Zuzanna Dąbrowska: Panie pośle, czy wicepremier Waldemar Pawlak nie gniewa się już na premiera Donalda Tuska za to, że jeszcze nie opublikował raportu? Bo premier już teraz podał datę – 29 lipca...
Janusz Piechociński: A gniewał się? Nie, Waldemar Pawlak i PSL...
Z.D.: Tak to wyglądało, powiem szczerze.
J.P.: A, to może i tak wyglądało, ale w polityce nie ma gniewania się czy niegniewania i w ten sposób ujawniania emocji. PSL-owi i Pawlakowi chodziło o jedno – skoro poszczególne tygodniki, dzienniki, niektórzy dziennikarze publikują, niektóre osoby życia publicznego sygnalizują, że widziały jakiś raport, wiedzą, co w nim jest, wiedzą, że będzie się różnił albo nie różnił i w jakim zakresie, to kontynuowanie tych spekulacji to jest takie sterowanie informacją i sterowanie plotką, insynuacją...
Z.D.: Ale kto steruje?
J.P.: Wszyscy w tym po trosze uczestniczymy, bo wystarczy tylko, że ktoś powie, że jakiś raport nie będzie się zgadzał albo będzie następny kontrraport i już państwo dziennikarze w sposób naturalny musicie zareagować, musicie się nas pytać, my się do tego odnosimy i tak trwa ten koncert wokół tragedii smoleńskiej w najlepsze, a przecież dobrze by było, gdyby ten temat jako istotny element i rozgrywki politycznej, i ocen, i społecznej debaty maksymalnie skrócić, aby nie przesłonił wyborów z początku października tego roku.
Z.D.: No, to by było na pewno bardzo dobrze, tylko że tyle razy już była publikacja raportu odkładana i tak, powiem szczerze, nieprzekonujące są tłumaczenia premiera odnośnie tłumaczenie, nie wyobrażam sobie, jaka firma zewnętrzna mogłaby to czynić tak długo...
J.P.: Chcę powiedzieć, że ja mam trochę inne doświadczenia akurat z tymi tłumaczeniami. Bierze się to stąd, że i na początku lat dwutysięcznych, i teraz ostatnio pracowałem nad całościową ustawą Prawo lotnicze, które wdraża wiele konwencji, porozumień międzynarodowych, a także wpisuje te wyzwania związane z terroryzmem, z poprawą bezpieczeństwa w ruchu lotniczym, i ostatnio, kiedy przez 3 lata pracowaliśmy nad tą trudną ustawą w tej kadencji i okazało się na przykład, że związki zawodowe czy różne branże, instytucje, stowarzyszenia dysponowały różnymi tłumaczeniami tych samych dokumentów publikowanych z reguły w języku angielskim czy francuskim jako językach światowych. No i to był problem, kiedy jakaś kwestia nie natury technicznej czy technologicznej, ale formalnoprawnej była w różnych tłumaczeniach przez wybitnych akredytowanych, uprawnionych tłumaczy zupełnie inaczej przedstawiana i brzmiało to w języku polskim zupełnie odmiennie. I to było powodem wielu napięć w procesie legislacyjnym. Więc ja zdaję sobie sprawę, że to może być trudne, ale wszyscy ci, którzy brali tę robotę, wiedzieli o tym, jak to jest złożone, jak trudne, i jak ten język dotyka i prawa międzynarodowego, i zawartych w nich określeń, często bardzo trudno wprost tłumaczalnych na...
Z.D.: No i zgadzali się na pewnie czas, w którym wykonają pracę.
J.P.: Tak, no i ja przyjmuję z dobrą wiarą, apel PSL-u z tego tygodnia jakby przecina te kwestie, premier w odpowiedzi zapowiedział sztywną datę, trzymajmy go za słowo i z tego rozliczajmy.
Z.D.: No, te napięcia być może rzeczywiście już odeszły do przeszłości, ale mamy nowe. Znowu są prasowe informacje na temat ostrej wymiany zdań między ministrem obrony narodowej Bogdanem Klichem a inspektorami NIK–u, którzy przyszli z nim porozmawiać na temat...
J.P.: Nie, nie, to już od razu wyjaśniam. To procedura jest tak, że to jest kontrola, którą – i słusznie – realizuje Najwyższa Izba Kontroli, bo przypomnę, że komisja Millera to jest realizacja konwencji chicagowskiej dochodzenia do prawdy w wypadku lotniczym, w katastrofie. I w tym trybie ona została przecież powołana. A Najwyższa Izba Kontroli jest to najwyższy organ kontrolny bezpośrednio zależny od parlamentu, który ma kontrolować działania różnych agend, instytucji administracji publicznej czy państwowej. W związku z tym jaka jest procedura? Kiedy inspektorzy NIK–u przygotują jakiś zakres elementu, który ma być wprowadzony do ostatecznego raportu, to sygnalizują po stronie kontrolowanej. I strona kontrolowana właśnie w takich rozmowach albo zgłasza uwagi, albo prosi o dodatkowe uzupełnienie i tak dalej. To jest normalny, naturalny ruch pomiędzy kontrolowanym a kontrolującym i stąd się to bierze. A że nadano temu taki wymiar, że było na ostro i że akurat sam minister w tym uczestniczył, no bo przecież nie oszukujmy się, jednym z głównych kontrolowanych instytucji życia publicznego i organów jest Ministerstwo Obrony Narodowej, które jest bezpośrednim organizatorem lotów o charakterze wojskowym...
Z.D.: No a pytania dotyczyły czarterowania Embraerów, czyli sprawa bardzo pośrednio związana...
J.P.: Nie, nie pośrednio, dlatego że... I dobrze, kontrola NIK–u pokazuje bardzo szeroko kontekst zapewnienia pojazdów lotniczych do wykonywania tych lotów VIP-owskich, stąd nie jest to wprost z katastrofą smoleńską, ale niewątpliwie poboczny wątek bardzo istotny, w jaki sposób organa państwa nabywają albo dzierżawią odpowiedniej jakości statki lotnicze.
Z.D.: W każdym razie raport na ten temat ukaże się dopiero jesienią, i to, jak zaznaczono, dopiero późną, czyli pewnie po wyborach.
J.P.: Pewnie nikt z nas – ani my tu w studio, ani słuchacze – nie mają wątpliwości, że po ogłoszeniu, nieważne już, w jakiej wersji, jakie zawartości raportu ministra Millera pojawią się kontruwagi, pojawią się setki pytań, to już zresztą widzimy, jeszcze ten raport nie zostało ogłoszony, a już niektórzy dezawuują jego potencjalną zawartość, w związku z tym...
Z.D.: A będzie lista 150 osób winnych?
J.P.: Nie wiem. Ja powiem tak, kiedy jestem o to pytany, to odpowiadam, że już w tygodniu, kiedy była ta katastrofa rok temu, mówiłem, że jako parlamentarzysta, jako Polak, jako poseł, który tworzy prawo, kontroluje kolejne rządy, czuję się współodpowiedzialny za to, że nasze państwo nie zapewniło na odpowiednim poziomie bezpieczeństwa i doszło do tego tragicznego lotu i do tej tragicznej, nawet w historii niespotykanej katastrofy. I w tym wymiarze każdy z nas, osób życia publicznego, każdy z urzędników, polityków powinien tę cząstkę odpowiedzialności wziąć na siebie. A mówimy tutaj o tych bezpośrednio odpowiedzialnych, a więc tutaj ten raport i te kontrraporty, i także raport NIK ma przeanalizować, co zawiodło, jakie procedury, jakie instytucje, a to jak będziemy mieli jasne, to jak będziemy mieli jasne, to wiadomo, że na czele tych instytucji i w ramach przestrzegania tych procedur są określeni przełożeni w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w Kancelarii Premiera, w Ministerstwie Obrony Narodowej i tak dalej, i tak dalej.
Z.D.: Nie jest tak źle. Panie pośle, trochę zmienimy temat, ale za to chyba optymistycznie, bo dzisiaj minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że nie ma już żadnego problemu, z głowy, to problem Grecji.
J.P.: No, ja jestem nietypowym politykiem, bo od dawna śledzę tę zawieruchę światowego kryzysu, giełdy światowej i na bieżąco analizuję i powiem tak, że kiedy miesiąc temu mówiłem, że pierwsza decyzja o pakiecie pomocowym dla Grecji to tak naprawdę jest polityczna decyzja o kontrolowanej upadłości, wszyscy się dziwili i pytali, skąd wysnuwam. A po prostu dokładnie obejrzałem, jaki mechanizm jest proponowany pomocy dla Grecji i teraz te ostatnie dni to jest taka wielka dynamika zmian. Po pierwsze proszę zwrócić uwagę – obniżono nie tylko dla Grecji, ale w potencjalnym następnym ruchu dla Portugalii czy Irlandii...
Z.D.: Zmieniono mechanizm lekko.
J.P.: ...kredyty, kredyty, po drugie wymuszono na bankach prywatnych współuczestniczenie w tym procesie, a więc mamy i Europejski Bank Centralny, i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, o czym się zapomina, którego tak niedawno krytykowano za to, że uczestniczył w procesie wykupienia długów banków ukraińskich przez Bank Centralny i w ten sposób zrolowania tego długu i chronienia stabilności tego państwa w wyniku poważnych zakłóceń o charakterze fiskalno–gospodarczym. No i mamy też – i to jest bardzo istotne – ten nowy mechanizm korygujący w strefie euro, gdzie jeszcze tylko trwa kłótnia i nie ma tam decyzji o tym, czy wchodzenie do podwyższonej strefy deficytu budżetowego ma być okupione stratą składki 0,2 PKB. W związku z tym ja nie jestem tak optymistyczny jak nasz minister, rozumiem, że...
Z.D.: Czyli problem jest dalej?
J.P.: Nie, ja rozumiem, że pan minister w swoich wypowiedziach jest wyjątkowo stonowany, bo tak trzeba być, dlatego że rosną...
Z.D.: Jest wyjątkowo optymistyczny, a nie stonowany.
J.P.: ...rośnie cena pieniądza na rynku europejskim, w związku z tym każdy sygnał pesymistyczny godzi na przykład, po ile sprzedamy nasze obligacje państwowe, no i jak wiemy, do końca tego roku są zapewnione potrzeby finansowe naszego państwa w tym wymiarze, i to dobrze, ale to nie znaczy, że za tydzień, za dwa czy za trzy nie tylko w wyniku konfliktów społecznych w Grecji może się okazać, że to jest pakiet niewystarczający i wrócimy do tej dyskusji, tylko jeszcze na większym poziomie rozregulwaonia rynku, rozregulowania emocji i wielkiej nieprzewidywalności.
Z.D.: A to jest, panie pośle, pomoc czy próba odzyskania własnych pieniędzy przez resztę Unii Europejskiej?
J.P.: Jak pani prześledzi ten mechanizm, to jest oczywiste, że zwlekanie było też między innymi sposobem wymuszenia także pewnych odważnych decyzji po stronie banków, ale z drugiej strony szczególnie Francja i Niemcy zadbały bardzo o to, żeby w tym mechanizmie część pieniędzy z tych banków wróciła na określonych warunkach z Grecji. Stąd tak ważny jest ten proces prywatyzacji, bo Grecja będzie mogła na określonym poziomie obsługiwać te procesy.
Z.D.: Dziękuję bardzo za tę rozmowę. Moim gościem był Janusz Piechociński.
J.P.: Dziękuję bardzo.
Z.D.: Poseł PSL.
(J.M.)