Polskie Radio

Rozmowa z Grzegorzem Napieralskim

Ostatnia aktualizacja: 15.07.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Gościem Sygnałów Dnia jest przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Grzegorz Napieralski. Dzień  dobry, panie pośle.

Grzegorz Napieralski: Dzień dobry, witam serdecznie.

K.G.: Próbuje pan sobie wyobrazić werdykt Trybunału Konstytucyjnego w sprawie kodeksu wyborczego?

G.N.: Znaczy najlepiej, żeby było najszybciej, żebyśmy...

K.G.: No, będzie w środę, taka jest zapowiedź.

G.N.: To od środy jesteśmy w nowej rzeczywistości, wiemy dokładnie, jaka procedura będzie obowiązywała w czasie wyborów, jakie przepisy. I to jest dla mnie najważniejsze, abyśmy wiedzieli w końcu, co będzie.

K.G.: W sprawie kodeksu prof. Piotr Winczorek mówi dziś w  Gazecie Wyborczej, że gdyby Trybunał uznał okręgi jednomandatowe za niezgodne z Konstytucją, okręgi jednomandatowe do senatu, no to mamy problem, bo stara ordynacja wygasa 1 sierpnia.

G.N.: Popatrzmy na to, co się dzisiaj dzieje w Trybunale jakby z dwóch perspektyw. Jedna perspektywa to jest taka – stanowienie prawa w Polsce za czasów Platformy Obywatelskiej. Otóż bardzo szybko, na kolanie, dopychane pod dyktando różnych decyzji politycznych czy partyjnych Platformy i później się musimy właśnie borykać z takimi problemami, o których pisze pan profesor.

I druga kwestia dotycząca kodeksu, który jest dzisiaj rozpatrywany, kodeksu wyborczego, który jest rozpatrywany przez Trybunał Konstytucyjny, i naszych też zastrzeżeń jako SLD, na przykład do jednomandatowych okręgów wyborczych. My baliśmy się, że jednomandatowe okręgi wyborcze mogłyby spowodować sytuację w Polsce przy rodzącej się jeszcze czy budującej się jeszcze demokracji, że stałyby się takim miejscem kupowania sobie po prostu mandatu senatora, czyli ktoś bardzo bogaty, choć nie zawsze osoba taka, która powinna być w polityce, mogłaby przy wielkich nakładach finansowych w małym okręgu wyborczym kupić sobie mandat. Taką raz sytuację już mieliśmy w tym roku, kiedy jeden z bardzo bogatych biznesmenów, kontrowersyjny, bardzo kontrowersyjny, ze sprawami w toku, które toczą się w sądach, po prostu zrobił tak potężną kampanię wyborczą, że...

K.G.: Że wygrał.

G.N.: ...przekonał i wygrał. I tego się obawialiśmy.

K.G.: A jak klub SLD, klub poselski głosował w sprawie kodeksu?

G.N.: Popieraliśmy kodeks, dlatego że jest tam bardzo wiele zapisów, które nas na przykład... dla nas były bardzo istotne.

K.G.: Czyli pan był też za.

G.N.: Tak, dlatego że uważaliśmy, że po pierwsze dwudniowe wybory to zwiększa możliwości dotarcia do lokalu wyborczego, to naszym zdaniem buduje demokrację. Po drugie wiele ułatwień dla osób niepełnosprawnych. Po trzecie po raz pierwszy przy okazji kodeksu wyborczego rozmawialiśmy o udziale kobiet czy każdej z płci na listach. Więc wiele rzeczy tam pojawiało się ważnych, istotnych, zresztą to były prace od dłuższego czasu prowadzone na kodeksie wyborczym. Natomiast w pewnym momencie dochodziło do takiego przyspieszenia i takiego wymuszania pewnych rzeczy.

Ja mam – á propos tych jeszcze jednomandatowych okręgów – takie wrażenie, że Platforma Obywatelska, ponieważ nie spełniła żadnej ze swoich obietnic wyborczych, chciała powiedzieć: patrzcie, jednomandatowe okręgi wyborcze to my. No ale takie szybko ustanawiane prawo, kolanem dopychane często kończy się w Trybunale, jak widać. I mamy zagwozdkę.

K.G.: No tak, ale przyzna pan, panie przewodniczący, że można było głosować na nie, a tu cały sejm wziął i podniósł rękę za, a teraz jest problem w Trybunale i nie bardzo wiadomo, co będzie z wyborami.

G.N.: No tak, ale jeżeli przekonuje nas rząd, premier, że wszystko jest w porządku, że tu nie ma żadnych zastrzeżeń, no, trzeba mieć tę odrobinę zaufania. Jeżeli na nasz wniosek w kodeksie wyborczym pojawia się zapis, który nas najbardziej interesował, czyli zakaz billboardów, zakaz reklam telewizyjnych i radiowych, bo to są najdroższe reklamy i takie najbardziej mało prawdziwe, jeżeli takiego sformułowania mogę użyć, bo tutaj najłatwiej zafałszować przekaz, my byliśmy zwolennikami i jesteśmy zwolennikami kampanii bezpośredniej wśród ludzi, w bezpośrednim kontakcie i rozmowie z człowiekiem, więc to były przepisy, o które walczyliśmy i stąd byliśmy za. I to są dla nas bardzo ważne przepisy. Mieliśmy drobne wątpliwości, ale też drobna wątpliwość co do jednego zapisu okręgów jednomandatowych nie może przeważyć, że będziemy na nie do całego projektu.

K.G.: Czyli musimy poczekać do środy.

G.N.: Tak, czekamy z niecierpliwością.

K.G.: No właśnie. Jest zresztą możliwe odroczenie wykonania wyroku nawet na 18 miesięcy i wtedy sprawa jest prosta i oczywista.

G.N.: Wtedy wiemy, w jakich regułach gramy.

K.G.: Ano właśnie. Czy to prawda, że Sojusz chce debaty nad stanem finansów publicznych państwa na najbliższych posiedzeniu sejmu?

G.N.: Tak powinno się wydarzyć, znaczy to, co dzieje się w Europie dzisiaj....

K.G.: Znaczy Sojusz taką propozycję złoży.

G.N.: Złożymy taką propozycję. To, co dzieje się dzisiaj w Europie pokazuje, że te rządy, które dosyć nieuczciwie podchodzą, jeśli chodzi o informowanie obywateli o stanie finansów publicznych, o tym, co dzieje się w budżecie, co dzieje się tak naprawdę z finansami państwa. Mamy kolejny kryzys, tym razem w Rzymie, gdzie Europa po raz kolejny zadrżała, i mam takie poczucie, że w Polsce jest bardzo podobnie.

Otóż minister Rostowski jeszcze przed wyborami uspokaja Polaków i mówi: wszystko jest w porządku, po czym wybory mijają, na przykład do Parlamentu Europejskiego, i minister mówi: jest dziura budżetowa, musimy zwiększyć deficyt, musimy się zadłużyć o ładnych parę miliardów złotych.

Kiedy minister Rostowski mówi nam przed wyborami prezydenckimi, że wszystko jest w porządku, budżet jest najlepiej skrojony, jak tylko sobie można wyobrazić, a po wyborach prezydenckich wygranych przez Platformę, kiedy rzeczywistość jest całkowicie inna, przyznaje się do winy i mówi: no, trzeba podnieść podatki, czym uderza najbiedniejszych po kieszeniach, majstruje przy emeryturach.

I teraz mamy wybory parlamentarne i znowuż słyszymy słowa uspokajania. Ale teraz już nie ma co podwyższyć, już nie ma co zabrać, już nie ma ruchu. I co? Będziemy mieli drugi Rzym czy drugą Grecję w Polsce? No, to jest bardzo niebezpieczne. Więc być może warto, aby minister przyznał się, jaka jest prawdziwa sytuacja, i zastanówmy się wszyscy razem, co zrobić, żeby takiej sytuacji w Polsce, jak w Rzymie na przykład, nie było.

K.G.: A czy przy tej okazji, jeśli do takiej dyskusji dojdzie oczywiście, Sojusz będzie chciał przedstawić jakieś własne propozycje?

G.N.: Tak, oczywiście.

K.G.: Na przykład jakie?

G.N.: Ale najpierw chcemy posłuchać, co się dzieje w budżecie państwa, jaki jest dług publiczny, co się dzieje w sektorze finansów publicznych. Przecież znamy różnego rodzaju zabiegi pana ministra przesuwania środków, my to nazwaliśmy kreatywną księgowością, żeby tylko załatać, pozornie załatać dziurę budżetową. Więc chcielibyśmy szczerej odpowiedzi, jaki jest stan finansów publicznych, jak jesteśmy zadłużeni. Jeżeli dowiemy się, jak to wygląda, no to wtedy jesteśmy gotowi usiąść do stołu rozmów i zastanawiać się, co się stało. Przypominam, że...

K.G.: No to mamy takie dwie wersje. Pierwsza wersja, że jest źle. I co wtedy robi Sojusz?

G.N.: Przypominam, że SLD dwukrotnie przejmowało Polskę w bardzo złej sytuacji finansów publicznych, przy zerowym wzroście gospodarczym i doprowadziliśmy do wzrostu gospodarczego i ratowaliśmy finanse publiczne. I teraz jesteśmy gotowi zrobić to samo. Przedstawimy cały pakiet dotyczący właśnie finansów publicznych i ratowania finansów publicznych. Ale mówię, czekamy najpierw na ruch rządu. My dzisiaj nie rządzimy, odpowiedzialność jest po stronie Donalda Tuska.

K.G.: No tak, ale mówię, pan minister Rostowski powiada, że jest źle. No i co proponuje Sojusz?

G.N.: No to poczekajmy do przyszłego tygodnia. Znaczy proszę też z nas nie robić dzisiaj takiego podpowiadacza na każde zawołanie. Jest dzisiaj odpowiedzialny rząd, który mówi, że wszystko jest okay. No więc niech pokaże prawdziwą sytuację w finansach publicznych i jeżeli, tak jak pan mówi, będzie źle, to SLD jako odpowiedzialna formacja mówi: to mamy lepszy pomysł niż wy, to może odejdźcie, przestańcie rządzić i wróci SLD do rządów i będzie lepiej.

K.G.: A ile prawdy jest w tym, co mówi pan poseł Stanisław Stec, mówi to w Rzeczpospolitej, że Sojusz chce obniżenia VAT-u z 23% do poziomu poprzedniego, czyli do 22%, i zniesienia podatku Belki?

G.N.: Taki projekt wpłynie niebawem do pana marszałka Schetyny.

K.G.: I to ma wzbogacić budżet państwa, takie działanie?

G.N.: To ma pomóc ludziom. Otóż to jest tak, znaczy nie zawsze podnoszenie podatków jest tym mechanizmem, który doprowadza do większych wpływów do budżetu. Przypominam, jakie było oburzenie, szczególnie polityków prawicy, kiedy premier Leszek Miller obniżył podatek CIT dla przedsiębiorców, argumentując: musimy ten podatek obniżyć, ponieważ to dławi przedsiębiorców, to buduje szarą strefę. Wszyscy mówili o zmniejszonych wpływach do budżetu, o tym, że to będzie bardzo niebezpieczny ruch.

Co się wydarzyło w bardzo trudnej sytuacji budżetowej? Okazało się, że zlikwidowaliśmy prawie do zera szarą strefę, że to dało tak naprawdę taki bardzo duży podmuch i siłę przedsiębiorcom, szczególnie tym małym. Więc proszę zwrócić uwagę – inne ruchy czasami trzeba wykonać niż tylko podnoszenie podatków, żeby w budżecie znalazły się pieniądze.

K.G.: I tak na koniec, panie przewodniczący, martwi się pan o Euro 2012 troszeczkę, że tak się prześlizgniemy, powiada pan podczas czatu w portalu Interia.pl. Myśli pan, że będzie aż tak źle?

G.N.: Znaczy ja chciałbym, żeby to był sukces wszystkich Polaków, żeby to była nasza duma narodowa na wiele, wiele lat. Ale jak patrzę na stan przygotowań, budowę dróg, budowę stadionów, to wszystko, co dzieje się w naszych portach lotniczych, na dworcach, to mam taką bardzo obawę, wielką obawę, że niestety to nie będzie to wielkie wydarzenie, na które czekamy z utęsknieniem, tylko właśnie tak odbędzie się, bo się odbędzie. I pozostanie niesmak i pozostanie trochę goryczy, a nie cudowne wspomnienia.

K.G.: A ten wątek sportowy? W sumie najważniejszy dla nas.

G.N.: No tak, ale żeby ten wątek sportowy był najważniejszy, to też musi być atmosfera i otoczenie, muszą być znakomite stadiony, musi być dobry dojazd na te stadiony, musimy się dostać albo punktualnie przyjeżdżającym pociągiem, albo pojechać po dobrych drogach, albo polecieć samolotem. A obawiam się, że to na pewno nie będzie skończone.

K.G.: No i jeszcze piłkarze by się przydali.

G.N.: Ale tutaj jestem spokojny o naszą drużynę.

K.G.: O proszę! Optymizmu nieco na koniec. Grzegorz Napieralski, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, gość Sygnałów Dnia. Dziękujemy bardzo za wizytę.

G.N.: Dziękuję uprzejmie.

(J.M.)