Polskie Radio

Rozmowa z Tomaszem Siemoniakiem

Ostatnia aktualizacja: 16.08.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Dzień dobry, panie ministrze,  witamy w Sygnałach.

Tomasz Siemoniak: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

K.G.: Jak pan sądzi, czy to polityk opozycji, czy polityk z koalicji rządowej powiedział, że w wojsku może być już tylko lepiej?

T.S.: Znam tę wypowiedź, to powiedział polityk opozycji, były wiceminister obrony, eurodeputowany pan Janusz Zemke. Myślę, że ta wypowiedź osoby dobrze zorientowanej w problemach resortu obrony narodowej pokazuje, że jest możliwe porozumienie, jest możliwa dobra dyskusja o tym, w jakim kierunku polskie wojsko powinno pójść. A słusznie pan redaktor pyta, czy to powiedział polityk opozycji, czy koalicji, bo czasami w różnych wypowiedziach dotyczących armii trudno jest rozpoznać, kto i co mówi.

K.G.: Tylko są potrzebne jeszcze założenia. Po pierwsze determinacja nowego ministra (no to o tym jeszcze z panem porozmawiamy), współpraca prezydenta (zapewnił o takiej współpracy wczoraj podczas uroczystości na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, także premiera, to rozumiem, jest oczywiste), a także współpraca głównych sił politycznych, to wtedy wszystko powinno się udać. Tylko czy będzie ta współpraca? Mamy okres kampanii wyborczej.

T.S.: Mam taką nadzieję. Oczywiście okres kampanii wyborczej nie sprzyja szczególnie głębokim dyskusjom, natomiast myślę, że problemy wojska, problemy armii, problemy bezpieczeństwa kraju powinny być wyłączone z takiej gorącej debaty wyborczej. Sądząc z różnych wypowiedzi, które padają w ciągu ostatnich kilkunastu dni, mam taką nadzieję, że ta dyskusja wokół wojska swoim horyzontem wyjdzie oczywiście poza kampanię wyborczą i czas wyborów, bo problemy są głębokie, będzie dyskusją opartą właśnie na takich merytorycznych zasadach, gdzie się rozmawia o tym, jak sprawić, żeby Wojsko Polskie miało się lepiej, żeby Polska była bezpieczniejsza, a nie na wzajemnym obwinianiu się polityków.

K.G.: Pan rozpoczął swoje urzędowanie w resorcie obrony od rozwiązania 36. pułku specjalnego. Jak się podejmuje taką decyzję?

T.S.: Ta decyzja była oczywiście decyzją trudną, ale bardzo przemyślaną. Nawiązując do znanego powiedzenia, pierwszym argumentem było to, że po pierwsze nie ma samolotów. Jeśli nie ma samolotów, to nie wiem, jaki tutaj był sens utrzymywać pułk w obecnej postaci. Sądzę, że decyzja o rozformowaniu pułku, oparciu się o samoloty wynikające z umowy z narodowym przewoźnikiem i stworzenie w siłach powietrznych eskadry śmigłowców do obsługi najważniejszych osób w państwie, jest decyzją naturalną i opartą o przesłanki, bym powiedział, bardzo pragmatyczne.

K.G.: Prezydent Komorowski mówił wczoraj, że katastrofa smoleńska ujawniła istotne słabości systemu kierowania i dowodzenia w Siłach Zbrojnych. Mówiliśmy o 36. pułku, ale to jest tylko jedna jednostka w wojsku. Ciekawe, jak jest w innych.

T.S.: Ciekawe, badamy to, analizujemy, na moje polecenie powstaje taki raport, który pokazuje, co w Siłach Powietrznych zostało zrobione po 10 kwietnia 2010 roku, czy te mankamenty, które pokazał raport komisji Jerzego Millera, zostały usunięte. Mój nowy zastępca, pan minister Czesław Mroczek, został pełnomocnikiem ds. wdrażania wniosków z raportu. Myślę, że będziemy wiedzieli, jaka jest sytuacja. Prezydent Bronisław Komorowski wskazuje na sprawy systemowe, na kwestię związaną z dowodzeniem i szkolnictwem. Myślę, że tutaj nieunikniona jest i dyskusja, i decyzje w perspektywie najbliższych miesięcy, które będą konsolidowały i jedno, i drugie – i dowodzenie w polskiej armii, i szkolnictwo. Wydaje się gołym okiem, że te struktury i w jednym, i w drugim obszarze są zanadto rozproszone.

K.G.: To mało tego, jeszcze prezydent mówił o dyscyplinie wojskowej i o nadzorze nad jednostkami, że to też pozostawia wiele do życzenia.

T.S.: To są bardzo ważne elementy, prezydent o tym wielokrotnie mówi jako zwierzchnik Sił Zbrojnych, ale też i jako były minister obrony narodowej, który zainicjował wiele poważnych programów w wojsku. Myślę, że wie, o czym mówi, i tu bardzo liczę na jego i poparcie, o którym wczoraj mówił w czasie uroczystości, ale też i na takie rady byłego ministra.

K.G.: To zdanie prezydenta, skoro już tak cytujemy, Bronisława Komorowskiego pewnie będzie wielokrotnie cytowane, o tym, że mamy coraz więcej wodzów, a coraz mniej Indian. To w wywiadzie dla TVP Info te słowa padły. No, coraz więcej wodzów mamy, choćby od wczoraj – kilkunastu nowych generałów. To potrzeba ich tylu?

T.S.: Prezydent mówił o tym w kontekście właśnie tej reformy systemu dowodzenia, o tym, że mamy za dużo dowództw. I to jest kontekst. Sądzę, że nie miał na myśli tych decyzji wczorajszych, ponieważ jednocześnie z wręczeniem nowych nominacji generalskich pożegnaliśmy generałów i pożegnaliśmy więcej niż przywitaliśmy. Myślę, że tutaj ta uwaga pana prezydenta jest bardzo trafna i dotyczy pewnych rozbudowanych struktur, a nie akurat liczby generałów.

K.G.: Jak cywilny minister obrony panuje nad, no, grupą ludzi było nie było w mundurach? Mam tu na myśli cywilną kontrolę nad armią. Mamy pana jako szefa, mamy prezydenta jako zwierzchnika Sił Zbrojnych, ale są i wojskowe struktury, które rządzą się swoimi prawami. Jak nad tym zapanować?

T.S.: Minister obrony narodowej ma rozmaite narzędzia do sprawowania cywilnej kontroli nad armią, ma cywilnych zastępców, ma w dużej mierze cywilne Ministerstwo Obrony Narodowej. Myślę, że tutaj najistotniejszą kwestią w tej cywilnej kontroli jest pełen przepływ informacji między strukturami wojskowymi a cywilami, którzy kierują resortem obrony narodowej. Nie ma powodu tutaj tworzyć jakiegoś sztucznego muru. Przecież wojskowi są takimi samymi ludźmi jak my, tak samo służą państwu i tu jestem po tych 2 tygodniach sprawowania funkcji spokojny o to, że będę wiedział to wszystko, co powinienem wiedzieć.

K.G.: No to tym pan się będzie różnił od swojego poprzednika, od ministra Bogdana Klicha, który mówił, że o wielu rzeczach nie wiedział.

T.S.: Nie chcę tego komentować. Obok tych narzędzi, takich narzędzi wprost wynikających z podległości służbowych, podjąłem kilka decyzji kadrowych w Ministerstwie Obrony, będzie nowy dyrektor departamentu kontroli, myślę, że i ten bezpośredni przepływ informacji, kiedy dodatkowe narzędzia dadzą mi pełen obraz tego, co się dzieje w wojsku.

K.G.:  Ów dyrektor będzie wojskowym, czy cywilem?

T.S.: Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji. Myślę, że będzie to osoba cywilna.

K.G.: A co dobrego w spadku pozostawił były szef resortu obrony? Co zrobił dobrego? Co pan uznaje za jego sukces?

T.S.: Myślę, że zostawił bardzo dużo dobrego. Mówili o tym publicznie i prezydent Bronisław Komorowski, i premier Donald Tusk. Przede wszystkim przejście na armię zawodową, wycofanie z Iraku, poważne decyzje modernizacyjne. Myślę, że ten dorobek czterech lat ministra Bogdana Klicha jest dorobkiem bardzo dużym i każdy minister obrony narodowej staje w sytuacji kontynuowania dzieł swoich poprzedników, decyzje w wojsku są zawsze decyzjami wieloletnimi, programy modernizacyjne też są zakrojone na kilka, kilkanaście lat. Myślę, że jest to sytuacja naturalna. Bardzo szanuję to, co udało się ministrowi Klichowi, ale też i innym wcześniejszym ministrom obrony zrobić.

K.G.: Ale czy samo odejście od poboru to jest równoznaczne z armią profesjonalną?

T.S.: Ja mam wątpliwości co do tego słowa, które zostało tutaj zakwalifikowane – profesjonalizacja. Wolę tworzenie armii zawodowej. Słowo profesjonalizacja zakładałoby, że wcześniej ta armia była mało profesjonalna. Oczywiście, że to nie jest tak, że jednego dnia w raz z zaniechaniem poboru armia staje się w pełni zawodowa i w pełni profesjonalna, to jest oczywiście proces, to jest praca. Myślę, że bardzo dużo w tym względzie zostało zrobione, ale też i wiele tutaj trudnych lat pracy przed  nami.

K.G.: Kiedy zostawał pan szefem resortu obrony, pojawiły się oczywiście komentarze związane z pana osobą i z obecnością pana w gmachu MON-u. Słyszał pan pewnie słowo „plaster” o sobie. Spotkał się pan z takim słowem? „Specjalista” czy „plaster”.

T.S.: Bardzo dużo...

K.G.: Waldemar Kuczyński, publicysta, swego czasu polityk.

T.S.: Bardzo dużo się dowiedziałem o sobie przez te kilkanaście dni, o wielu rzeczach w ogóle nie wiedziałem. Akurat takiego określenia nie słyszałem.

K.G.: Była jeszcze inna koncepcja, że pan ma jakieś zadanie do wykonania, do zrealizowania, że jeśli te zadania zostaną przez pana zrealizowane, to czeka pana po wyborach jakaś nagroda. Rozumiem, że rozwiązanie 36. pułku było jednym z tych zadań?

T.S.: Nie oceniam...

K.G.: Czy to są tylko takie przypuszczenia publicystów, politologów?

T.S.: Nie oceniam tego w takich kategoriach. Premier zwrócił, poprosił mnie o to, żeby podjął się tej misji w bardzo trudnym momencie w związku z dymisją mojego poprzednika, ale też i w trudnym momencie ze względu na kalendarz wyborczy. Jako najważniejsze zadanie moje wskazał wdrożenie wniosków z raportu. Ja po kilku dniach intensywnych konsultacji wewnątrz resortu przedstawiłem takie rozwiązania, premier je wsparł. Nie kończymy tej pracy nad wdrażaniem wniosków z raportu. To jest bardzo istotne zadanie, też istotne zadanie jeśli chodzi o wiarygodność wojska, wiarygodność Sił Powietrznych. Myślę, że to zadanie, ale też i inne, wspominałem tutaj o kwestiach dowodzenia, kwestiach szkolnictwa, mamy nową zmianę w Afganistanie, mamy problemy socjalne żołnierzy, mamy programy modernizacyjne, gdzie są różne decyzje przetargowe, które można podtrzymać, które można odwołać. Więc myślę, że pracy dla ministra obrony narodowej nie brakuje. Nie czuję się jako osoba, która tutaj tymczasowo administruje, bo to nie jest resort do tymczasowego administrowania.

K.G.: To wróćmy do początku. Może być już tylko lepiej w armii?

T.S.: Jestem przekonany, że będzie lepiej.

K.G.: Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej, gość Sygnałów Dnia. Dziękujemy bardzo, panie ministrze.

T.S.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)