Polskie Radio

Rozmowa ze Sławomirem Neumannem

Ostatnia aktualizacja: 08.08.2011 12:15

Krzysztof Grzesiowski: O franku szwajcarskim także porozmawiamy, po temu mieliśmy okazje także w magazynie rozmawiać w przeddzień uchwalenia tak zwanej ustawy spreadowej przez sejm, ale jeśli pan pozwoli, zacznijmy od wyniku wyborów w Wałbrzychu na prezydenta tego miasta, zwyciężył kandydat Roman Szełemej popierany przez Platformę Obywatelską, tak się składa, ale co może najbardziej zainteresować, to frekwencja – ona wyniosła 40,42%, kiedy w zeszłym roku w I turze była o 1% niższa, czyli mimo tego, co się wydarzyło w Wałbrzychu przez ten rok, ludzie jednak chcieli pójść i zagłosować i chcieli tego prezydenta wybrać.

Sławomir Neumann: Ale to dobrze...

K.G.: Bo to w I turze się stało dodajmy, co istotne.

S.N.: Tak. To dobrze, że taka frekwencja była. Wydaje się, że Wałbrzych i mieszkańcy Wałbrzycha oczekiwali na takie oczyszczenie sytuacji wokół miasta, wokół wyborów i dlatego poszli tak tłumnie głosować. To rzadki przypadek w wyborach uzupełniających, jakiekolwiek by one nie były, żeby była tak wysoka frekwencja. I to akurat dobrze świadczy o wałbrzyszanach, że zdecydowali się w tej demokracji bezpośredniej udział wziąć. Przez ten cały rok to była naprawdę wokół wyborów samorządowych w Wałbrzychu, wokół Wałbrzycha taka atmosfera bardzo nieprzychylna, te wszystkie afery, które tam wybuchały, nie służyły miastu. Mam nadzieję i pewnie mieszkańcy też mają nadzieję, że ten etap został zamknięty, przecięty i nowe władze będą już prowadzić Wałbrzych w sposób taki jak wszyscy oczekują, bez takich zbędnych emocji i niepotrzebnych takich ekscesów, które nie powinny nigdy się zdarzyć.

K.G.: Panie pośle, jak pan ocenia to, co powiedział, pokazał poseł Andrzej Czuma, przewodniczący sejmowej komisji śledczej, sugerując, że właściwiePrawo i Sprawiedliwość nie było żadną partią, która stosowała naciski w okresie, kiedy była u władzy. Podobno to doprowadziło do furii premiera Donalda Tuska.

S.N.: Nie wiem, czy doprowadziło do furii premiera, natomiast ja ze zdziwieniem słuchałem tego, co pan poseł Czuma mówi. Nie mam powodów też w jakiś sposób mocny kontestować, nie miałem jeszcze okazji porozmawiać z innymi koleżanką i kolegą z komisji, którzy są z Platformy, z paru powodów. Po pierwsze 4 lata pracy tej komisji, jeżeli taki wniosek pan przewodniczący wysnuł na sam koniec, no to 4 lata właściwie zmarnowanej pracy. Wydawało się, że jednak w ciągu tych kilkudziesięciu czy nie przekroczyło nawet setki posiedzeń pewne elementy o naciskach można było mówić. Natomiast ja rozumiem, że pan Andrzej Czuma uznał, że te przesłanki są zbyt niewielkie i nie przyjął tego w raporcie. Ja bym poczekał do dyskusji wewnątrz klubu i z innymi członkami komisji, ponieważ nie ma takiego jednoznacznego odczucia u nas, że nic się nie działo. Ja pamiętam te czasy, wszyscy pamiętamy też konferencje prasowe ministrów sprawiedliwości, ministra Ziobro, szefa CBA Mariusza Kamińskiego, jeszcze wtedy ministra Kaczmarka, który był w rządzie przecież Jarosława Kaczyńskiego, to były nawet takie na zewnątrz informacje wypuszczane, które można było uznać za próby sterowania śledztwem w pewnych kierunkach. Więc takie jednoznaczne określenie, że nic się nie działo, to mnie zdziwiło osobiście bardzo mocno, ale pan Andrzej Czuma, pan poseł Czuma ma oczywiście prawo do własnej oceny, on taką ocenę przedstawił, będzie pewnie jej bronił argumentami, a my poczekajmy też na ocenę naszych kolegów, którzy w tej komisji byli, pracowali, mają te same materiały, na których pracują, i z pierwszych ich wypowiedzi nie brzmiała taka pochwała dla projektu zaproponowanego przez przewodniczącego. Więc poczekajmy też na to, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać wewnątrz klubu o tym raporcie.

K.G.: Skoro używa pan słowa „poczekajmy”, to prawdopodobnie tego samego słowa użyje pan w przypadku waluty franka szwajcarskiego, który znowu kosztuje trzy złote i siedemdziesiąt kilka groszy, i tak w górę, w dół, w górę, w dół, a 700 tysięcy osób, które ma kredyt hipoteczny, tak na dobrą sprawę zadaje sobie jedno pytanie: jak długo mamy czekać, żeby to się uspokoiło?

S.N.: Tego chyba nie wie dzisiaj nikt. To, co się dzieje w Stanach...

K.G.: Pewnie można wygrać spore pieniądze za prawidłową odpowiedź na to pytanie.

S.N.: Pewnie tak, bo dziś...

K.G.: (...)

S.N.: Dzisiaj, gdyby ktoś dokładnie wiedział, kiedy frank zacznie rzeczywiście tracić na wartości, to by zarobił na spadkach duże pieniądze. Natomiast to, co się stało w Stanach w piątek, zachwiało znowu rynkami finansowymi i zachwiało też wiarygodnością poszczególnych państw, nawet w Europie. To są takie efekty potem takiej odbitej fali. To niestety niepewność na tych rynkach się utrzymuje dość długa i długo będzie się utrzymywała. Wydaje się, że najbliższe kilka miesięcy to będzie jednak rynek cały czas na takie paniczne ruchy odpowiadał i rynek akcji na giełdach, i rynek obligacji poszczególnych krajów, i rynek walutowy. Dzisiaj wydaje się, że więcej paniki jest na tych poszczególnych rynkach niż takiego realnego spojrzenia na dane gospodarstwo. Inwestorzy reagują bardzo nerwowo na poszczególne komunikaty, które się pojawiają, na każdy komunikat jest reakcja i ona pokazuje, że tu nie ma trzymania ciśnienia, tylko raczej wszyscy już nerwowo spoglądają na komunikaty czy to związane z bezrobociem w poszczególnych krajach, czy z wzrostem gospodarczym, czy z rynkiem nieruchomości, czy np. z ratingami, które agencje ogłaszają. Ten rynek niepewny się utrzyma przez najbliższe kilka miesięcy i wydaje się, że do końca roku będziemy obserwowali takie wahania raz w górę, raz w dół, bo tak naprawdę to nie frank jest jakoś zabójczo mocny. To słabe jest euro i słaby jest dolar i to jest kłopot. Jeżeli te waluty się umocnią, to frank zacznie raptownie tracić, bo to jest waluta przewartościowana dzisiaj wyjątkowo.

K.G.: I to jest nadzieja dla kredytobiorców. Dziękuję bardzo, panie pośle, za rozmowę.

S.N.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)