Polskie Radio

Rozmowa z Katarzyną Piekarską

Ostatnia aktualizacja: 21.06.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: W Sygnałach Dnia w naszym studiu gość: Katarzyna Piekarska, wiceprzewodnicząca Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry.

Katarzyna Piekarska: Witam panów, witam radiosłuchaczy.

K.G.: Zaczniemy partię szachów? Tak na początek.

K.P.: A ja muszę najpierw, zanim rozpoczniemy partię szachów, panie redaktorze,  to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to jednak znak czasów, ponieważ jak dzisiaj przyszłam wcześniej do radia, to poproszono, żebym przyszła jeszcze wcześniej, bo trzeba się umalować, ponieważ można nas oglądać w Internecie. Tak że dożyliśmy takich czasów, że do radia...

Wiesław Molak: Nie tylko w Internecie, w TVP HD, w najwyższej jakości w telewizji.

K.P.: ...że do radia trzeba się będzie umalować.

K.G.: Ale tym samym rośnie potencjalny krąg wyborców, bo to i w telewizji, i w radiu. Dobrze, wróćmy do szachów, jeśli pani pozwoli. Czy układanie list wyborczych to jest taka partia szachów?

K.P.: No, czasami tak, ponieważ od list wyborczych bardzo wiele zależy, ponieważ to jest taki sygnał dla wyborcy, czy to, o czym mówimy, tak naprawdę jest prawdą, bo to jest takie powiedzenie: sprawdzam. Bo jeżeli mówimy o tym, że powinno być dużo kobiet na listach, że chcemy, aby tych kobiet było więcej w przestrzeni publicznej, no to wyborca patrzy na listę i mówi, ile jest kobiet na pierwszych miejscach, na drugich, na trzecich, jak te listy są poukładane, czy to są rzeczywiście panie takie, które mają szansę na wybór, ilu mamy przedstawicieli świata nauki i tak dalej. Tak że rzeczywiście w pewnym sensie to taką partię szachów przypomina. Poza tym pierwsze miejsce jest jedno, tak że czasami też tutaj bywają rozmaite tarcia. Ale dajemy sobie radę, przynajmniej na Mazowszu daliśmy sobie radę świetnie mamy naprawdę wydaje mi się niezłe listy, czyli taką niezłą ofertę dla wyborcy.

K.G.: Jedynka z Warszawy cały czas, a potem coś się stało i jedynka z okręgu podwarszawskiego, czyli pani. I ten wyraz twarzy, pani wyraz twarzy pokazywany w serwisach telewizyjnych, nie była pani szczęśliwa z tego powodu, że to Ryszard Kalisz stał się jedynką w Warszawie, a nie pani.

K.P.: Panie redaktorze, no, miałam minę po prostu poważną, czasami się uśmiecham, a czasami mam minę poważną. Nie można się w życiu cały czas uśmiechać, bo człowiek by wyglądał po prostu mało poważnie. Tak jak mówiłam wcześniej, koncepcja, abym znalazła się na pierwszym miejscu listy wyborczej była właśnie związana z tym, żeby kobieta otwierała najbardziej prestiżowy, no bo Warszawa jest najbardziej prestiżowym okręgiem w Warszawie. Ryszard Kalisz byłby drugi, bo to jest taki sygnał, byłby taki sygnał, że traktujemy kwestię kobiet poważnie. I to była taka koncepcja. Ale ponieważ trudno było znaleźć mocnego lidera, i to była główna przyczyna mojej decyzji, na okręg podwarszawski, który także jest ważnym okręgiem i to niezwykle nie tylko dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej trudnym okręgiem, z silną reprezentacją polityczną Platformy Obywatelskiej, PSL-u, PiS-u, tu jest i pan Halicki, i pan Błaszczak, i pan Piechociński, a więc polityczna pierwsza liga, i poproszono mnie, ale tak jak mówię, działo się to na spotkaniach wyborczych, które... czy powiedzmy z mieszkańcami, z naszymi działaczami, abym otworzyła jako szefowa Mazowsza okręg podwarszawski. No i cóż, bycie szefową województwa jest bardzo prestiżową funkcją, ale także jest to odpowiedzialność, którą wzięłam na siebie, kiedy zdecydowałam się kandydować i wygrałam te wybory wewnątrzpartyjne i dlatego zdecydowałam się ten okręg otworzyć, choć rzeczywiście nie była to dla mnie decyzja ani łatwa, ani prosta, ponieważ...

K.G.: Ale była pani decyzją.

K.P.: Tak, jeszcze raz to podkreślam, była moja...

K.G.: No więc właśnie, bo to stoi w opozycji do tego, co mówił przewodniczący SLD, pan Grzegorz Napieralski, że to, co on proponował władzom Mazowsza, stało się faktem, i to się pani nie spodobało, użyła pani wręcz słowa „kłamstwo”.

K.P.: Panie redaktorze,  no, znaczy ja nie lubię też, jak mnie się traktuje niepoważnie i pokazuje opinii publicznej, że jestem oto taką osobą, którą można przesuwać, której się coś mówi, każe, rozkazuje i tak dalej. Ja taka nie jestem. Była to moja osobista decyzja, a tak jak mówię, niełatwa, ale dzisiaj mamy silnego lidera w Warszawie, jest nim Ryszard Kalisz, i wydaje mi się silnego lidera w drugim okręgu, szefową Mazowsza. Tak że to jest lepiej dla partii, ponieważ możemy mieć po prostu lepszy wynik.

K.G.: Tak od tych szachów zaczęliśmy, to mi się skojarzyło z roszadą, z zabezpieczeniem króla i szybkim uwolnieniem i wprowadzeniem do gry wieży, a nie wiem, kto w tym przypadku jest królem, a kto wieżą.

K.P.: Właśnie, a kto wieżą, tak. I co z królową.

K.G.: I co z królową, właśnie.

K.P.: A królowa jest tylko jedna.

K.G.: Dobrze, to zajmijmy się jeszcze przez chwilę listami Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Kiedy dowiemy się od władz Sojuszu, z jakich miejsc w Polsce, z jakich okręgów wyborczych, z jakimi numerami będą startowali byli premierzy Leszek Miller i Józef Oleksy?

K.P.: Ta decyzja jest przekazana do zarządu krajowego, pan Oleksy otrzymał rekomendacje z kilku powiatów na Mazowszu, ale... i tutaj Grzegorz Napieralski prosił liderów województw, aby nie rekomendowali byłych premierów, dlatego aby uczynił to, bądź nie, zarząd krajowy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I ta decyzja dotyczy wyłącznie byłych premierów.

K.G.: Ale... No bo pojawiało się już tyle możliwości, tyle miejsc w Polsce, z których mogliby startować, że coś więcej na ten temat wiadomo, konkretnie? Józef Oleksy wczoraj skarżył się, że były premier, były marszałek sejmu, były minister spraw wewnętrznych i administracji, no to tak nie może z jakiegoś takiego dziwnego miejsca startować, no.

K.P.: Ale jak słusznie zauważył, mamy do czynienia z czasem przeszłym. To jest problem, ponieważ Józef Oleksy chciałby dostać numer 1, i to nie jest tajemnica, w okręgu siedlecko-ostrołęckim, tyle tylko, że tam otwiera listę pani posłanka Prządka, która jest osobą niezwykle pracowitą i która tak naprawdę zasłużyła sobie na to, aby ten okręg otwierać moim zdaniem. No a tak jak powiedziałam, jedynka jest tylko jedna i dziwi mnie troszeczkę deklaracja Józefa Oleksego, że jeżeli dostanie drugie miejsce w tym okręgu, to nie będzie kandydował. Bo to jest czasami tak, że często mówimy: kobiety wysoko na listach, tylko czasami niektórzy panowie, jak już przychodzi co do czego, to prezentują taki pogląd: okay, kobiety wysoko na listach, no ale nie przede mną. Tak że rozmowy trwają, wydaje mi się, że na pewno ci panowie, to znaczy myślę o byłych premierach, będą wartością dodaną w polskim parlamencie.

Choć moja opinia była taka, iż powinni kandydować do senatu, bo te wybory dają taką bardzo silną legitymację wyborczą i to przecięłoby wszelkie spekulacje, a wydaje mi się, że z ich nazwiskami, z ich pozycją, olbrzymim dorobkiem nie tylko dla partii, ale przede wszystkim dla Polski, przypomnijmy, że przecież Leszek Miller był tym premierem, który wprowadził Polskę do Unii Europejskiej, wydaje mi się, że nie mieliby najmniejszych problemów, aby o mandat do senatu się ubiegać i aby werdykt wyborców był na ich korzyść.

K.G.: Zgodnie z pani życzeniem pozostańmy jeszcze przy kobietach. Aleksandra Jakubowska, była „lwica lewicy” podobno wraca do polityki, nie potwierdza, nie zaprzecza, prosi, by czekać, aż będą ogłoszone listy wyborcze. Ale twierdzi, że nie będzie związana z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

K.P.: Pani Jakubowska nie będzie kandydowała z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to na pewno. Natomiast skąd będzie kandydowała, nie wiem. Może od Janusza Palikota, nie wiem.

K.G.: Ale... znaczy rozumie pani jej chęć powrotu do polityki?

K.P.: Polityka jest dość silnym narkotykiem i jeżeli rzeczywiście ktoś jest zwierzęciem politycznym, to potem bardzo trudno jest się z tego otrząsnąć, polityka jest pasją czy może być pasją, więc ja rozumiem, że... Wyzwala bardzo silnie adrenalinę. Więc rozumiem, że pani Jakubowska, która niewątpliwie była zwierzęciem politycznym i zdolnym politykiem, skończyło się to wszystko jak się skończyło, ale... znaczy rozumiem jej chęć powrotu do polityki, ale jeszcze raz oświadczam, że z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie wystartuje.

K.G.: Kończmy jeszcze wątek kobiecy. Parytet będzie zachowany na listach SLD, rozumiem?

K.P.: Tak, oczywiście, my z tym nie mamy problemu i będą takie okręgi, gdzie... Bo w tej chwili jest wymagana kwota 35%, inaczej lista nie będzie zarejestrowana, ale będą takie okręgi, gdzie będziemy mieli parytet, czyli 50%.

W.M.: A tak już zupełnie na koniec, Ryszard Kalisz przyszedł, podziękował, zadzwonił?

K.P.: Ale, wie pan, to nie jest ta kwestia, że ja... Znaczy jestem politykiem, skoro się na to zdecydowałam, to podejmuję trudne decyzje, niektórzy mówią o tych decyzjach, że one są męskie, choć ja myślę, że właśnie są to kobiece decyzje, bo czasami faceci podejmują w polityce beznadziejne decyzje. I ja na taką trudną decyzję byłam gotowa i tyle. Ja nie oczekuję od nikogo żadnych podziękowań, bo zrobiłam to po to,  aby Sojusz Lewicy Demokratycznej miał jak najlepszy wynik, a otrzymałam deklarację wsparcia i również mamy taką umowę, że ja będę wspierała Ryszarda Kalisza w Warszawie, a Ryszard Kalisz będzie mi pomagał pod Warszawą.

K.G.: Dziękujemy za rozmowę, dziękujemy za wizytę.

K.P.: Dziękuję uprzejmie.

K.G.: Katarzyna Piekarska, wiceprzewodnicząca Sojuszu Lewicy Demokratycznej, była gościem Sygnałów Dnia.

(J.M.)