Polskie Radio

Rozmowa z Tomaszem Białoszewskim

Ostatnia aktualizacja: 05.08.2011 08:15

Andrzej Żak: Tomasz Białoszewski, autor książki Ostatni lot, publicysta lotniczy.

Tomasz Białoszewski: Dzień dobry.

A.Ż.: Jesteśmy... znamy się od bardzo dawna, więc nie będę mówił do ciebie „panie redaktorze”.

T.B.: Będzie mi bardzo miło.

A.Ż.: Tomku, od wczoraj, oprócz tematów tych takich ekonomicznych typowo, na pierwsze strony w dzisiejszych gazetach, wczorajszych czołówkach stacji radiowych, telewizyjnych wybija się to, co wydarzyło się po publikacji raportu, tak zwanego raportu Millera, a to, co wydarzyło się w Ministerstwie Obrony Narodowej. I wszystkie inne wątki jakby odchodzą na bok, natomiast pozostaje jeden, gdzie wszyscy zastanawiają się, wszyscy albo duża część publicystów, obserwatorów, polityków zastanawia się, dlaczego został zlikwidowany 36. Pułk Lotnictwa.

T.B.: Należę do grona tych, którzy się bardzo nad tym zastanawiają i nie ukrywam, że informacja ta była dla mnie swoistym szokiem, tym bardziej że w nieodległej bardzo przeszłości, bo dwa, dwa i pół tygodnia temu zrobiłem dla Polski Zbrojnej duży wywiad z pułkownikiem Jemielniakiem, to jest do wczoraj dowódca 36. pułku, pułkownik pilot Mirosław Jemielniak, i z tego wywiadu, weryfikowalnego oczywiście, wynikało, jak dalece, jak głębokie zmiany nastąpiły w tym pułku od momentu, kiedy zaczął tym pułkiem dowodzić, a więc już po smoleńskiej katastrofie. Kiedy został dowódcą tego pułku, miał dwa wyjścia z tego, co mi powiedział – albo spróbować te strukturę, która jeszcze funkcjonowała, w jakiś sposób reformować, albo odciąć to wszystko przysłowiową grupą krechą i zacząć... stworzyć nowy etat, nową strukturę i zacząć budować po prostu ten pułk od nowa. Dostał na to zielone światło od dowódcy Sił Powietrznych generała Majewskiego i tak właśnie zrobił. Zmienił programy szkolenia, rozeznał najlepsze ośrodki szkoleniowe w Europie dla poszczególnych pilotów z poszczególnych rodzajów statków powietrznych (...)

A.Ż.: Których jest wiele.

T.B.: Których jest wiele. Ściągnął do Polski najlepszego pilota rosyjskiego, który zweryfikował umiejętności polskich pilotów latających na samolotach, szczególnie na Tupolewach, wydał im doskonałe opinie, tym, z którymi latał i których szkolił i egzaminował, a oni uznali, że to naprawdę duża rzecz dostać certyfikaty niejako swoich umiejętności z rąk takiego pilota.

A.Ż.: No i przede wszystkim nasuwa się jedno proste pytanie: gdzie jest ciągłość działań?

T.B.: No więc właśnie, tym bardziej że postrzegamy ten punkt trochę płytko, bo to nie jest jednostka wojskowa lotnicza, która była przeznaczona wyłącznie do przewozu najważniejszych osób w państwie, potocznie zwanych VIP-ami. Dlaczego od wczoraj czy w ogóle nie mówiło się ostatnio, jak wiele lotów ten pułk wykonał w ramach akcji humanitarnych po całym świecie? Jak wiele lotów wykonał w ramach tak zwanej akcji „Serce”? Proszę mi wierzyć, że lista osób uratowanych przez pilotów tego pułku, którzy zawdzięczają im życie, jest naprawdę bardzo długa. Szeroka gama działań tego pułku powodowała, że on miał naprawdę bardzo mocne miejsce w pionowej i poziomej strukturze nie tylko Sił Powietrznych, po prostu w naszym kraju. Jestem naprawdę zadziwiony.

A.Ż.: A może to będzie po prostu tylko tak, że ten napis przed wjazdem do jednostki: 36. Specjalny Pułk zostanie zdjęty, a to wszystko pozostanie tam tak jak było czy tak jak ma być, bo ktoś już powiedział, że zaplanował, że to będzie eskadra, że będą śmigłowce, że sprzedamy samoloty. Tak swoją drogą ciekawe, komu sprzedamy te samoloty, kto zechce kupić.

T.B.: Na oba pytania – myślę, że tak, że odium, które funkcjonowało i istniało na tym pułku, wisiało na nim niejako, sądzę, że powinno już w sposób naturalny blednąć. Ludzie, którzy pozostali w tym pułku, a chcę dodać, że z tego pułku odeszli nie tylko ci, którzy mieli jakieś na przykład... bo byli tacy, którzy mieli takie kłopoty z prawem, ale odeszli też na przykład, odesłani zostali w pewnym sensie do ławki szkolnej młodzi podporucznicy piloci po to, żeby kiedyś do tego pułku wrócić, a pozostali dzisiaj zweryfikowani także przez pułkownika Jemielniaka, najlepsi z najlepszych. To jest pierwsza sprawa. A druga dotyczyła...

A.Ż.: Dotyczyła tego, komu sprzedamy te samoloty...

T.B.: Komu sprzedamy te samoloty.

A.Ż.: Inaczej – kto będzie gotów kupić tak doskonale, jak słyszymy, wyposażony, świetnie odremontowany samolot, ten drugi samolot (...)

T.B.: Myślę, że ktoś się znajdzie, dlatego że była już w historii tego pułku taka sytuacja, że sprzedawano tak zwane małe Tupolewy Tu-134, i one przez pewien czas, jak to mówią piloci, stały już sobie w trawie, one już nie były eksploatowane przez pułk, i jeśli dobrze pamiętam, przylecieli po nie Ukraińcy w ramach legalnego, oczywiście, oficjalnego zakupu. Odpalili je, mówiąc po lotniczemu, i odlecieli. Po czym stwierdzili, że nigdy w życiu nie widzieli tak dobrze zachowanych samolotów. Dlaczego? W tym pułku bez względu na to, jak długowieczne, długoletnie są te samoloty, jak długo były eksploatowane, naprawdę się o nie dba. Złote ręce tych mechaników – mówię to z całą odpowiedzialnością, wielokrotnie miałem okazję jako dziennikarz podglądać ich pracę – powodują, że na te możliwości, jakie mają, te samoloty są naprawdę w doskonałym stanie. Sądzę, że ponieważ zarówno Jaki-40, jak i Tupolewy są jeszcze eksploatowane naprawdę w wielu krajach świata, nawet są jeszcze budowane, na pewno znajdzie się na nie nabywca.

A.Ż.: No to skoro zostałem sprowokowany, to zadam to pytanie nieco może przewrotnie. To w takim razie pewnie nie będą mieli kłopotów ze znalezieniem zatrudnienia.

T.B.: To nie jest tak. To są ludzie... Ludzie, którzy przyszli i zdecydowali się latać w tym pułku, to są ludzie szczególni. Nawet ci, którzy przyszli w ostatnim okresie, oni też liczyli na coś, coś im obiecano. I nagle zostali od wczoraj jakby z pewną pustką. Być może będzie tak jak mówisz, że powstanie jakaś eskadra, mówi się od wczoraj, oczywiście plotkuje się, ja nie jestem w stanie tego w tej chwili zweryfikować, że powstanie eskadra śmigłowcowa, i tylko, a przewozami dalszymi samolotowymi zajmą się linie cywilne. Nie jest to do końca możliwe, dlatego że nawet Embraery, które są dzisiaj czarterowane w pewnym sensie od Polskich Linii Lotniczych i pilotowane przez cywilnych pilotów, nie są w stanie wykonać wszelkich operacji lotniczych, jakich oczekują od nich najważniejsze osoby w państwie, choćby lotu do terenów zagrożonych, a takie loty przecież się odbywają. Wówczas ta logistyka tych przelotów będzie musiała być o wiele bardziej skomplikowana, w którymś momencie być może będą musiały wkroczyć samoloty CASA, w którymś momencie być może sojusznicy. To nie jest wcale takie proste. Poza tym ciągle najważniejsze osoby w państwie nie mają samolotu, który jest zdolny przewieźć ich po prostu, jak mówią lotnicy „za kałużę”, czyli choćby do Ameryki.

A.Ż.: Zatem jaka może być perspektywa?

T.B.: Wierzę, że ci ludzie nie zostaną po pierwsze bez pracy, że olbrzymi potencjał, który został zgromadzony w tym pułku, nie zostanie zmarnowany. Chcę w to wierzyć, bo to są naprawdę... mówię o tym z wielkim przekonaniem, to nie jest efekt tylko rozmowy z dowódcą pułku, ja naprawdę znam tych ludzi, miałem okazję z nimi rozmawiać, także pisząc pierwszą książkę, będąc współautorem pierwszej książki Ostatni lot, jak i drugiej, która jest właśnie w przygotowaniu.

Wiesław Molak: Panie redaktorze,  dzisiejsza Rzeczpospolita: „Jakie podziały są w Wojsku Polskim? Satysfakcji z dymisji wiceministra obrony narodowej, generała Piątasa, nie kryje generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych: Ta dymisja stwarza szanse rozwoju armii, Piątas wolał spełniać różne życzenia polityków niż dbać o dobro wojska”.

T.B.: Ja nie chciałbym komentować sfery pozalotniczej, wkraczającej nieco także w sferę polityczną, ale...

W.M.: Ale generał do generała.

T.B.: Tak, jeden był i drugi już był, natomiast chcę powiedzieć, że fakt, iż między innymi został zdymisjonowany generał Piątas, dla mnie jest wymiernym znakiem tego, że zmiany, których chce dokonać nowy minister obrony narodowej, jak rozumiem za akceptacją premiera, są znacznie głębsze niż sądziłem do wczoraj.

A.Ż.: Tomasz Białoszewski, publicysta lotniczy, współautor książki Ostatni lot, naszym gościem, jednak optymistycznie.

T.B.: Mam nadzieję. Dziękuję bardzo.

(J.M.)