Polskie Radio

Rozmowa z Bogdanem Borusewiczem

Ostatnia aktualizacja: 27.07.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Gość w studiu Sygnałów Dnia: Marszałek Senatu Rzeczpospolitej Polskiej,  pan Bogdan Borusewicz. Dzień dobry, panie marszałku,  witamy.

Bogdan Borusewicz: Dzień dobry panom i dzień dobry państwu.

K.G.: Zgodnie z nowym kodeksem wyborczym w jesiennych wyborach do senatu zamiast 40 wielomandatowych okręgów wyborczych będziemy mieli 100 jednomandatowych. Krótko mówiąc, senat po nowemu.

B.B.: Tak. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego sytuacja jest jasna.

K.G.: Panu się podoba ta propozycja?

B.B.: Wie pan, każda koncepcja wyborów ma swoje wady i zalety. Dyskusja się skończyła i wiadomo, według jakiej ordynacji będą wybory do senatu – będą to wybory jednomandatowe. One będą wzmacniały podmiotowość senatorów, bo nie tylko partia będzie wskazywała tych senatorów, ale także będą to musieli być ludzie na tyle znani, żeby zostać wybranym w tych okręgach jednomandatowych. To nie będzie łatwo.

K.G.: A zalety i wady tego rozwiązania?

B.B.: Wady tego rozwiązania są takie, że nie będzie II tury, w związku z tym senatorowie nie będą musieli uzyskiwać poparcia powyżej 50%. Ale to jest tak, że jeżeli nawet byłaby II tura, mieliśmy taką sytuację w 89 roku tylko raz, to w II turze idzie o połowę mniej wyborców do wyborów, więc chodzi o proporcje ilościowe, a nie procentowe, to sytuacja byłaby podobna.

K.G.: A jest taki argument, używa się takiego argumentu właśnie przy okazji jednomandatowych okręgów wyborczych do senatu, że mogą tam się pojawić osoby, które, no, z polityką może mają niewiele wspólnego, ale są zasobne, popularne i tak dalej, i tak dalej, że to może przynieść negatywny efekt.

B.B.: Ja nie sądzę...

K.G.: Krótko mówiąc, że kupią sobie głosy, w cudzysłowie mówiąc kupią.

B.B.: Ja nie sądzę. Przy frekwencji, tak jak dotychczas było, żeby taką sytuację ktokolwiek mógł wytworzyć, przywoływany jest przykład wyboru Stokłosy, ale to wybór był według starej ordynacji, chcę przypomnieć, a nie według nowej, i przy niskiej frekwencji takie sytuacje są możliwe, ale tutaj frekwencja będzie taka sama jak w wyborach do sejmu.

K.G.: A jaką szansę te okręgi jednomandatowe dają Ruchowi Społecznemu „Obywatele do Senatu”?

B.B.: Nie wiem, zobaczymy, zobaczymy, myślę będzie kilka takich inicjatyw. Wczoraj słyszałem, że jeden ze specjalistów od katastrof lotniczych też wybiera się do senatu.

K.G.: Pułkownik Edmund Klich, otworzył sobie linię kredytową na 20 tysięcy złotych.

B.B.: No więc tutaj oczywiście każdy będzie mógł, każdemu się wydaje, że to jest dość łatwe, że są te wybory znacznie łatwiejsze, ale ja uważam, że poziom poparcia, który trzeba uzyskać, ilość podpisów i potem jednak w tych okręgach jednomandatowych będzie dość duża konkurencja, tak że to muszą startować ludzie z doświadczeniem. I oczywiście są potrzebni i prawnicy, i ekonomiści, ale polityka wymaga też zawodowców, to nie jest tak, że ludziom o innych profesjach będzie łatwiej.

K.G.: A czy to jest taka próba zmniejszenia czy okazja do zmniejszenia hegemonii partii politycznych? Bo to w końcu będzie bardziej głosowanie na osoby, na człowieka jak na partie polityczne.

B.B.: No, bardziej na osoby, oczywiście, i te okręgi jednomandatowe one są znacznie mniejsze i na pewno pozwolą na lepszy kontakt z wyborcą. Jednak te duże okręgi sprawiały, ze niemożliwe jest objechanie w ciągu jednej kadencji całego okręgu.

K.G.: Pan mimo nowej ordynacji zdania nie zmienia, panie marszałku,  będzie pan kandydował.

B.B.: Tak będę kandydował z Gdańska, z okręgu, który obejmuje Gdańsk i Sopot.

K.G.: Panie marszałku,  dziś ma pan okazję spotkać się z polskimi i litewskimi historykami, uczestnikami Forum Dialogu Polsko–Litewskiego. W ubiegłym tygodniu, udzielając wywiadu dziennikowi Lietuvos Rytas szef naszej dyplomacji Radosław Sikorski mówił, że Polska jest zawiedziona tym, że w ciągu 20 lat nie rozwiązała żadnego problemu zgłaszanego przez mniejszość polską. Jako że w dyplomacji słowa wiele znaczą, słowo „zawód” ma tu swoje konkretne znaczenie. Jak by pan, nie wiem, w skali od 1 do 10 opisał relacje polsko–litewskie?

B.B.: No to na tej skali...

K.G.: Przyjmując, że 1 to jest bardzo źle, a 10 bardzo dobrze.

B.B.: Na tej skali 1 do 10 wskazałbym 5. Ja się w części zgadzam z tym, że możemy się czuć zawiedzeni, ale wie pan, ja jestem realistą i ja wiedziałem, że Litwa w roku 90 i Sajudis, który był taką siłą odtwarzania niepodległości Litwy, on, ten Sajudis i ta nowa Litwa opiera się na ideologii przedwojennej, w której był konflikt o Wilno, w związku z tym ta ideologia była niechętna Polsce, można było powiedzieć, że była antypolska. W tej chwili nie ma konfliktu przecież o Wilno, więc ona w mojej ocenie nie ma żadnego sensu. Niemniej przy odtwarzaniu państwa litewskiego ta ideologia została też odtworzona. Ale ja uważam... Więc ja nie jestem zawiedziony tą sytuacją, bo obserwowałem ewolucję, obserwowałem w kontaktach, częstych kontaktach z politykami litewskimi różne takie pokłady historycznych obaw, ale to trzeba zrozumieć. Mówię, Litwa czy Litwini są narodem znacznie mniejszym niż my, to trzeba zrozumieć, ale oczywiście nie podzielać, bo ja takich obaw jakoś nie podzielam, uważam, że nie ma zagrożenia przez polskość litewskości. Litwini mają własną elitę, kiedyś nie mieli tej własnej elity. I uważam, że ten stan takiego zamrożenia stosunków nie jest dobry po prostu i dlatego spotykam się z grupą ludzi, która z obywatelskiej postawy chce ten stan zmieniać. Nie są to politycy, są to ludzie kultury, naukowcy. Spotykam się, żeby wesprzeć ich działania i z nimi porozmawiać, zapytać się o ich ocenę i o ich ocenę, jeżeli chodzi o wyjście z tej sytuacji, bo i Litwini, znaczna część rozsądnych Litwinów, politycy litewscy, część tych rozsądnych polityków, i także tutaj, po stronie polskiej są ludzie, którzy chcieliby doprowadzić do normalnego stanu stosunków.

K.G.: Kierująca litewskim parlamentem, litewskim sejmem, tak samo się nazywa jak nasz...

B.B.: Seimas.

K.G.: Seimas, właśnie, i szef dyplomacji litewskiej mówią, że dyskusje dotyczące sytuacji mniejszości polskiej na Litwie należą do sfery polityki wewnętrznej, a nie do zagranicznej. Zatem jak mamy wpływać na to, co dzieje się wobec mniejszości polskiej na Litwie, to już jest kwestia stosunków międzynarodowych polsko–litewskich. Dla nich jest to polityka wewnętrzna. Czyli co? Nie zajmujmy się tym? My, Polacy?

B.B.: To jest propozycja „odczepcie się od nas”. Oczywiście to nie jest do zaakceptowania, Litwa jest w Unii Europejskiej i musi stosować standardy europejskie, ale nawet jeżeliby nie była, to tak jak załóżmy inni nasi sąsiedzi, to mamy prawo zajmować się prawami człowieka, a prawa mniejszości należą do praw człowieka, to jest jasne. My nie robimy to dlatego, że mamy jakieś ukryte zamiary, niedobre względem Litwy. My zajmujemy się tymi problemami, dlatego że nasi rodacy muszą mieć takie same prawa jak gdziekolwiek indziej w Unii Europejskiej i oczywiście będziemy się tym zajmować, ale ja jestem zwolennikiem dyskusji i rozmów, a nie tupania i takiego stosunku, jaki ma większy do mniejszego.

K.G.: Bogdan Borusewicz, Marszałek Senatu Rzeczpospolitej Polskiej, był gościem Sygnałów Dnia. Panie marszałku,  dziękujemy za rozmowę i za wizytę.

B.B.: Dziękuję.

(J.M.)