Krzysztof Grzesiowski: „Rząd ten kryzys przewidział i się na niego przygotował, a panika na giełdach powinna wkrótce minąć”. Autorem tych słów jest nasz gość: minister finansów Jacek Rostowski. Dzień dobry, panie ministrze, witamy.
Jacek Rostowski: Dzień dobry, panie redaktorze, dzień dobry państwu.
K.G.: (...) że słowa te stoją w dużej opozycji do słów wiceprezesa szwajcarskiego Banku Narodowego, pana Thomasa Jordana, który powiedział, z niemiecka brzmi to tak: Die Situation ist dramatisch, „sytuacja jest dramatyczna”, czemu nie należy się dziwić z punktu widzenia Szwajcarów oczywiście.
J.R.: No tak, to z punktu widzenia Szwajcarów, którym waluta dramatycznie podskoczyła, co oczywiście w bardzo poważny sposób utrudnia eksport, a Szwajcaria to kraj nastawiony na eksport, eksport usług turystycznych, eksport towarów przemysłowych. I nie dziwię się, że po wcześniejszych stwierdzeniach, zresztą wydaje mi się ważniejszych, że frank jest dramatycznie przewartościowany, też pan Hildebrandt, prezes Narodowego Banku Szwajcarii tak mówił kilka dni temu, wydaje się, że w ciągu ostatniej doby Narodowy Bank Szwajcarii zaczął skutecznie interweniować na rynku frank szwajcarski – euro. I to tak naprawdę tylko Bank Szwajcarii mógł wpłynąć na kurs.
K.G.: To trzeba przyznać, że sytuacja franka jest dziwna – jeśli w ciągu kilku godzin ta waluta traci kilkanaście groszy na wartości, to jest w tym coś nienormalnego, przyzna pan.
J.R.: Ale jeśli mogę powiedzieć, pan wiceprezes mówił, że sytuacja jest dramatyczna nie dlatego, że frank tracił na wartości, tylko dlatego, że poprzednio tak dużo zyskał, co w pewnym sensie uderzało dramatycznie, bardzo mocno w możliwości eksportu Szwajcarii. Narodowy Bank Szwajcarii, przypuszczam, dzisiaj bardzo się cieszę, że frank stracił...
K.G.: Tanieje.
J.R.: Tanieje i staniał. Ale to pokazuje, jak skutecznie banki centralne, jak raz się zdecydują działać, działać mogą. Historia tego ostatniego tygodnia to jest historia kolejnych interwencji, wpierw Europejskiego Banku Centralnego w poniedziałek, aby interweniować na rynku obligacji Włoch i Hiszpanii, i skutecznie udało się Europejskiemu Bankowi Centralnemu opanować rentowności na tych rynkach, czyli ustabilizować wartość długu hiszpańskiego i włoskiego, potem była interwencja Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych uspokajająca rynki. To wpierw nie dało aż tak dobrego skutku, ale potem, już po dwóch dniach zaczęło działać. I na końcu interwencja banku szwajcarskiego.
Myślę, że możemy z tego tygodnia wyciągnąć właśnie taki wniosek, że banki centralne jednak w tych sytuacjach ostrych, bardzo ostrych zawirowań interweniować muszą. Po to istnieją. I oczywiście tak jak każdy urząd, każda biurokracja boją się działać, wolą nie interweniować, ale ku temu zostały stworzone, żeby zapewnić bezpieczeństwo i stabilność rynków, szczególnie walutowych. Jakby zrozumiały ten fakt, wzięły na siebie tę odpowiedzialność, która im jest przypisana, i skutki, jak widzimy, w końcu po kilku dniach, pozytywne skutki widać.
K.G.: Panie ministrze, jedna z największych agencji ratingowych, bo to teraz one w roli głównej występują, a więc Moody’s, oświadcza, że gospodarka polska jest silna i odporna na zawirowania na rynkach światowych, ale to nie jest stan rzeczy dany nam raz na zawsze.
J.R.: Słusznie. I dlatego też w tym roku i w przyszłym roku podejmujemy jedną z najszybszych konsolidacji finansów publicznych w całej Europie, czyli najszybszych napraw finansów publicznych, tak, aby zapewnić także w następnych latach to bezpieczeństwo, tę stabilność gospodarki Polski. To jest wysiłek, który wymagany jest, można by powiedzieć, co roku, każdego miesiąca i co tydzień i co dzień, aby zapewnić dobre funkcjonowanie gospodarki polskiej...
Henryk Szrubarz: A co konkretnie zostanie zrobione, panie ministrze?
J.R.: O, tu już decyzje zostały podjęte, już zostały wszystkie wprowadzone. Bardzo twardo trzymamy wydatki w tym roku i w przyszłym w budżecie, który już został wstępnie przyjęty przez rząd, i przy wzroście gospodarczym, który zanotowaliśmy w tym roku i który przewidujemy na przyszły, to już da bardzo znaczące efekty w ciągu tych dwóch lat łącznie. I te działania z jednej strony oszczędnościowe już wprowadzone, i pewna poprawa, jeśli chodzi o poziom dochodu narodowego na skutek tego wzrostu gospodarczego obniżą według naszych obecnych kalkulacji deficyt całego sektora finansów publicznych o 80 miliardów złotych.
Oczywiście musimy stale obserwować to, co się dzieje na rynkach światowych i w gospodarce światowej, i gdyby miało to spowodować spowolnienie także gospodarki polskiej, bo chociaż gospodarka polska jest odporna, to nie jest w stu procentach niewrażliwa na to, co dzieje się na świecie. Jesteśmy może silniejsi, odporniejszy od innych, ale tylko relatywnie. No to wtedy będziemy musieli podjąć dalsze działania. Ale teraz jeszcze oczywiście, teraz, obecnie obserwujemy to, co się dzieje, bo po takich zawirowaniach czy podczas takich zawirowań to trudno dokładnie już teraz wiedzieć, jakie będą pełne skutki.
K.G.: Co się może wydarzyć. Pan mówił o wzroście gospodarczym, panie ministrze...
J.R.: Nie, w pewnym sensie to, co się już wydarzyło i jakie będą skutki tego, co się już wydarzylo.
K.G.: Pan mówił o wzroście gospodarczym. Podtrzymuje pan te wartości 3,9 PKB w tym roku, 4 w przyszłym.
J.R.: Obecnie podtrzymujemy i cały czas analizujemy, będziemy śledzili, obserwowali i jeżeli będzie potrzeba, to zmienimy te prognozy.
K.G.: No właśnie, bo specjaliści...
J.R.: Bo to są prognozy.
K.G.: Specjaliści z Citibanku mówią, że tegoroczna prognoza 3,8, przyszłoroczna jeszcze mocniej 2,9, jeszcze mocniej w dół, to samo mówią eksperci z BNP Paribas. Chyba opierają się na jakichś danych, skoro wyciągają taki wniosek.
J.R.: Opierają się na analizach i na danych, wszystkim dostępne. Powiedziałbym jednak, że eksperci z agencji ratingowej Moody’s powiedzieli, potwierdzili, że według ich opinii w przyszłym roku będzie wzrost na poziomie 4%, czyli nie zgadzają się z ekspertami z Citibanku. Ja uważam, że nie można wykluczyć tego, że jakieś lekkie spowolnienie w porównaniu z naszą prognozą przyszłoroczną, czyli jakieś spowolnienie w porównaniu z naszą prognozą przyszłoroczną będzie miało miejsce i dlatego tę sytuację obserwujemy i będziemy reagowali.
K.G.: I jeszcze jedna kwestia. Dziś Główny Urząd Statystyczny ma podać dane na temat inflacji w lipcu. Według opinii ankietowanych przez Polską Agencję Prasową ekonomistów, ekspertów ten poziom to będzie 4,2%. Pana opinia?
J.R.: Wie pan, ja myślę, że byłoby niemądre z mojej strony przedstawiać opinię, skoro za... niebawem będziemy znali dane. Więc poczekajmy ten krótki czas i zobaczymy, co Główny Urząd Statystyczny, który jest powołany właśnie, aby takie dane obliczać, co przedstawi. Ale chciałbym powiedzieć, że z satysfakcją jednak odnotowuję to, że ta stopa inflacji jest... no, spada. Co, oczywiście, nie znaczy, że ceny nie są wysokie. Ale ceny niektórych takich kluczowych towarów na pewno można powiedzieć tyle, że przestały rosnąć. I powinniśmy się cieszyć z tego. I ogólnie, oczywiście, spowolnienie gospodarcze raczej będzie powodowało uspokojenie się cen tych, które płacimy codziennie. To jest jakby... Spowolnienie ma swoje oczywiście bardzo negatywne strony, ale... w gospodarce światowej mam tu na myśli, nie w polskiej, w polskiej tego nie odczuwamy, ale pozytyw jest właśnie taki, że mniej rośnie np. cena ropy na rynkach światowych i wobec tego mniej ceny paliw. Ale to będziemy musieli zobaczyć, jak to się rozwija w następnych tygodniach i miesiącach.
K.G.: Panie ministrze, dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę.
J.R.: Dziękuję bardzo.
K.G.: Minister finansów Jacek Rostowski był gościem Sygnałów Dnia.
J.R.: Dziękuję państwu.
(J.M.)