Polskie Radio

Rozmowa z Waldym Dzikowskim

Ostatnia aktualizacja: 28.07.2011 16:30

Przemysław Szubartowicz: Panie pośle, proszę nam powiedzieć, Platforma Obywatelska jest partią prawicową czy lewicową?

Waldy Dzikowski: Partia Platforma Obywatelska jest partią centroprawicową i nie zmienialiśmy naszego statutu, kręgosłupa ideowego, nic się w tej kwestii nie zmieniło.

P.Sz.: Platforma Obywatelska poprze polityków lewicy Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Borowskiego do senatu. To jest pytanie: jak partia centroprawicowa może popierać polityków o poglądach jednak lewicowych?

W.D.: No tak, ale też mamy do czynienia nie tylko z politykami i z ludźmi, ale poza tym z politykami, z którymi się w tych kwestiach różnimy, to dyskusja jest i rozmowa i różnienie się z nimi przyjemnością, jest to o dużej kulturze politycznej debata i warto takich ludzi popierać. Myślę, że różnica poglądów to siła napędowa wszelkich działań, dyskusji. Wszędzie, na całym świecie tak jest, tak że nie wstydzimy się, by móc poprzeć polityków takiej klasy.

P.Sz.: Panie pośle, a w Platformie Obywatelskiej przeważa pogląd, że kara śmierci jest potrzebna, czy taki, że nie należy jej wprowadzać?

W.D.: To ja mogę odpowiedzieć za siebie tylko i wyłącznie. Toczymy tę debatę wewnętrzną, już nawet od kilku lat. Ona jest niełatwa, różnego rodzaju mamy na ten temat poglądy. Jeżeli chodzi o mnie, jestem przeciwny karze śmierci i są inni moi koledzy, którzy uważają inaczej, ale to nie przeszkadza nam być w tym samym klubie (...) rozmowa ze społeczeństwem.

P.Sz.: No właśnie, bo w tym kontekście chciałem zapytać o poparcie dla posła PJN Jana Filipa Libickiego, a właściwie już w tej chwili należącego do klubu Platformy Obywatelskiej, który nie jest przeciwnikiem kary śmierci i nie jest też politykiem lewicowym, tak jak Włodzimierz Cimoszewicz.

W.D.: Owszem, ale chcę przypomnieć, że tam jest poparcie, a jeżeli chodzi o Jana Filipa Libickiego, to został przyjęty do naszego klubu, jest członkiem klubu Platformy Obywatelskiej i kandydatem do senatu, ma też bardzo podobne poglądy jak wielu z nas, jeżeli chociażby o karę śmierci chodzi. Tu mamy inne zdanie, ale to nie przeszkadza nam się mimo wszystko różnić się, ale różnić się w przyzwoity sposób.

P.Sz.: Bo, panie pośle, chodzi o to, że bardzo często pojawiają się takie rozmaite komentarze publicystów, komentatorów, znawców życia politycznego, że Platforma Obywatelska przyciąga polityków od Sasa do lasa i że w ten sposób staje się niewiarygodna. Dlatego wymieniałem te nazwiska. Jak sobie poradzić z takim argumentem?

W.D.: Okay, ale to jeszcze raz powtarzam, że mówimy zupełnie o dwóch różnych sprawach. Jeszcze raz mówię – Jan Filip Libicki jest członkiem klubu Platformy Obywatelskiej, Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Borowski nie są członkami klubu. Na tym polega ocena, że oceniamy ich wysoko, jeżeli chodzi o wiedzę, sztukę uprawiania polityki, debatę,  poziom tej debaty i w ten sposób traktujemy. To nieprawda, może to wynika z jakiejś zazdrości, że ludzie lgną do nas i chcą współpracować, a nawet jak chcą przekazywać swoje różnice, to robią to naprawdę w wysokiej klasy sposób.

P.Sz.: Panie pośle, teraz cytat: „Żona ma ograniczone prawa obywatelskie tylko dlatego, że jest moją żoną, taką płaci cenę”, powiedział dzisiaj minister Bogdan Zdrojewski, którego żona nie będzie kandydowała i nie może kandydować, bo zostało jej to zabronione. Jak pan komentuje takie słowa, bardzo wydawałoby się ostre? Padły dzisiaj na antenie TOK FM.

W.D.: Nie jest to, oczywiście, regulowane prawem, nie ma takiego zakazu, można traktować tylko jako pewne normy wewnętrzne, etyczne postępowania wewnątrz partii czy wewnątrz klubu. Powiem tak, że rzeczywiście my prowadząc życie publiczne, uprawiając politykę, siłą rzeczy jesteśmy ograniczeni. Nawet nie chodzi o pewne normy prawne, ale właśnie etyczne, nie wiem, udziału naszych bliskich w życiu publicznym z jednej strony, i ja uważam, że to dobrze, ale z drugiej strony można powiedzieć rzeczywiście, no bo część osób, czy rodzina, czy mąż, żona długo biorą udział w życiu publicznym...

P.Sz.: No właśnie, taki jest argument ministra Zdrojewskiego, że jego żona nawet większy udział w życiu politycznym brała niż on sam.

W.D.: No tak, bo w samorządzie prawie wszystkich szczebli uczestniczyła, miejskim sejmiku, tak że rzeczywiście to doświadczenie ma bogate. Kolegialna decyzja zarządu nie dotyczy oczywiście nawet tylko i wyłącznie żony ministra Zdrojewskiego, którego cenię. Takie zasady, ja osobiście, jeżeli chodzi o mnie, bym się podporządkował i nigdy jakby, nie wiem, nie mam z tym problemów, bo akurat u mnie w domu czy w rodzinie, mimo że się interesują polityką i być może czytają gazety i oglądają telewizję, słuchają radia, właśnie komentarzy politycznych, to na razie przynajmniej nikomu do głowy nie przychodzi uprawiać na jakimkolwiek szczeblu polityki. Być może jak kiedyś ojciec będzie schodził ze sceny politycznej, to może syn, może córka, ale (...) sposób naturalny.

P.Sz.: No tak, bo to jest kwestia również dotycząca brata europosła Bogusława Sonika, szwagra marszałka sejmu Konrada Rowińskiego, szwagra marszałka Schetyny, ale minister Zdrojewski mówi, że powinno być to rozwiązane systemowo i powiedziane  z dużym wyprzedzeniem. Dlaczego to nie zostało w Platformie wcześniej tak załatwione? I czy to jest w ogóle jakiś spór wewnętrzny, bo się okazuje, że jednak dość takie słowa padają w samej partii, no, różniące się od decyzji Donalda Tuska.

W.D.: Myślę, że jak tylko Platforma powstała i później, jak się już kształtowała linia partii, to dyskutowaliśmy wewnętrznie na ten temat i zdaje się, że takie niepisane normy w jakimś sensie były gdzieś sugerowane w zarządzie krajowym czy też przez przewodniczącego. (...) bo to jest decyzja kolegialna zarządu krajowego, najważniejszej oprócz rady krajowej, władzy wykonawczej Platformy taka decyzja została podjęta. Można czuć jakiś żal, mieć jakieś uwagi, nikt nikomu przecież nie broni wyrażać takich (...) jak pan minister Zdrojewski, może jakoś mieć poczucie, nie wiem, żalu, goryczy, czegokolwiek, ale to jego decyzja i ja nie chciałbym z nią polemizować.

P.Sz.: Panie pośle, wobec tego zmieńmy temat. Czy w Platformie Obywatelskiej zapadła już decyzja, co z billboardami? Marszałek Schetyna twierdzi, że jeszcze nie zapadła, a Donald Tusk mówi, że namawia czy będzie namawiał, pewnie już namawia, żeby jednak billboardów w kampanii wyborczej nie używać, mimo że wolno.

W.D.: Ja jestem przewodniczącym komisji nadzwyczajnej, która wypracowała kodeks wyborczy, czuję się jako współautor tego kodeksu wyborczego, moim zdaniem jest to od kilku lat jedno z ważniejszych dzieł legislacyjnych, jedną z trudniejszych i najbardziej precyzyjnych prac legislacyjnych parlamentu polskiego, i jeżeli chodzi na przykład o mnie, to bez względu na to, jakie będą decyzje sztabu, mimo że dzisiaj prawo pozwala na billboardy i spoty, to jako przewodniczący tej komisji nadzwyczajnej nie będę w swojej kampanii używał ani billboardów, ani spotów, idąc z duchem ustawy, którą przedłożyliśmy  prezydentowi do podpisu, a następnie orzekał Trybunał. Ja nie będę, tak mi podpowiada nie tyle intuicja, ale normalne zachowanie takie prawdziwe, bo pracowaliśmy prawdziwie przy tym kodeksie wyborczym i byliśmy przekonani co do jego zasad wprowadzania i pewnych uproszczeń, zakazów, nie wiem, wynikające także oszczędności z tego. No, tym będę się kierował i są inne sposoby komunikowania się z ludźmi, ja osobiście wolę...

P.Sz.: Na przykład jakie?

W.D.: Wolę rozmawiać z ludźmi, przedstawić swoje dokonania. Także jeżeli były porażki, to też porozmawiać o nich, dlaczego tak się stało. I ta podmiotowa kampania bardziej mi odpowiada. Billboardy, proszę mi wierzyć, ktoś mówi, że to jest zakaz wolności słowa, no przecież to jest tylko wizerunek, tam pojawia się tylko buzia dobrze sfotografowana i jakieś jedno hasło, to znaczy coś działa na podświadomość, a nie na świadomość ludzi, za to płaci się przy kampaniach różnych (...) grube pieniądze, a ja chciałbym działać na świadomość ludzi, a nie podświadomość.

P.Sz.: Panie pośle, a dlaczego budżet przyszłoroczny zostanie uchwalony w przyszłej kadencji sejmu, a nie w tej?

W.D.: To wynika też i z kalendarza naszej prezydencji, daty wyborów. Myślę, że łatwiej jest uchwalić już w mającym przed sobą przyszłość czteroletnią parlamencie niż w tej chwili, gdzie wielu już jest zajętych, że tak powiem, kampanią wyborczą i myślami (...)

P.Sz.: Bo niektórzy ekonomiści mówią, że najpierw się spieszyliście, a teraz zwalniacie.

W.D.: Nie no, ja myślę tak, że, proszę mi wierzyć, budżet to jest jedna z ważniejszych ustaw, jakie dokonuje... obwarowana pewnymi regułami gry, prawnymi, legislacyjnymi, i warto to zrobić już w nowo wybranym parlamencie, który, jak mówię, ma przed sobą cztery lata, nie będzie się oglądał do tyłu, nie wiem, pisał ulotki i zajmie się rzetelnie projektem budżetu.

P.Sz.: Panie pośle, premier mówił 13 czerwca, że z końcem lipca już na sto procent ruszą prace na odcinku autostrady A2, to dzisiaj cytat Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który właśnie przypomina, że premier Donald Tusk i minister infrastruktury kłamali. Nie ruszyły prace na autostradzie A2.

W.D.: Nie, termin był oczywiście przewidywany, że z końcem lipca, jak to tylko możliwe będzie... jakby ruszy praca. Są pewne uwarunkowania brane, to znaczy spełnić życzenie lewicy, że... albo łamać prawo, to znaczy ja wolę, żeby (...)

P.Sz.: Ja myślę, panie pośle, że chodzi o to, żeby tymi autostradami jeździć także na Euro 2012.

W.D.: Akurat tytuł lewicy i Prawa i Sprawiedliwości... to znaczy powiem tak, znaczy wyścig z czasem tutaj jest nie na miejscu, trzeba to zrobić zgodnie ze sztuką, zdarzył się pewien przypadek, który... i ze względu na to zostały przerwane prace, lecz trzeba to wszystko zrobić, jak powiedziałem, szybko, ale w zgodzie z prawem, a tytuł lewica i PiS mają żaden, tak? Nawet przy jakiejś tam... przy jakichś problemach to ten minister i nasz rząd wybudował więcej dróg niż wszystkie rządy razem wzięte. Znaczy można narzekać i pewnie, że z bogactwa budowania dróg czy... można się przejechać po Polsce i zobaczyć, ile jest budowanych. I to są fakty, statystyka mówi kompletnie inaczej.

P.Sz.: Panie pośle, i jeszcze na koniec krótko bardzo proszę, prezentacja raportu Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej. Krótkie pytanie: według pana będą jakieś wnioski personalne czy nie?

W.D.: Ta decyzja należy do pana premiera. Pan premier zna raport, zapowiedział, że swoje wystąpienie... ten raport oczywiście będzie bardzo rzetelnym materiałem przyczyn i okoliczności katastrofy, pewnie do bólu prawdziwy na tyle, na ile możliwych było dowodów do zdobycia. Nie będzie ocenny. Będzie materiałem być może dla innych organów, które być może będą prowadziły jakieś postępowania. Tam nie ma w tym polityki. Jeżeli chodzi o odpowiedzialność polityczną, to pan premier będzie podejmował te decyzje, nie mnie...

P.Sz.: Rozumiem, to jest...

W.D.: Nie mnie dywagować na ten temat.

P.Sz.: Tak jest. Waldy Dzikowski, Platforma Obywatelska, dziękuję za rozmowę.

W.D.: Dziękuję bardzo, do widzenia.

(J.M.)