Polskie Radio

Rozmowa z Tadeuszem Sławeckim

Ostatnia aktualizacja: 18.07.2011 18:15

Przemysław Szubartowicz: Poseł Tadeusz Sławecki z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Witam państwa i witam pana.

Tadeusz Sławecki: Dzień dobry państwu.

P.Sz.: Panie pośle, ma pan wrażenie, że Polacy są zablokowani, że nie mają energii, entuzjazmu ani potencjału?

T.S.: Absolutnie nie. Ja po prostu uczestniczę w wielu spotkaniach, jeżdżę po głębokim terenie i widzę wiele wspaniałych inicjatyw, wiele dynamizmu, wiele nadziei. Gdybyśmy tak słuchali niektórych mediów, to można by tak sądzić, natomiast rzeczywistość jest trochę inna.

P.Sz.: Panie pośle, ja pytam o to dlatego, że dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło swój nowy spot, nie wiem, czy wyborczy, oni mówią, że informacyjny, że Polacy mają poczucie, że nie mają równych szans, jeżeli chodzi o edukację, równość prawa, są dyskryminowani, nie mają możliwości bycia traktowanym w sposób równy i sprawiedliwy. Tak tłumaczył Tomasz Poręba, o czym jest ten spot. Jak pan komentuje tego typu akcje?

T.S.: Na pewno Prawo i Sprawiedliwość już szykuje się do wyborów i wybrało politykę negacji wszystkiego i wszystkich. I między innymi politykę takiego straszenia społeczeństwa. Oczywiście mamy świadomość, jaka jest sytuacja, na pewno sytuacja wielu rodzin jest niezbyt dobra, ale nie można tutaj powiedzieć, że nic nie robi się w kierunku wyrównywania szans, że dzisiaj... bo tak naprawdę to dzisiaj, jak nigdy dotąd, jeśli chodzi o środowiska albo kraj za miastem, obszary wiejskie mają szansę wyrównywania szans, wyrównywania swoich dysproporcji. Gdy przejedziemy przez polską wieś, to widać zarówno i te piękne szkoły, widać budujące się nowe obiekty kultury, piękniejące nasze podwórka, rynki naszych miast, programów operacyjnych. Tak że nie można powiedzieć, że tych szans się nie wyrównuje. Wyrównuje się jak nigdy dotąd.

P.Sz.: Panie pośle, pan powiedział, że stosuje Prawo i Sprawiedliwość politykę negacji, przedstawiając tego typu komentarze, no więc zapytam pana o to, co zrobił Jarosław Kaczyński. W ostatnią niedzielę ukazał się list do Donalda Tuska w sprawie polskiego rolnictwa, w którym Jarosław Kaczyński pisze, że sytuacja w polskim rolnictwie staje się tragiczna, rynki żywnościowe są destabilizowane, wysokie ceny żywności ograniczą popyt krajowy, a wzrastające ceny produkcji rolnej przy niższych dopłatach bezpośrednich mogą zamknąć nam rynki europejskiej na polską żywność. To jest fragment tego listu. Jarosław Kaczyński nie ma racji?

T.S.: Znam ten list, myślę,  że komentarz jest tylko jeden, tak jak powiedział pan Marek Sawicki, że pan Jarosław Kaczyński w swoim liście przekroczył wszelkie granice hipokryzji w polityce. I tutaj jestem w stanie udowodnić. To preludium już było w piątek w czasie debaty sejmowej, pan minister Sawicki przedstawił właściwie i program rządu, i swoje działania, natomiast posłowie PiS-u prześcigali się w krytyce, a najbardziej byli aktywni w tym wszystkim posłowie, którzy gdzieś tam wywodzili się z ruchu ludowego. Chyba tak to w polityce jest.

P.Sz.: Panie pośle, bo w tym liście – i to jest tez problem, który komentują politycy – jest napisane, że minister Sawicki poparł konkluzję prezydencji węgierskiej w sprawie przyszłości wspólnej polityki rolnej, co oznacza nierówne dopłaty bezpośrednie do polskich rolników po 2013 roku. I cały spór, już nie tylko wywoływany przez takie listy, jak Jarosława Kaczyńskiego, dotyczy tej kwestii dopłat. O co tak naprawdę chodzi i dlaczego ten problem jest tak emocjonalny, emocjonujący?

T.S.: Chyba niektórzy politycy cierpią na... mają krótką pamięć i nie bardzo wiedzą, jak to z tymi dopłatami było, gdyby nie determinacja przedstawicieli Polskiego Stronnictwa Ludowego w czasie negocjacji premiera Jarosława Kalinowskiego, na pewno start byłby jeszcze gorszy i mielibyśmy te dopłaty na poziomie rolników estońskich, łotewskich czy litewskich, czy słowackich. Natomiast po raz pierwszy to właśnie teraz, w czasie polskiej prezydencji po raz pierwszy w uchwale rządu podniesiono problem bezpieczeństwa żywnościowego. To po raz pierwszy minister Sawicki doprowadził do tego, że... wymusił właściwie, cytuję tutaj: „Wymusiłem na Francuzach i Niemcach zgodę na renegocjacje tytułów do płatności na rzecz wyrównywania nowych kryteriów i wyrównywania dofinansowania rolników, czego do tej pory nie było”. Ja przypomnę, że pan premier Kaczyński miał kiedyś w Brukseli inne propozycje, że zamiast wyrównywania szans moglibyśmy tutaj bardziej stawiać na zbrojenia. I o tym już właściwie zapomniał. To są gorzkie słowa, my tego nie zatrzymamy, ale po prostu dzisiaj zostaliśmy zmuszeni do przypomnienia tych działań, że właśnie to za czasów urzędowania premiera Kaczyńskiego ogromnie, drastycznie spadły obroty z naszymi wschodnimi sąsiadami, nie tylko z Rosją, wprowadzono embargo na wiele produktów żywnościowych, natomiast jest najważniejsza sprawa, że to nie tylko od samej Polski zależy, to jeszcze do swoich racji trzeba przekonać 26 innych państw i minister Sawicki to robi. I dzisiaj zarzut w tym liście, że minister Sawicki jest częściej w Brukseli czy jeździ do Brukseli, no chyba jest zarzutem chybionym, bo przecież to nie w Warszawie, a właśnie na rozmowach w Brukseli czy w wielu innych państwach przekonuje się naszych partnerów. I my staramy się tych partnerów przekonać do naszych racji, do naszych słuszności. I oczywiście celem jest, aby w następnej kadencji na lata 2013–2020 te dopłaty wyrównać do poziomu państwa Europy Zachodniej. Natomiast na to są po pierwsze potrzebne pieniądze, drugie – zgoda Brukseli. I myślę, że tutaj właśnie minister Sawicki znany z dynamizmu, jego szanują ministrowie innych państw, też to widać było w Sopocie w czasie spotkania ministrów rolnictwa, jest w stanie tę sprawę przeforsować.

P.Sz.: Ja tylko dodam, że minister Sawicki jest właśnie w Brukseli w tej chwili, to jest informacja sprawdzona. Panie pośle, jeszcze jest jedna pretensja do rządu Donalda Tuska, no i do koalicji wyrażona w tym liście, mowa jest o drożyźnie, a także mowa jest o zablokowaniu granicy rosyjskiej na polskie warzywa. I znowu pretensja do ministra Sawickiego, że za mało w tej sprawie robi, a o drożyźnie to już zapominając zupełnie.

T.S.: To właśnie też jest ten szczyt hipokryzji, bo kiedy jak kiedy, ale granica polsko–rosyjska była zablokowana, i to w wielu obszarach, za czasów premiera Kaczyńskiego. Dzisiaj eksport, a wiem to od ministra Sawickiego, eksport owoców i warzyw to jest zaledwie 2% obrotów z Rosją. Przypomnę, że w tej chwili bez przeszkód jest eksportowane mięso, drób, różne inne przetwory rolnicze, że mamy nadwyżkę polskiego eksportu nad importem na ponad 2 miliardy euro. I to są konkretne osiągnięcia, że otwieramy rynki Dalekiego Wschodu, a więc azjatyckie, czego do tej pory nie było, Wietnam, Chiny. To są konkretne efekty konkretnych działań. Natomiast nie jest naszą winą, że w Europie wywołano tę panikę związaną z bakterią Coli. Natomiast jest kwestią tylko kilku dni, zanim ten rynek rosyjski zostanie odblokowany. Ale zaznaczam, rynek rosyjski nie jest dla nas strategicznym rynkiem. Niemcy przecież są głównie odbiorcą naszych produktów, coraz lepszych produktów i nie można też mieć za złe ministrowi Sawickiemu, że promuje naszą żywność, jak chociażby na Grüne Woche czy na innych targach.

P.Sz.: Panie pośle, zmieńmy jeszcze temat na koniec naszej rozmowy. Dzisiaj dowiadujemy się, że... przynajmniej tak wynika z przecieków medialnych, że na sekundę przed katastrofą piloci Tu-154 próbowali poderwać samolot przy użyciu automatycznego przycisku automatycznego odejścia, tyle że wcześniej go nie aktywowali. Tak podaje Newsweek. Ale jest pytanie: kiedy według pana poznamy raport komisji Millera? Bo długo go nie ma.

T.S.: Coraz dowiadujemy się o jakichś nowych szczegółach. Ja czytałem wiele różnych opracowań, szczególnie czytam to, co piszą fachowcy, ci, co się na tym znają, nie słucham domorosłych ekspertów. Natomiast uważam, że ten raport powinien być ukazany opinii publicznej jak najszybciej, co nie oznacza, że musi być przygotowany pobieżnie. Jak najszybciej, na ile jest to możliwe. I dalsze przetrzymywanie tego raportu powoduje właśnie różnego rodzaju przecieki, różnego rodzaju sensacje wywołuje. To nie jest dobre. Chyba wszyscy czekamy na ten raport i tutaj przypominam, że wszystkie kluby straciły w tej katastrofie tragicznej, nie tylko klub PiS-u, stracili swoich przyjaciół, ja straciłem trzech przyjaciół z klubu, a to jest w sumie 10% klubu.

P.Sz.: Panie pośle, i na koniec bardzo krótko proszę, jak pan ocenia pomysł Krzysztofa Piesiewicza, który postanowił ponownie kandydować do senatu?

T.S.: Hm. Trudno tutaj komentować, bo chyba pan Krzysztof Piesiewicz wie, co robi, jest doświadczonym politykiem, trudno jest mi naprawdę to skomentować, bo nie znam szczegółów tych jego kłopotów z prawem, kłopotów z prasą. Jeśli podjął taką decyzję, to chyba ma argumenty, które przekonają wyborców.

(J.M.)