Zuzanna Dąbrowska: Troszkę porozmawiamy o własnym podwórku – media publiczne. O szesnastej prezydent Bronisław Komorowski ogłosił, że podpisze sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To już było włos od tego, żeby Rada w tym składzie przestała istnieć, prawda? Prezydent uratował Radę.
Tadeusz Sławecki: Tak, prezydent jest tym trzecim elementem układanki. Senat odrzucił sprawozdanie, sejm również odrzucił sprawozdanie, decyzja była w ręku pana prezydenta i dla mnie osobiście ta decyzja nie jest tak naprawdę zaskakującą decyzją.
Z.D.: A nie jest zaskakujące to, że prezydent ma inne zdanie niż większość sejmowa, niż Platforma i PSL w parlamencie?
T.S.: Pan prezydent już kilka razy pokazał swoją niezależność, chociażby wetując ustawę o Akademii Lotniczej w Dęblinie, co jest też... przecież sejm przyjął jednogłośnie tę ustawę, a tutaj pan prezydent ją zawetował. Dzisiaj przyjmując sprawozdanie, pokazał, że ma zaufanie do tej Rady, a przede wszystkim do swoich dwóch przedstawicieli w tej Radzie.
Z.D.: No ale czy było przypadkiem to, że dzisiaj też się odbywało posiedzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, gdzie ustosunkowywała się do rekomendacji dotyczącej zarządu Polskiego Radia i nie zaakceptowała kandydatury prezesa Hasińskiego?
T.S.: Nie wiem, czy było to przypadkiem. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wypełniała swój obowiązek. Czy ten termin na dzisiaj to był przypadek, czy nie, tego nie wiem, aczkolwiek te obrady były burzliwe, one chyba jeszcze trwają z tego, co wiem.
Z.D.: Miało być tak, że nie będzie upolitycznienia mediów publicznych, a ciągle jest tak, że właściwie wszystko jest jasne. Ten członek zarządu takiego medium jest z PSL-u, tamten jest z lewicy, jeszcze inny jest z Platformy, układy międzypartyjne, porozumienia, sojusze. Czy to jest dobrze dla mediów?
T.S.: Nie jest to dobre, natomiast ja jestem posłem od 93 roku, przyglądam się tej naszej scenie politycznej, temu, co się działo w mediach, pamiętam słynną noc, w czasie której jednej nocy zmieniono na prawo wszystkie osoby, które występowały w mediach publicznych. Nie jest to korzystne, uważam, że w mediach jest potrzebny pluralizm i brak tego pluralizmu podejrzewam mści się na mediach i również powoduje różne tarcia w samej tutaj Krajowej Radzie, jak i w zarządach. Tego dzisiaj mamy dowody.
Z.D.: A czy można dobrze zarządzać radiem na przykład jako spółką, kiedy jest tylko dwoje członków zarządu? Przypomnę: jest to pan Henryk Cichecki i pani Jolanta Wiśniewska. Brakuje prezesa, brakuje trzeciego członka zarządu. To wystarczą dwie osoby?
T.S.: Myślę, że wystarczą. Z tego co wiem, co mówią prawnicy, zarząd może podejmować decyzje. Przypomnę – może nie w Polskim Radio, ale w Telewizji Polskiej były kilka lat temu zupełnie sytuacje bardziej gor... sytuacje, które były bardziej skomplikowane z tego powodu, że to sąd określał, kto jest właściwym prezesem telewizji. Natomiast tutaj te osoby... znam je, na pewno gwarantują pewną stabilność. Natomiast trudno było... Ja oczywiście nie będę się wypowiadał za decyzje Krajowej Rady, ale trudno było zaakceptować decyzję o wyborze prezesa w sytuacji prawdopodobnie cztery do trzech, gdy tutaj rada nadzorcza pozostawiła obecnego prezesa. Więc myślę, że Rada miała swoje powody.
Z.D.: To znaczy, że podział był za głęboki, tak? Ten podział głosów.
T.S.: Za głęboki był podział. Raczej gdy chodzi o prezesa tak ważnej instytucji, jak prezes Polskiego Radia, to jednak powinien być troszeczkę ten konsensus większy.
Z.D.: Statut Polskiego Radia mówi o tym, że powinno być trzech lub troje członków zarządu. Teraz jest dwoje. Co dalej?
T.S.: Konkurs. Konkurs na prezesa.
Z.D.: Czyli wszystko od początku się zaczyna.
T.S.: Wszystko od początku i teraz kwestia czasu, jak szybko ten konkurs zostanie przeprowadzony. Natomiast tych dwoje członków, z tego, co mi mówiono, mają pełne prawa do prowadzenia tej jakże ważnej instytucji.
Z.D.: Nie ma pan ochoty pomyśleć o tym, żeby zrobić rewolucję w ustroju mediów publicznych, żeby było troszkę bardziej przejrzyście i tak jak w innych krajach? Są różne modele przecież. Albo uczynić tę odpowiedzialność polityczną oczywistą, tak jak jest np. w Danii, kiedy wiadomo po prostu, że w świetle ustawy to partie polityczne, które wygrywają wybory, decydują o kluczowych stanowiskach, albo też zupełnie w jakiś sposób, wiem, że nikt dobrego sposobu jeszcze nie znalazł, odseparować tę sferę od polityki?
T.S.: Żeby prowadzić wojnę, trzeba mieć pieniądze. Ja mam pretensję również do swoich kolegów z Platformy Obywatelskiej, że niejednoznacznie wypowiadają się w kwestii abonamentu. Krajowa Rada, która pozostała, mam dla nich szacunek, między innymi za to, że starali się ten abonament ściągać. Ta Rada naprawdę w miarę swoich posiadanych kompetencji i możliwości starała się egzekwować obowiązek płacenia abonamentu. Natomiast w dalszym ciągu nie ma takich jednoznacznych działań, które by wyegzekwowały ten obowiązek. I tutaj Platforma przez dłuższy czas nie dała odpowiedzi: jeśli nie abonament, to co? Nie toczy się dyskusja.
Z.D.: To co i w jaki sposób, czy wprost z budżetu, czy dotacja ministra.
T.S.: Dlatego dzisiaj pozostaje... jeśli pozostaje, to jedyna możliwość finansowania przez abonament, no to trzeba konsekwentnie realizować.
Z.D.: Ale co to znaczy, panie pośle?
T.S.: Co to znaczy... Że...
Z.D.: Co to może znaczyć? Czy potrzebna jest znowu zmiana w ustawie?
T.S.: Nie zmiana w ustawie, ale dać przepisy, które będą pozwalały Poczcie Polskiej czy może innej instytucji skutecznie ściągać abonament. A przecież było pozwolenie polityczne na rozszerzenie całego kręgu osób, które są zwolnione z płacenia tego abonamentu.
Z.D.: Mówiło się też o tym, Platforma mówiła, że ma nie być abonamentu.
T.S.: Ale to wyraźnie mówiła. Przecież cała awantura w poprzedniej ustawie kilka lat temu poszła o to właśnie, że pan premier wszedł i w ciągu dosłownie kilku minut powiedział, że tę ustawę wywracamy, że nie będzie abonamentu. Dlatego to dzisiaj są skutki do dnia dzisiejszego, a szczególnie właśnie odbija się to na państwa... na Polskim Radiu. Bo jeśli chodzi o telewizji publiczną, ja miałem wystąpienie klubowe w sprawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i o to między innymi miałem pretensję do Krajowej Rady, że właściwie dzisiaj ilość... udział procentowy reklam w telewizji komercyjnej niewiele się różni od tego, co jest w telewizji publicznej, to jest rzędu około 2%. Tam jest gdzieś rzędu 15% czasu antenowego w komercyjnej, a tutaj 13, o ile sobie przypominam. Więc jeśli...
Z.D.: Tylko tyle, że nie można przerywać filmów reklamami.
T.S.: Jeśli telewizja dostaje pieniądze z reklam porównywalne z telewizją komercyjną, no to mamy... pytamy: co robi z abonamentem, co robi z tym, co dajemy na misję publiczną? Bo tej misji publicznej aż tak wiele w tej telewizji nie widzę.
Z.D.: No bo w każdym razie chyba namawiamy do tego, żeby państwo płacili abonament, bo od tego zależy los mediów publicznych, prawda?
T.S.: Tak, ja też płacę.
Z.D.: Bardzo się z tego cieszę. A teraz zmienimy temat, bo dziś przewodniczący komisji ds. okoliczności śmierci Barbary Blidy zapowiedział, że dopiero 25 lipca komisja będzie obradowała nad poprawkami, których jest sto kilkadziesiąt.
T.S.: Tak, mamy już zaproszenia.
Z.D.: Sto kilkadziesiąt poprawek, to czeka was maraton, prawda?
T.S.: No, w komisji hazardowej było sporo też poprawek i poradzili sobie. Ze strony koalicji, Platformy Obywatelskiej i z mojej strony chyba tych poprawek jest stosunkowo niewiele, ja bynajmniej zgłosiłem dwie poprawki – jedną taką dosyć istotną, dotyczącą tak zwanego aresztu wydobywczego, ale to jest jak gdyby zalecenie dla przyszłego sejmu, aby przy kolejnej nowelizacji kodeksu karnego zwrócić uwagę na określenie granicy tego tak zwanego aresztu wydobywczego, bo wiemy, że są przypadki, gdzie ludzie siedzą po kilka lat bez wyroku. I na to zwracał uwagę trybunał w Strasburgu. I to jest jedna z tych moich poprawek.
Z.D.: A druga?
T.S.: Druga to dotyczy doprecyzowania kwestii odpowiedzialności służb chociażby za sprawę niesprawdzenia, czy pani Barbara Blida posiadała broń, czy nie. Więc to kwestie niedopełnienia obowiązków, ale tym się zajmowała już prokuratura, natomiast w raporcie to musi być wypunktowane i pokazane, żeby w przyszłości nie popełniać takich błędów.
Z.D.: Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło większość poprawek, sto kilkanaście. Czy sądzi pan, że chociaż część z nich zostanie przyjęta?
T.S.: Myślę, że niewielka część, bo jednak w tym raporcie przez trzy lata mieliśmy naprawdę okazję do przyjrzenia się całej tej sprawie, poznania wielu zakulisowych spraw. Przecież większość naszych posiedzeń była utajniona. Przesłuchiwaliśmy, przypomnę, po raz pierwszy przedstawicieli służb specjalnych publicznie, czyli siedzieli panowie za szybą w Sądzie Najwyższym, a my staraliśmy się, żeby nasi słuchacze, nasi widzowie mogli słyszeć, co oni odpowiadają. Więc jednak jest wiele istotnych wniosków, które będą przestrogą dla poprzedniego, tego czy przyszłego rządu, bo to jest... za wiele złego... za dużo złego się wydarzyło, żeby przejść tak sobie do porządku dziennego.
Z.D.: Czyli rozumiem z tego, że pana zdaniem raport mniej więcej w tej formie, która w tej chwili istnieje jeszcze bez przegłosowania poprawek, mniej więcej odzwierciedla prawdziwą odpowiedzialność za to, co się stało w domu Barbary Blidy i powinien zostać przyjęty.
T.S.: Według mnie tak, z małymi poprawkami, ale trzon tego raportu moim zdaniem jest prawidłowy.
Z.D.: Bardzo dziękuję za rozmowę. Moim gościem był poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Tadeusz Sławecki.
T.S.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)