Koneserzy gry na gitarze z pewnością doceniają wkład, jaki w rozwój tego instrumentu wniósł Jimi Hendrix. Jego specyficzny styl gry i rewolucyjne podejście do używania gitarowych efektów zmieniły na zawsze brzmienie muzyki rockowej. Jednym ze znaków rozpoznawczych jego brzmienia był charakterystyczny odgłos wydawany przez tzw. wah-wah, zwany przez polskich muzyków "kaczką".
Na wyobraźnię mas bardziej działały jednak sceniczne ekscesy gitarzysty. Jednym z bardziej efektownych popisów Hendrixa było granie językiem i zębami na instrumencie przytkniętym bezpośrednio do twarzy. Muzyk tłumaczył w jednym z wywiadów, że sztuczkę tę opanował ze względów praktycznych, gdy grając za młodu w obskurnych klubach Nashville musiał chronić się przed różnymi przedmiotami rzucanymi w niego przez publiczność.
Gitara w płomieniach
Zupełnie inne źródło miało wydarzenie, do którego doszło podczas koncertu zespołu Jimi Hendrix Experience podczas Monterey Pop Festival 18 czerwca 1967 roku. Występ zakończył się rytualnym spaleniem instrumentu przez głównego bohatera, który tak tłumaczył to zajście: "Spalenie gitary było rodzajem ofiary. Składasz w niej rzeczy, które kochasz. A ja kocham moją gitarę".
Pomysł na puszczenie z dymem gitary podczas koncertu zaświtał Jimiemu w głowie kilka miesięcy wcześniej, gdy wraz z członkami swojej ekipy zastanawiał się, jak przebić muzyków zespołu The Who, mających w zwyczaju demolowanie swoich instrumentów na zakończenie występu. Jeden z kolegów rzucił w stronę Hendriksa: "Szkoda, że nie możesz podpalić swojej gitary". Wkrótce miał się przekonać, jak bardzo się mylił…
Więcej niesamowitych historii z życia jednego z najważniejszych rockowych gitarzystów wszech czasów znaleźć można w poświęconym Jimiemu Hendriksowi serwisie specjalnym Polskiego Radia. Został on uruchomiony 27 listopada, w 80-lecie urodzin artysty.
kc