Polskie Radio

Rozmowa z Januszem Piechocińskim

Ostatnia aktualizacja: 09.08.2011 07:15

Wiesław Molak: Zapachniało w naszym studiu grzybami.

Krzysztof Grzesiowski: Janusz Piechociński, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, nasz gość. Dzień dobry, panie pośle, witamy.

Janusz Piechociński: Dzień dobry.

K.G.: W rubryce „pasja” wpisuje pan zawsze grzybobranie?

J.P.: Tak.

K.G.: Nałogowo?

J.P.: Nałogowo. Od 4 lipca codziennie na grzybach w podwarszawskich Brzózkach.

K.G.: Nie wiem, czy ta kamera? Chyba ta będzie dobra.

J.P.: (...) taki zmęczony (...)

K.G.: Akurat pierwszy, taki, który się nawinął. I to jest efekt dzisiejszego porannego spaceru przed przyjazdem do Polskiego Radia.

J.P.: Tak, tak, 4.55 w lesie.

K.G.: Pięknie pachnie. Kozacz.

J.P.: ...a 6.15 w domu, stąd nie miałem jeszcze okazji poczyścić.

W.M.: No bo w Brzózkach, to kozak.

J.P.: Tak jest.

K.G.: Ale narzekał pan, że dziś jest słabiej.

J.P.: Zdecydowanie dwa dni temu był ten wysyp, bo było to parne, takie ciepłe powietrze, 161 takich średniaczków. I to było niewiarygodne, były takie miejsca, że... I też szok polega na tym, że ludzie, którzy chodzili kilkadziesiąt czy kilkaset metrów dalej, chodzili z jednym, z dwoma grzybami, a ja wyniosłem naprawdę potężny kosz.

K.G.: No bo trzeba wiedzieć, dokąd pójść.

J.P.: Trzeba chodzić codziennie, trzeba mieć tę pasję zbieracza, no i trzeba być uodpornionym na komary, które są mega, i uwaga – są kleszcze.

K.G.: Panie pośle, według ostatniego sondażu Homo Homini, bo teraz przejdźmy już do polityki, Homo Homini dla Polskiego Radia, gdyby wybory odbyły się, dziś pod tym hasłem, ludowcy uzyskaliby 6,8% poparcia, czyli w sejmie się znajdują, ale na ten wynik reaguje pana partyjny kolega, minister rolnictwa Marek Sawicki, który sugeruje, by wynik ten pomnożyć przez dwa. Nadmierny optymizm?

J.P.: Nie, realia po prostu. Zwracamy uwagę, jak wielu obywateli, którzy deklarują, że pójdą na wybory, jeszcze nie ma poglądu i wskazujemy, że drugą partią, partią drugiego wyboru jest Polskie Stronnictwo Ludowe, co pokazuje, że w tym skłóconym naszym świecie niepewności, kiedy przychodzi do tego ostatecznego wybierania, przede wszystkim szuka się informacji obliczalnych, stabilnych, no i nazwisk, które się po prostu zna, dlatego że mamy kolejny raz w polskiej demokracji taki koncert osób z różnych światów zmieniających okręgi, zmieniających listy, którzy nagle tuż przed wyborem się pojawiają i mówią: no to my was uszczęśliwimy, was, wyborców i obywateli. A ponieważ my od lat stosujemy tę prostą zasadę: kandydujesz tam, gdzie mieszkasz, startujesz, ponieważ byłeś radnym, byłeś i jesteś aktywnym społecznikiem, byłeś parlamentarzystą, jesteś osobą, za którą idzie duże doświadczenie życiowe i zawodowe, i myślę, że to procentuje.

K.G.: Ale ludowcy często odnoszą się do swojego wyborczego wyniku z wyborów samorządowych. Przypomnijmy: bardzo dobry wynik 16%, ale przecież wybory samorządowe to nie to samo co wybory parlamentarne.

J.P.: Tak, ale my mówimy to odnośnie tych sondaży, które nieprecyzyjnie zapewne kształtują próbę reprezentatywną i widać wyraźnie, że są formacje w Polsce przeszacowane sondażowo i niedoszacowane i do tej grupy zdecydowanie należy PSL. Przypomnę – przed 21 listopada zeszłego roku niektóre sondażownie wskazywały nam 4–3%, a dwa dni później było 16.

K.G.: Na pana blogu są fragmenty z artykułu Wiesława Gałązki, specjalisty ds. marketingu politycznego, który w jednym z pism, czasopism pisze właśnie o Polskim Stronnictwem Ludowym: „osiołek, który żre wszystko”, tak napisał o pana partii.

J.P.: No, ja umieszczam nawet te rzeczy, które nie zawsze  są pochlebne dla nas, dlatego że trzeba...

K.G.: To zdanie nie brzmi niepochlebnie, po prostu...

J.P.: Ale odsyłam do pełnej treści. Otóż część socjologów twierdzi, że PSL musi się najpierw sam zmieniać, a nie zmieniać polską rzeczywistość, ale myślę, że na tle tej rozkrzyczanej, rozhisteryzowanej w kontekście tych wielkich zagrożeń światowych, no bo przecież jesteśmy po czarnym poniedziałku, a przed nami chyba nie najlepszy tydzień dla giełd, dla gospodarek, dla emocji, dla tych sygnałów, mimo że polska gospodarka na tle tych innych wygląda nieźle, no to mamy świadomość, że to jest jednak kryzys światowy, że te zakłócenia w światowym i europejskim systemie gospodarczym dotykają także nas, że są powody do i pewnej ostrożności, i dystansu, ale także – i to dla PSL-u, dla takich ludzi jak Janusz Piechociński – to jest powód do mobilizacji, do pracy, do szukania porozumienia. Bo proszę zwrócić uwagę choćby w tym kontekście ekonomicznym – przez ostatnie 2 lata zalecenia naszej Komisji Nadzoru Finansowego – nie dzielcie dywidendy, tylko wzmacniajcie potencjał naszych banków – zostały przez banki na naszym rynku polskim wykonane. I za I półrocze nie tylko mamy imponujący zysk, mimo że dobrze by było, aby te relacje pomiędzy kredytobiorcą i bankiem i zyski z tego rozkładały się po równo, stąd ta nasza inicjatywa w sprawie spreadów i dzisiaj prezydent ją podpisze...

W.M.: O godzinie czternastej.

J.P.: Tak jest. I to jest uważam ważne i nie tylko w tej symbolice, ale choćby te działania. Mądra, rozumna współpraca między rządem a Radą Polityki Pieniężnej, nieunikanie tym emocjom, bardzo solidne, konkurencyjne działanie naszej przedsiębiorczości, a także pewne stonowanie w obszarze spraw gospodarczych całego świata polityki w kontekście tego kryzysu europejskiego i tych zagrożeń, to jednak dają większe szanse. I oczywiście martwi ten frank szalejący...

K.G.: No właśnie, bo pan mówi o ustawie antyspreadowej, która będzie podpisana. A czy pan wie o tym, panie pośle, że w coraz większej liczbie kantorów brakuje franków?

J.P.: Wiem.

K.G.: I dokąd ma pójść ten, co miał te franki kupić i zanieść je do banku, by spłacić ratę kredytową?

J.P.: Ale pamiętajmy o tym, że ten mechanizm dotyka nie tylko tych, którzy zaciągnęli we franku, ale także zaciągnęli w innych dewizach. I ma chronić przed tym właśnie nadmiernym rozpasaniem niektórych banków, które dodatkowo oprócz tego, co zarobiły na samym kredycie, zarabiały na przeszacowywaniu waluty krajowej na walutę kredytową. Pamiętajmy też, i o tym mówiłem podczas naszego ostatniego spotkania, że przy kryzysie dolara, bo zwracam uwagę na historyczne wystąpienie i bardzo dramatyczne w tonie największego wierzyciela światowego Ameryki, czyli Chin, to się dotąd nie zdarzało wprost, Chińczycy oficjalnym głosem upomnieli się, aby Stany Zjednoczone szanowały bardziej światową walutę...

K.G.: No, trudno im się dziwić, mają niespełna 50% amerykańskich obligacji i 70% rezerwy walutowej w dolarach, tak że...

J.P.: Zgadza się. Proszę zwrócić uwagę także niedzielne, z niedzieli na poniedziałek decyzje w trybie ad hoc Amerykańskiego Banku Centralnego o przyspieszeniu wykupu z odpowiedniego funduszu stabilizacji obligacji choćby w pierwszej kolejności hiszpańskich czy włoskich. To pokazuje, jaka jest powaga sytuacji i to pokazuje, że dzisiaj polska polityka musi dorosnąć do tych wielkich wyzwań na miarę pokolenia, bo kiedy popatrzymy na to, co się działo w ostatnich latach, to można powiedzieć tak: mamy za sobą pierwszą fazę kryzysu, to był kryzys rynku nieruchomości. W efekcie zagrożenie na rynku nieruchomości, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, ale także w świecie anglosaskim, głównie dotyczyło to Irlandii i Wielkiej Brytanii, zostały zagrożone banki. No i tu mieliśmy te pomysły różne na sankcje w tym systemie monetarnym, finansowym czy bankowym, jedno to była droga Obamy, druga – rządu irlandzkiego, który wykupił, zrenacjonalizował niektóre banki, inny model podjęły (mówiłem o tym) rządy kontynentalnej Europy. To przeniosło się na produkcję, na PKB, na zatrudnienie, a później to znowu przerzuciło się na... nagle ujawniły się  z wielką siłą rola państwa i deficytu budżetowego.

I w tej chwili mamy kolejną fazę poprzez tę wielką niepełność i emocjonalność działania rynków światowych i poszukiwanie oparcia w rzeczywistej, wartościowej walucie, za którą stoi coś porządnego, solidnego w realnej gospodarce, to mamy próby jakby ustabilizowania tych instrumentów pochodnych tego wszystkiego, o czym wielokrotnie już mówiliśmy. Więc... I nie tylko w przestrzeni europejskiej, ale i w przestrzeni polskiej trzeba szukać nowych rozwiązań i trzeba koordynować te działania.

Przypomnę – na początku tego roku grupa refleksyjna zaleciła Radzie Europejskiej i Komisji Europejskiej stosowne działania w zakresie redukcji deficytów budżetowych, później odbyła się wielka dyskusja w Parlamencie Europejskim i tam chodziło o te słynne 0,2 PKB, czy płacić ex ante, a więc tuż przed wejściem do strefy zagrożenia, czy ex post, po wejściu, to jest jeszcze przed nami rozstrzygnięte, a mimo to, mimo tych uspokajających decyzji, to prześledźmy giełdy – od Tokio szła ta fala, przyszła do Europy, poprawiło się w momencie, kiedy zainterweniował Europejski Bank Centralny, ale już pod koniec dnia notowania w Polsce dwa z kawałkiem indeksu giełdowego, w Europie 5,7% wróciły do tendencji wyjątkowo spadkowych.

K.G.: Dziś kolejny dzień, zobaczymy, jak to będzie wyglądało na giełdach. No i zobaczymy, jaki będzie kurs franka. I tak na koniec jeszcze, panie pośle, co pan sądzi o wyborach w Wałbrzychu prezydenckich? Kto wygrał politycznie? No, pomijając osobę, która została wybrana na prezydenta i popierana była przez Platformę?

J.P.: Ja myślę, że...

K.G.: To jest sukces Platformy czy to jest porażka PiS-u? Co to jest?

J.P.: Ja myślę, że środowisko obywatelskie Wałbrzycha i lokalna demokracja musi uporać się z tymi sprawami, które są za nami, które doprowadziły do przedterminowych wyborów, a więc jedno to jest to kupowanie głosów w poprzednich wyborach i drugie – te bardzo potężne oskarżenia o wyprowadzanie na rzecz miejscowej polityki środków z miejscowych spółek komunalnych. To świadczy o tym, że w tym systemie w relacjach między polityką a gospodarką, w tym także gospodarką publiczną są przestrzenie szarej strefy i niektórzy politycy, niektórzy urzędnicy wyciągają ręce na lewe finansowanie naszej demokracji. W Wałbrzychu ludzie wybrali, mnie zaskoczył wynik PiS-u bardzo niski, bo przy aktywności i obecności Jarosława Kaczyńskiego to 5% jak na tamtą społeczność po tych ciosach, które padły w miejscową Platformę, to wydaje się wynik zastanawiający.

K.G.: Dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę, dziękujemy za grzyby.

J.P.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)