Słuchanie piosenek z płyt i serwisów streamingowych może dostarczyć wiele przyjemności, jednak nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z ulubionym artystą, występującym na żywo. Dlatego też 2022 rok był dla fanów muzyki szczególnie miły – bo po dwóch latach hibernacji związanej z pandemią COVID-19 branża koncertowa zaczęła wreszcie na serio odmarzać. Do skutku doszły przekładane wielokrotnie trasy koncertowe, a festiwalowe pola znów zaroiły się od miłośników wspólnego przeżywania muzycznych doznań.
Najważniejszym wydarzeniem na europejskiej mapie festiwali był powrót słynnego festiwalu w Glastonbury, w Wielkiej Brytanii. Organizatorzy zapewnili odpowiednią porcję artystycznych wrażeń fanom z różnych pokoleń, zapraszając na główną scenę w roli gwiazd zarówno ikonicznego 80-latka Paula McCartneya, jak i robiącą zawrotną karierę Billie Eilish, młodszą od eksbeatlesa o blisko sześć dekad. Do życia wróciły też m.in. wielki węgierski Sziget Festival, duński Roskilde Festival i nasz rodzimy Open'er.
Pożegnania i odwołane koncerty
Pozostając w temacie koncertów, trzeba wspomnieć o pożegnalnym tournée grupy Genesis, które zakończyło się 26 marca w londyńskiej O2 Arenie. Oczywiście, doświadczenie uczy, że tzw. pożegnalnych tras nie należy traktować zbyt poważnie – są artyści, którzy występują w najlepsze jeszcze długo po ich zakończeniu. Jednak biorąc pod uwagę bardzo zły stan zdrowia Phila Collinsa, który nie jest już w stanie ustać na scenie, w tym przypadku można chyba mówić o definitywnym pożegnaniu legendarnej formacji – przynajmniej w jej najsłynniejszym składzie.
Choć pandemia na ogół przestała dawać się we znaki organizatorom koncertów, zdarzały się przypadki, gdy koronawirus krzyżował ich plany. Tak było w przypadku czerwcowego występu zespołu The Rolling Stones w Amsterdamie, który został odwołany po tym, gdy pozytywny wynik testu otrzymał Mick Jagger. Z zupełnie innych przyczyn nie doszła do skutku seria amerykańskich koncertów grupy Aerosmith – tutaj dało o sobie znać stare przywiązanie do nielegalnych substancji wokalisty Stevena Tylera. 74-latek w maju trafił do kliniki odwykowej, by poddać się kolejnej terapii.
W świecie muzyki szerokim echem odbiła się śmierć Taylora Hawkinsa. 50-letni perkusista zespołu Foo Fighters zmarł nagle 25 marca w trakcie trasy koncertowej. A ponieważ był postacią powszechnie lubianą nie tylko przez fanów, ale także przez wielu przyjaciół z branży, we wrześniu w Londynie i Los Angeles zorganizowano wielkie koncerty poświęcone jego pamięci, na których pojawiła się śmietanka światowej sceny muzycznej.
Fragment koncertu poświęconego pamięci Taylora Hawkinsa, źródło: YouTube/MTV
Słodko-gorzka zima Adele, Abba jak Feniks z popiołów
Fatalnie zaczął się ten rok dla Adele. Wokalistka odwołała swoją koncertową rezydencję w Pałacu Cesarskim w Las Vegas dosłownie w ostatniej chwili, gdy część fanów była już w drodze do stolicy amerykańskiego hazardu. Wywołało to zrozumiałą wściekłość i rozpacz ludzi mających już zaplanowaną wizytę w tym mieście, do którego nierzadko wybierali się z odległych zakątków Stanów Zjednoczonych i nie tylko. Gwiazda poinformowała o swej decyzji w filmiku, na którym zalewała się łzami. Humor poprawiły jej miesiąc później trzy zdobyte statuetki Brit Awards. Kilka dni temu pojawiła się natomiast informacja, że Adele wzbogaciła się w ciągu minionych dwunastu miesięcy o jedenaście i pół miliona funtów, więc chyba ogólnie 2022 rok może uznać za udany.
Do pozytywnych wydarzeń należała z pewnością premiera widowiska "ABBA Voyage", która miała miejsce 27 maja w Londynie i była poprzedzona wydaniem pierwszego od 40 lat studyjnego albumu słynnych Szwedów. Abba wróciła, i to "na wieki", bowiem w najnowszym wcieleniu miejsce żywych muzyków zajęły cztery awatary będące wiernymi cyfrowymi kopiami Agnethy, Anni-Frid, Benny'ego i Björna. "Trzeba to zobaczyć na własne oczy, by w to uwierzyć", "prawie niemożliwe jest odróżnienie ich od żywych ludzi" – zachwycali się brytyjscy dziennikarze po premierowym pokazie show, które cieszy się tak ogromną popularnością, że będzie pokazywane co najmniej do listopada 2023 roku.
>>>Zobacz serwis specjalny Polskiego Radia poświęcony grupie ABBA<<<
Sara, Olivia i Taylor – muzyczna sztafeta pokoleń?
Mijającego roku nie zapomni zapewne do końca życia 14-letnia Sara James. Urodzona w Słubicach wokalistka na przełomie wiosny i lata podbiła serca milionów widzów amerykańskiej wersji programu "Mam talent", a brawo bili jej na stojąco jurorzy, na czele z Simonem Cowellem, który wróży młodej Polce wielką karierę. Być może zatem pójdzie ona w ślady starszej o pięć lat Olivii Rodrigo, która od kwietnia jest dumną posiadaczką trzech nagród Grammy, w tym jednej dla najbardziej obiecującej młodej artystki. W maju jej dorobek powiększył się dodatkowo o siedem statuetek Billboard Music Awards.
Nawet taka gwiazda, jaką jest teraz niewątpliwie 19-letnia Olivia Rodrigo, może pozazdrościć sławy będącej udziałem jej nieco starszej koleżanki po fachu, Taylor Swift. Do puli i tak już imponujących osiągnięć 33-latka w mijającym roku dorzuciła jeszcze co najmniej dwa spektakularne rekordy. Pierwszym z nich było zagarnięcie w jednym z październikowych notowań listy "Billboard Top 100" wszystkich dziesięciu czołowych pozycji! Zajęły je piosenki pochodzące z najnowszego albumu wokalistki, zatytułowanego "Midnights", i był to wyczyn, który nie udał się dotąd żadnemu artyście w kilkudziesięcioletniej historii listy. Natomiast 15 listopada jeden z wiodących serwisów z biletami na koncerty ogłosił, że w ciągu tylko jednego dnia sprzedało się ponad 2 miliony wejściówek na występy Taylor podczas nadchodzącego tournée amerykańskiej supergwiazdy.
kc