otwierała ją piosenka "Suzanne", którą rok wcześniej nagrała gwiazda amerykańskiej muzyki folkowej Judy Collins. Nie minęły trzy lata, a utwór trafił do jazzowego kanonu, za sprawą legendarnej Niny Simone, która nadała mu zupełnie nowy, frywolno-taneczny charakter.

źródło: YouTube / Nina Simone

"Bird on the Wire" to kolejny evergreen z kolekcji Cohena, otwierający jego drugi album "Songs from a Room" z 1969 roku. Sam artysta określał go mianem "prostej piosenki country", w takim też stylu utrzymana była pierwotna wersja śpiewana przez Judy Collins. Fani tego gatunku kiwali z uznaniem głowami odzianymi w kowbojskie kapelusze również w latach 90., gdy utwór wzięli na warsztat dwaj niekwestionowani idole sceny country, Willie Nelson i Johnny Cash. Ten drugi umieścił "Bird on the Wire" na płycie "American Recordings", która stała się początkiem wyjątkowej serii krążków wieńczących karierę i życie legendarnego "mężczyzny w czerni".  

źródło: YouTube / Johnny Cash

Gdyby trzeba było wskazać tylko jedną piosenkę Cohena, która zagościła na dobre w masowej świadomości fanów, wybór zapewne padłby na "Hallelujah". Paradoksalnie, utwór zamieszczony na albumie "Various Positions" z 1984 roku przeszedł niemal bez echa. Powszechnie uważa się, że nowe życie tchnął w niego dopiero dekadę później Jeff Buckley, ale to nie do końca prawda. Amerykanin inspirował się bowiem wersją nagraną kilka lat wcześniej przez walijskiego muzyka Johna Cale'a, choć trzeba przyznać, że dopiero interpretacja Buckleya rzuciła na kolana miliony słuchaczy. Za to Cale'a śpiewającego "Hallelujah" możemy usłyszeć w tle jednej ze wzruszających scen ze "Shreka".

źródło: YouTube / Jeff Buckley Music

Jednym z najsłynniejszych, choć już nie tak mocno wyeksploatowanych komercyjnie utworów Cohena jest "Chelsea Hotel #2". Na okładce albumu z największymi przebojami Kanadyjczyka przy piosence widnieje adnotacja: "Napisałem to dla amerykańskiej wokalistki, która zmarła jakiś czas temu". Nie jest wielką tajemnicą, że tą wokalistką była Janis Joplin, z którą Leonard przeżył gorący romans w tytułowym nowojorskim hotelu. Współcześni fani muzyki przypomnieli sobie kawałek sprzed kilku dekad za sprawą Lany Del Rey – idolka XXI-wiecznych nastolatków nagrała własną, intymną wersję piosenki w 2013 roku.  

źródło: YouTube / Lana Del Rey

Polskim słuchaczom twórczość Cohena przez lata przybliżał Maciej Zembaty, który nie tylko wykonywał jego utwory, ale także w mistrzowski sposób tłumaczył na nasz język poetyckie teksty kanadyjskiego barda. Choć koncerty Zembatego przyciągały rzesze fanów, nie był on mimo wszystko tak popularny, jak Bogusław Linda. Czołowy twardziel polskiego kina lat 90. ukazał swą liryczną twarz w filmie "Sara", w którym osobiście zaśpiewał przebój "I'm Your Man", w dodatku z polskim tekstem. Zapewne trudno byłoby zliczyć kobiety, którym ciarki przechodziły po plecach, gdy słuchały miłosnych wyznań wymrukiwanych zachrypniętym głosem pana Bogusława.

kc