Krzysztof Grzesiowski: Witamy naszego gościa: poseł Ryszard Kalisz, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry, panie pośle.
Ryszard Kalisz: Dzień dobry.
K.G.: Ostatnio oglądamy na razie obrazki z Trypolisu, to, co jest w stolicy Libii, to temat numer 1 na świecie...
R.K.: Ale muszę powiedzieć, że macie tutaj włączoną Al Jazeerę, tak że widać, co dzisiaj się dzieje najważniejszego na świecie, czyli coś w krajach arabskich.
K.G.: Ale u nas też się będzie działo wkrótce istotnego.
R.K.: No ale ja muszę powiedzieć, że to, co się dzieje w Libii, to jednak jest moment przełomowy. Do niedawna nikt nie myślał, że północna Afryka, kraje arabskie mogą tak aż się zmienić. Proszę pamiętać, że Polska była pierwszym krajem, który doprowadził do obalenia systemu totalitarnego opartego na wzorcach radzieckich, a to właśnie, co jest w Libii, to był kolejny jakby mutant, to, co stworzył Kadafi, mutant, bo on tam zieloną książeczkę napisał, wiecie, bardziej oparte to było na koncepcjach Mao Tse-tunga też. I mamy jakby kolejny etap przechodzenia od dyktatury tego typu mam nadzieję do demokracji. I tutaj ja już rozmawiałem też przez ostatnie tygodnie i miesiące w zasadzie z wieloma osobami z zagranicy, głównie z Unii Europejskiej i ze Stanów, i to, co powiedział Radosław Sikorski wczoraj, że i sami Libijczycy, ci, jak to się tutaj ich nazywa po polsku rebeliantami, oczekują tego, że my będziemy wspomagali ich swoim doświadczeniem, które jest uznawane na świecie za unikatowe. Tak że miejmy świadomość, że świat za coś nas podziwia i docenia.
K.G.: Na ten temat będziemy rozmawiać dziś w Sygnałach z ambasadorem Grzegorzem Dziemidowiczem. A teraz, panie pośle, jeśli pan pozwoli, takie pytanie związane z hasłem SLD „Jutro bez obaw”, z hasłem wyborczym Sojuszu „Jutro bez obaw”. Nie ma się czego bać jutro? Na pewno?
R.K.: No właśnie ludzie się dzisiaj bardzo wielu rzeczy obawiają, a my chcemy podjąć takie działania, żeby ludzie przestali się obawiać. Obawiają się o swoje miejsca pracy, obawiają się o wysokość swoich emerytur, obawiają się o szacunek dla wielu ludzi w Polsce, często dla siebie samych. I chcemy doprowadzić, bo przecież to jest hasło wyborcze, ono wskazuje, jakim celem... jaki cel stoi przed Sojuszem Lewicy Demokratycznej, jest to, żeby właśnie ludzie nie obawiali się przyszłości w Polsce.
K.G.: A te działania to m.in. obniżenie kosztów budowy mieszkań, zwiększenie nakładów na infrastrukturę kolejową, finansowanie budowy dróg, podniesienie płacy i emerytury minimalnej, zwiększenie liczby osób uprawnionych do pomocy państwa. Ktoś to podliczył?
R.K.: Ale też równocześnie zmiana całego systemu wymiaru sprawiedliwości, zmiana ustroju prokuratury, która dzisiaj jeszcze jest oparta na wzorach stalinowskich z 51 roku, zmiana systemu więziennictwa, który w Polsce się nie zmienił od 56 roku, zmiana również sądownictwa, tak, żeby zawód sędziego był koroną zawodów prawniczych i był odpowiednio, jak stanowi Konstytucja, wynagradzany. Wtedy, ja obliczyłem z moimi czołowymi ekspertami, czołowymi sędziami w Polsce, że wystarczyłoby nie więcej w Polsce niż 4–5 tysięcy sędziów w Polsce, teraz jest około 11, prawie 12 tysięcy, i wtedy można by znacząco podnieść wynagrodzenia sędziom. Również znacząco zaostrzyć kryteria. I to byłaby korona zawodów prawniczych. Tak że mamy całościowy program i chcę panu od razu tu odpowiedzieć, że to, o czym ja mówię w zakresie wymiaru sprawiedliwości, to jest wszystko bezkosztowe.
K.G.: No tak, ale ja mówiłem o kosztach.
R.K.: Ale ja mówię, że to jest bezkosztowe.
K.G.: Czy ktoś to próbował zbilansować w ogóle, te propozycje eseldowskie...
R.K.: Tak, oczywiście, oczywiście, wie pan, bo mamy do czynienia dzisiaj...
K.G.: ...bo to są gigantyczne pieniądze.
R.K.: Oczywiście, to jest naturalne.
K.G.: Skąd je wziąć?
R.K.: Bardzo prosto – z odpowiednich działań rządu w zakresie gospodarki i reformy finansów publicznych. Od razu panu odpowiem – dzisiaj mamy około 600 tysięcy urzędników państwowych. To są olbrzymie koszty osobowe. Te 600 tysięcy Donald Tusk chciał zwalniać, ale w sposób taki bardzo powiedziałbym mechaniczny, wszędzie po określony procent. A my chcemy zrobić racjonalizację, w niektórych miejscach nie jest potrzebna tak duża ilość urzędników, w niektórych być może trochę więcej. I na pewno ta ilość się obniży. 2 miliardy w ZUS-ie kosztuje samo przeliczanie wysokości emerytur, gdzie mamy system komputerowy, za który państwo mnóstwo pieniędzy zapłaciło. Już kolejne pieniądze. Tak że można by mnożyć, po prostu nasze państwo musi być w końcu racjonalne. Nie tanie, ale racjonalne.
K.G.: A co zrobić z tymi, których się zwolni, panie pośle, w ramach racjonalizacji zatrudnienia?
R.K.: Trzeba pobudzać gospodarkę. Pokazał już to Marek Belka, jak trzeba robić. Przypomnę – dziura Bauca w 2001 roku olbrzymia, 80 miliardów złotych, a pod koniec rządów SLD mieliśmy już 6% wzrost gospodarczy.
K.G.: To bodaj wtedy skrócono urlopy macierzyńskie, prawda? W związku z dziurą Bauca. To Sojusz był wtedy u władzy, jeśli dobrze pamiętam.
R.K.: Panie redaktorze, nie tyle co... Po pierwsze nie skrócono, po drugie... A po pierwsze zmieniono system. To jest tak, wie pan, jak z tymi zasiłkami – my zostawiliśmy wiele miliardów złotych jako możliwości wydania dla następnego rządu po rządzie Marka Belki. Można było to wykorzystać w sposób bardzo racjonalny, a co zrobił PiS z LPR-em? Przeznaczyli na takie mechaniczne zasiłki również dla najbogatszych. Wie pan, naprawdę są możliwości, tylko trzeba mieć po prostu głowę, głowę do tego, żeby umieć gospodarować, a nie stać w miejscu i nie tworzyć stagnacji.
K.G.: Konwencja wyborcza Sojuszu Lewicy Demokratycznej to pana propozycja związana z możliwą debatą, jeśli oczywiście pana pomysł ktoś by przyjął, ktoś by kupił, mówiąc w cudzysłowie, czyli starcie jedynek w Warszawie. To pan proponował, prawda? Czyli Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, Janusz Palikot i – tak się składa – Ryszard Kalisz.
R.K.: I Janusz Piechociński i Władysław Kozakiewicz, wszyscy.
K.G.: I Janusz Piechociński, tak. Ale Grzegorza Napieralskiego nie ma tutaj...
R.K.: Bo on nie startuje tutaj.
K.G.: Bo on ze Szczecina.
R.K.: No właśnie.
K.G.: To sprytnie pan wymyślił?
R.K.: Ale to nie tylko ja, bo Leszek Miller...
K.G.: A jak się panu podoba, właśnie, pomysł Leszka Millera?
R.K.: Też mi się bardzo podoba, żeby czterech...
K.G.: Byli premierzy i obecny?
R.K.: Oczywiście doskonały pomysł, żeby czterech byłych... Znaczy czterech startujących do sejmu premierów debatowało, może być nawet pięciu, startujących w wyborach, czterech startujących do sejmu, to jest Leszek Miller, Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Waldemar Pawlak. I do senatu też jeszcze Włodzimierz Cimoszewicz. Czy pan nie uważa, że to są naprawdę ludzie, którzy odegrali bądź odgrywają w Polsce bardzo ważną rolę i ich debata byłaby naprawdę pasjonująca?
K.G.: A gdyby jeszcze startował Józef Oleksy, to można by tę listę przeżyć.
R.K.: Ale nie startuje.
K.G.: No właśnie.
R.K.: A tak samo jedynki w Warszawie. Zgodzi się pan, że Warszawa to stolica?
K.G.: No, nie muszę się zgadzać, to jest fakt.
R.K.: No właśnie. Zgodzi się pan, że partie wszystkie wysuwały na jedynki w Warszawie jakby najbardziej prestiżowych swoich kandydatów? No przecież Donald Tusk nie pochodzi z Warszawy, on tutaj w ogóle nie ma żadnych korzeni. On jest w Gdańsku.
K.G.: Tak, tak, cały czas mnie nurtuje, w tym składzie nie ma lidera pana partii...
R.K.: No bo on...
K.G.: Chyba nie czuje się komfortowo, słysząc o takich propozycjach.
R.K.: No dobrze, ale on jest lojalny wobec miejsca, gdzie się urodził, gdzie się wychował, wobec swojego Szczecina. No tak? A Tusk nie jest lojalny wobec Gdańska. Zostawił, osierocił Gdańsk, Sopot. No widzi pan. Ale też prawdą jest, że Warszawa jest stolicą Polski. Tak że jeżeli Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński nie podejmą tej rękawicy, to co będzie świadczyło? Że się boją Ryszarda Kalisza.
K.G.: Jakie to proste.
R.K.: [śmieje się]
Mariusz Syta: No dobrze, a brak oficjalnego zaangażowania byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w kampanię Sojuszu, to błąd?
R.K.: Aleksander Kwaśniewski jest zaangażowany i będzie. Ja z nim się widuję bardzo często, rozmawiamy, dyskutujemy również o koncepcji wyborczej, dyskutujemy o Polsce, Europie, świecie, o kampanii wyborczej. Będzie wspierał poszczególnych kandydatów Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
M.S.: Bo ma tak wielki autorytet, że aż nie wypada go prosić o udział w wyborczych działaniach, jak mówił szef kampanii SLD Stanisław Wziątek. Przyzna pan, że to takie dosyć pokrętne tłumaczenie.
R.K.: Wszystko jest normalne, to znaczy tutaj nie ma żadnej pokrętności, jak pan stwierdził. Po prostu Aleksander Kwaśniewski jest osobą o bardzo dużej wrażliwości lewicowej, jest tą osobą, która odegrała wielką rolę na lewicy i postanowił ze względu również na swoje duże zaangażowanie zagraniczne popierać ludzi SLD.
M.S.: A to nie będzie się kłóciło z poparciem Unii Prezydentów Miast „Obywatele do Senatu”? Bo tam także...
R.K.: Nie będzie popierał, nie, to jakieś nieporozumienie, to jakieś nieporozumienie jest. Czy pan sobie wyobraża, że Aleksander Kwaśniewski mógłby popierać Marka Króla, który jest... który widać było na tym spotkaniu Unii Prezydentów Miast i podobno ma być rzecznikiem?
K.G.: Ale powiedział pan, że będzie popierał osoby...
R.K.: Ale odpowiedzcie mnie. No, pan sobie wyobraża?
M.S.: No dobrze, ale tak samo tutaj w przypadku Unii Prezydentów Miast też miały być konkretne osoby, tak samo jak w przypadku Sojuszu.
R.K.: Nie, nie, nie, to ja jakaś pomyłka jest. Oczywiście tak, żeby pan wiedział, w tym sensie, że oczywiście tam moi przyjaciele też startują z tej Unii Prezydentów Miast. Przecież Jacek Majchrowski jest moim przyjacielem bardzo od lat i nie znaczy, że ja nie będę o nim mówił tylko dobrze, bo będę. Tadeusz Ferenc, mój serdeczny też przyjaciel, prezydent Rzeszowa. Znamy się doskonale i bardzo cenię Rafała Dutkiewicza. Czy to od razu pan z tego wyciąga jakieś wnioski polityczne z moich słów?
K.G.: A jaki wniosek należy wyciągnąć z tego, co pan powiedział – to już na koniec pytanie – że pan prezydent Kwaśniewski popiera poszczególne osoby?
R.K.: No poszczególne osoby...
K.G.: To znaczy całego programu partii jako Sojuszu nie popiera?
R.K.: Ale przecież każde te osoby startują jako członkowie i kandydaci SLD, no to popierając te osoby, popiera program reprezentowany przez te osoby jako członków SLD. No proste, no.
K.G.: Czyli to jest proste, tak? Tu nie ma żadnych (...)
R.K.: Tak. [śmieje się]
K.G.: Dobrze. Panie pośle, dziękujemy za poranną wizytę w Sygnałach...
R.K.: Ja zawsze żałuję, że u was tak krótko, bo tak miło się rozmawia. Głównie ze słuchaczami Sygnałów Dnia, których serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia.
K.G.: Kampania wyborcza trwa. Poseł Ryszard Kalisz...
R.K.: No, pan mi odejmuje moje dobre wychowanie, no.
M.S.: To ja przecinam to bardzo mocno i ostro. Dwadzieścia...
R.K.: No ale przecież nie powiedziałem nic o kampanii, tylko mówię o miłym dniu.
K.G.: A mi się jakoś tak skojarzyło, nie wiem, dlaczego.
R.K.: Nie no, panie redaktorze, panu się wszystko kojarzy, wie pan...
K.G.: Z wyborami ostatnio.
R.K.: Dziękuję.
M.S.: Naszym gościem był poseł SLD Ryszard Kalisz.
(J.M.)