Urodzony we wrześniu 1933 roku Jerzy Połomski i młodsza od niego o kilkanaście miesięcy Irena Santor to bez wątpienia jedne z najwybitniejszych postaci polskiej estrady XX wieku. Oboje zaczynali swe muzyczne kariery w latach 50., a w 1996 roku nagrali w duecie piosenkę "Zakochani" z muzyką skomponowaną przez Władysława Szpilmana.
Świat pełen dobra
Nic dziwnego, że wieść o śmierci Połomskiego poruszyła wokalistkę. – To bardzo smutna wiadomość. Wraz z nim odeszła pewna epoka. Pewien świat. Piękny, melodyjny, muzyczny. Świat pięknej kantyleny, pełen dobra i niezwykłej wrażliwości, której dzisiaj się już nie spotyka, wręcz czułości. Mój świat – powiedziała Santor w rozmowie z PAP.
Artystka w samych superlatywach wypowiadała się na temat zmarłego kolegi. – Jurek był bardzo dowcipny, ale to był dowcip inteligencki, wyrafinowany, subtelny. Był też wielkim estetą, wyczulonym na piękno i otaczającym się pięknymi rzeczami, m.in. malarstwem. Znał się na sztuce, architekturze, i było to ważne w jego życiu.
Wielki talent i wrażliwość
Santor opowiedziała też o innej pasji pana Jerzego. – Gdy koncertowaliśmy po kraju, lubił się urwać na trochę do desy i tam szperał, szukając ładnych rzeczy. Miał wspaniale pod tym względem urządzone mieszkanie. Myślę, że żyło mu się tam wygodnie i pogodnie. Byłam tam wielokrotnie i podziwiałam go za to, że stworzył tam tak właściwą dla siebie atmosferę do życia. To była jego enklawa.
Nawiązując do wspólnych występów, wokalistka komplementowała zdolności Połomskiego. – Łatwo było z Jurkiem śpiewać, bo miał wielki talent i wrażliwość, o której już wspominałam. Był artystyczną duszą.
Jerzy Połomski, znany z takich ponadczasowych przebojów jak "Bo z dziewczynami" czy "Cała sala śpiewa z nami", zmarł wieczorem w poniedziałek, 14 listopada, w jednym z warszawskich szpitali. Bezpośrednią przyczyną śmierci 89-letniego artysty była infekcja, której nabawił się kilka dni wcześniej.
Czytaj też: Robił to, co kochał, i był w tym mistrzem. Zmarł Jerzy Połomski
pap/kc/kor